Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2019, 00:33   #106
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Doma było dobrze. Ojce do roboty nie gnali, a matula dogadzała jak mogła. Niechby jeszcze tych miszkulancjów pić nie kazała i by się Lutherowi jako pączku w maśle dzień następny spędzało. Czemu zaś dzień ów był taki przyjemny, Luther postanowił nie pamiętać. I całkiem nieźle mu to wychodziło. Jadł, pił jakby nigdy nic. Ze rodzeństwem gadał i wypytawał jako to było jak onego Gawaina zbrojni usiekli, a temat lasu zbywał i ucinał szybko. Ojce zresztą napewno pochwalą, że pleść głupstw nie ma co skoro sam Luther tak do końca to już nie wiedział co mu się uwidziało, a co prawdą było. Dopiero nocą ignorowana przezeń prawda upomniała się o piwowarczyka sen mu zsyłając.

Wiodła go pani dziedziczka pod dąb ony co by się razem pomodlili żarliwie. Modilł się więc z nią, bo jak tu odmówić i patrzył na ten dąb. A wymalowane wcześniej znaki Światka jakoś tak ruszać się zaczęły i układać we sceny. Na jednej żołnierz dźgał kogoś nożem w brzuch raz za razem. Na następnej brat siostrę dusił życie z niej wyciskając. Pani dziedziczka zaś ni trochę modlić się nie przestała a wręcz żarliwiej powtarzała pacierze. Trzecia więc się scenka z symboli utworzyła gdzie syn matkę na sznurze na drzewie zawieszonym wiesza. I niby to proste żłobienia były, a jednak Luther był pewien, że to prawdziwe zdarzenie, a nie bohomaz jaki widzi. Nie rozumiał tego i bał się znowu. Chciał wrócić do wioski, ale dziedziczka go za rękę złapała i rzekła. "Módl się ze mną Luther. Módl się za mą duszę przeklętą, bom czarownica". I gdy na niego spojrzała już wiedział, że to nie dziedziczka pani, a Nawojka jak żywa ino z szyją posiniałą. Krzyknął, a młynarzówna rzuciła się wtedy na niego. "Uratowałeś mnie ze lasu. Twoja teraz jestem! Na zawsze twoja! Módl się za mnie!". Znów krzyknął, ale nie mógł ni opędzić się od jej zimnych rąk ni jej z siebie zrzucić. Jakby sił nie miał. Krzyczał więc głośniej i głośniej... aż w końcu mokry od potu zbudził się w księżycową jasną noc...

Księżyc wysoko był z rzadka tylko chmurami się okrywając, gdy piwowarczyk przemykał między chałupami w kierunku domu młynarzy. Wiedział kto gdzie śpi to i bez trudu żadnego okno najbliżej posłania Bogny znalazł i dalej do środka "Pssst!" wołać... Żadnego odzewu nie posłyszawszy zbliżył się jeszcze i żurawia do środka zapuścił. Nika pode pierzyną dziewuch nie było. Zdziwił się i do okna podle głównej izby ruszył. Tym razem się nie omylił. Żyrko chrapał na złożonych ławach, Racimira takoż była zza zapiecka słychać, a u paleniska tobołek leżał zwinięty z rudą czupryną.
- Pssst! - syknął na dziewczyną. Nie ruszyła się - Pssst!!
Tym razem Żyrko zachrapał niespokojniej i obróciwszy się na bok ucichł. Podniósł więc Luther kamyk z ziemi i rzucił ku tobołku, co tym razem efekt przyniosło i sirotka uniosła główkę ślepiąc w ciemnościach.
- To ja. Luther. Musim pogadać Boguśka... O Nawojce... Wyjdziesz tera? Pod lipą poczekam...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 08-10-2019 o 10:35.
Marrrt jest offline