Jamash uśmiechnął się z satysfakcją. Możesz być największym skurwysynem na świecie, ale o ile załogę traktujesz porządnie, pójdą za tobą w ogień. W przeciwnym razie sam prosisz się o bunt. Undine spodziewał się takiej reakcji marynarzy, pamiętając, że jako kapitan Lanteri nie dorastała do pięt Warvilowi, który nie traktował swoich ludzi jak narzędzia.
Zdziwiło go tylko zachowanie i zaskoczenie Julii – liczyła, że załoga po prostu ich zaatakuje zaraz po zobaczeniu, bez powodu? Chyba przecenił jej bystrość.
Undine kiwnąl potwierdzająco głową, zgadzając się z Darvanem - Aza, odpraw psiaki, później się przydadzą – poprosił niziołkę, po czym zwrócił się do marynarzy, podchodząc do skrępowanej Beliny - Mugabe, Henk, dzięki. - skinął głową tym, którzy pierwsi się odezwali -Rozbrójcie Antonovą, zwiążcie porządnie i pilnujcie pod pokładem, ale nie róbcie krzywdy - powiedział marynarzom, po czym krótką modlitwą uleczył rany półelfki i odsunął się, robiąc miejsce Imogen i zaklinaczowi - Niech przemyśli swoją lojalność, potem się nią zajmiemy. Kapitan Varossa Lanteri - powiedział głośno i wyraźnie, by mogła go słyszeć cała załoga - niesprowokowana złamała pięć kontraktów, podpisanych zgodnie z Kodeksem i przypieczętowanych z Besmarą jako świadkiem. Czarna Pani niezbyt przychylnie patrzy na takie krzywoprzysięstwo – słowo Lanteri nie ma już znaczenia w jej oczach. – te słowa miały dodatkowe znaczenie dla każdego marynarza, który znał Kodeks: „Buntujcie się!” - A skoro „pani kapitan” - Jamash wyraźnie podkreślił to słowo - ma się na was zemścić, jak wróci, to chyba musimy zadbać, żeby nie wróciła. Ktoś z was wie coś więcej, którędy szła i co możemy tam zastać? I po cholerę był jej Jasper? –
Undine korciło, żeby zwyczajnie odpłynąć z wyspy, wykręcając Lanteri ten sam numer, ale powstrzymywały go dwie sprawy. Złoto, które gdzieś tam się kryło, i Anabell – kapitan może nie była winna jej śmierci bezpośrednio, ale kapłan czuł, że bez porządnej zemsty się nie obejdzie.