Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2019, 19:50   #102
Korbas
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Wszystko wydarzyło się nad wyraz szybko i zupełnie sprawnie, jak ocenił Rewolwerowiec. Stacja poszła z dymem, razem z całym jego dobytkiem i sprzętem, przy czym to i tak wydawało się być szczęściem w nieszcześciu - przynajmniej Imperium nie dorwie się do czegokolwiek, a sytuacja była na ostrzu noża, więc z dwojga złego wolał ten scenariusz niż którykolwiek z gorszych. Dzięki Badlackowi udało im się w ogóle ujść stamtąd bez szwanku, co nie odwiodło szorstkiego Łowcy Nagród do wypowiedzenia zbędnej, absolutnie dziecinnej uwagi, ani nie skłoniło go do wyrażenia słów wdzięczności.

William przewrócił tylko oczami, słysząc o tym, że to on, Draug jest kapitanem i on, William nie powinien się panoszyć. Agent oczywiście rozumiał powody tych słów, wszak ludzie nie różnią się tak bardzo od zwierząt, a nawet zwierzęta walczą o własne terytorium i status bycia Alfą, w sytuacji, gdy znajdzie się inny, groźny osobnik, przemierzający terytorium tejże rzeczonej Alfy. Kapitan Templara zwyczajnie warczał, żeby ten status zachować. Przynajmniej w oczach swojej niewielkiej załogi.

- Mądry dowódca zdaje się na kompetencje swoich towarzyszy, zamiast ofukiwać ich za samodzielne podejmowanie decyzji. Ty zdajesz się takim być, ponieważ każdy z członków Twojej załogi miał... lub ma znaczną dozę niezależności. - W tym momencie spojrzał na podchodzącego do niego RA-7 i uśmiechnął się. Z łatwością mógłby sprawić, żeby zakuty w zbroję kapitan bardzo szybko stracił nad sobą panowanie, ale William pomyślał, że zostawi to może na inną okazję.

Następnie zaczął słuchać raportu pokładowej sztucznej inteligencji nazywanej tutaj imieniem SID, jednak już po pierwszych czterech zdaniach rewolwerowiec ponownie przewrócił oczami, zastanawiając się, czy komputer pokładowy na prawdę musi tyle paplać!? Na szczęście chwilę później od monotonnego wykładu SIDa uratował go czarny robot protokolarny, którego Badlack wysłuchał ze znacznie większą ochotą oraz, po raz pierwszy od momentu pojawieniu się na pokładzie, z nieobojętnym wyrazem twarzy, kiedy Will uśmiechnął się po docince o nieobrazkowej instrukcji.

- Ten gość tak ciągle? - zagaił z uśmiechem rewolwerowiec, wskazując nieokreśloną przestrzeń będącą ich okrętem. - No, nieważne. Dzięki za podwózkę. A przy okazji... - Will wyciągnął z płaszcza nadpalony fragment rogu Dazza i wręczył go RA-7. - Przypadkiem dorwałem tego gnojka i dziwnym trafem spowodowałem jego śmierć, po czym absolutnie nieumyślnie zabrałem sobie z niego drobny upominek... - przerwał na chwilę, zamyślając się. - Wookie są dobrymi towarzyszami... Pomyślałem, że może chcielibyście zachować sobie tą drobnostkę w ramach pamiątki.
Przyjacielsko poklepał droida w metalowe ramię, spojrzał raz jeszcze na astro-mapę i parametry ich lotu nadświetlnego po czym notując w głowie, że SID właściwie nie odpowiedział na pytanie dokąd lecą, odpowiedział kapitanowi:
- Lecimy na Carmesię, 320 lat świetlnych stąd. Wykonamy jeszcze dwa skoki, nim tam dotrzemy. Planeta znajduje się w układzie podwójnym i jest niezaludionym światem, o którym prawie nikt nie wie. A już szczególnie Imperium. Jednakże kolonizatorzy Carmesii byli na tyle wytrwali, że powstała tam niewielka baza. Zresztą sami zobaczycie. - dokończył, rozsiadając się wygodnie na stanowisku astronawigatorskim.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline