Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2019, 20:18   #21
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Wybór był niewielki. Pozostać tu i najpewniej sczeznąć lub ruszyć z kurtuazyjnym Garavelem i jego gburliwą świtą. Na szczycie skąpanej w słońcu wydmy oczekiwała na nich woda i tylko to się teraz dlań liczyło.

- Kyrikosie… - Majordomus przywołał go, kiedy ruszył pod górę. - Wodę oraz prowiant na drogę i tak miałem zamiar wam podarować, niezależnie od waszej decyzji, ale do najbliższej osady są cztery dni drogi, a wy byście prawdopodobnie nie przetrwali na tym słońcu trzech, może nawet dwóch dni. Drogi zapewne też nie znacie, a na pustyni łatwo się zgubić jeśli człowiek nie trzyma się ścieżki wytyczonej przez gwiazdy… Sądzę, że sam o tym dobrze wiesz i mimo to wciąż mi nie ufasz. To zrozumiałe, ale nie żywię wobec was niecnych zamiarów i nie jest w moim interesie nikogo zniewalać, mimo że w Katapesh wszystko da się sprzedać.

- Nie żywię urazy, Sayid. Tak postępują jednakowo ludzie interesu i wojownicy. Godzą w odkrytą słabość. - Kyrikos odpowiadając Garavelowi dostrzegł zastanawiającą rzecz. Nie był pewien co widział... - Czas jakiś nie było już mnie w Katapesh. Kto sprawuje teraz tam rządy? - zapytał, z zainteresowaniem świdrując go wzrokiem. Tak, nie przewidziało mu się. Pod tkaniną, w głowie Garavela tkwił podłużny, metalowy przedmiot.

- Niezmiennie Nadzorcy - odparł Garavel jakby to było jakąś oczywistością, dostrzegł zdziwienie jakie zagościło na twarzy Kyrikosa.
- Odkąd pamięć pokoleń sięga, na tych ziemiach panowali i panują Nadzorcy. Nawet wspierają finansową naszą wyprawę - dodał, po czym jeszcze zapytał:
- Nie jesteÅ› stÄ…d?

- Morze potrafi pochłonąć wiele długich lat - odparł chrapliwie. Chwilę patrzył jak piasek wydmy przesypuje się pod stopami wspinających się po niej towarzyszy. - Moje zdziwienie dotyczy tego co zobaczyłem. - wyjaśnił, choć nie było to w całości prawdą. Według pamięci Kyrikosa Katapesh rządził sułtan Osman II. Dobrze go zapamiętał. Nie można powiedzieć, by pałał doń sympatią. Ta rozbieżność faktów zdumiała go nie mniej jak zagadkowy przedmiot pod Kefiją.
- Ciężko o Nadzorcach zapomnieć, ale też nie pływałem, więc nie wiem co z człowiekiem robi morze - odparł bez większego entuzjazmu Garavel. - A teraz wybacz mi. Czas nam ruszyć w drogę.

Rozmowa urwała się w tym momencie. Kyrikos świadom, że źle się zrozumieli, nie zamierzał dociekać czym był ów żelazny kolec w czaszce Garavela, więc zwyczajnie ruszył za resztą.

Zawędrowali tak aż do Solku. Podróż trwała blisko cztery dni.


Podczas jednej z gwieździstej nocy Kayn ponownie nakłonił ich do zastanowienia, co tak właściwie się im wszystkim przytrafiło. Jeśli Cyriccus Casfar dobrze rozumiał, wszyscy oni pochodzili z różnych przeszłości. Choć brzmiało to niewiarygodnie, Kyrikos był w stanie oswoić się z ta myślą. Wiedział, że świat jest o wiele bardziej złożony, niż zdawać by się mogło człowiekowi, który z dnia na dzień żyje i umiera, mniej czy więcej, w tym samym miejscu. Choć wciąż czuł się nie najlepiej po przebudzeniu sprzed kilku dni, z zainteresowaniem i pewną lubością obserwował gwiazdy nad swoją głową.

Zamiast udać się na spoczynek długo rozmyślał, pewnie jak każdy.
~ Gwiazdy są znajome. Żądło, Morskie Widmo, Sowa i Pająk. Najwyraźniej udało mi się uciec tylko w czasie. ~ myśl ta skłoniła go do gorzkiego uśmiechu.

Cyriccus Casfar, ten z poprzedniego świata, był szanowanym człowiekiem. Przynajmniej do czasu, gdy nie był szanowanym na tyle, by zagrozić Osmanowi II. Ostatnie co pamiętał to sztorm. Wiedział, że nadciąga, a mimo to musieli wypłynąć. Pamiętał też sen o owych walczących demonach. Lecz czy to było wszystko? Jeśli ten sen był prawdziwy, jak uważa Kayn, to musiał być częścią dłuższej historii. Zdecydowanie interesującej i nie wykluczone, że odnotowanej w legendach lub kronikach.

~ Najpewniej i to było wspomnieniem. Mieliśmy je wszyscy. Lecz musiało być coś pomiędzy. ~ Kyrikos myślami powędrował do amuletu. Zdawał mu się znajomy, a jednak nie pamiętał go.


Utracił swą księgę zaklęć, a wraz z nią swoje zdolności. Ostał się tylko poszarpany grzbiet oprawy. Pamiętał, że rozpoczął nauki, po tym jak do załogi przyłączył się Stary Joseph. Był dziwakiem, ale posiadał rozległą wiedzę. W prawdzie mało kto brał go na poważnie. Stary ciągle opowiadał o morskich legendach, podwodnych miastach a także swojej zaginionej córce, ale to on nauczał go o magii, wykształcił w pisaniu, czytaniu i nawigacji. Stary dziwaczał z roku na rok, lecz zawsze było dla niego miejsce na pokładzie, zwłaszcza wtedy, gdy statek trafił pod komendę Cyriccusa Casfara.

Sen zmógł go wreszcie i zlał się z kolejnymi dniami wędrówki. U kresu pierwszego etapu, przybyli do miasta położonego u stóp Brunatnych Szczytów.


Początkowo pluł sobie w brodę, że przyjął pieniądze. Kupił jednak luźne ubrania, ale nawet wtedy próbował znaleźć sposób, by odpracować wydane monety, a resztę zwrócić. Przyjęcie ich znaczyło dla niego zobowiązanie do wyruszenia z Garavielem. Nie był pewien czy tego chce. Solku nie było jednak miejscem dla niego. W Katapesh, czy którymkolwiek innym mieście portowym odnalazłby się znacznie lepiej. Ostatecznie doszedł jednak do wniosku, że głupotą byłby nie skorzystać z okazji jaką daje im ów majętny i nie mniej tajemniczy człowiek. Podobnie jak inni wyruszył więc by skompletować co niezbędne.

Jedna z rzeczy jaką zakupił przypominała mu broń Starego Josepha, którą ten używał jeszcze jak dłonie nie drżały mu tak bardzo, a starość nie uczyniła go bezużytecznym w walce. Było to ostrze połączone z rękawicą, zwane "manoplą". Kyrikos sam również polubił tę broń, choć preferował kordelas. Miała swoje zalety, zwłaszcza w walce na ciasnych pokładach, jednak Joseph utrzymywał, że korzysta z niej bo przez rzekomą klątwę tylko takiej broni nie wypuści z rąk.

Odchodząc w mniej oblegane miejsce, Kyrikos dołożył manople do kordeliasa oraz sztyletu, a także innych przedmiotów typu lina, koce czy bukłak. Nie chciał wyjmować amuletu w zatłoczonym miejscu. Ciągle coś w nim nie dawało mu spokoju, oddalił się wiec od serca miasta w stronę pustych uliczek, bliżej muru.


Usiadł w jego cieniu. Chciał ułożyć możliwie wygodnie kolejne przedmioty w sakwie, aby przygotować się do jutrzejszej wyprawy. Postanowił schować swój amulet pod luźną koszulą, którą miał na sobie. Musiał jednak zmienić ów zamysł.

Teraz, kiedy szedł pośpiesznie w stronę, gdzie wszyscy mieli się spotkać, wciąż nerwowo dotykał swojej szyi. Nowe ubranie i sandały miał mokre, jakby dopiero co wyszedł z wody.


 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 07-10-2019 o 20:24.
Rewik jest offline