Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2019, 14:42   #101
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Oczywiście Osobo Tempest - odparł grzecznie komputer pokładowy gdy przed fotelem dowódcy wyświetlone zostały szczegółowe parametry dotyczące poszczególnych podzespołów fregaty. Większość oflagowana była kolorem zielonym. Nie brakowało jednak tych zaznaczonych na żółto. Na czerwono nie świecił się na szczęście żaden rekord - Statek jest sprawny i gotowy do dalekich lotów nadprzestrzennych. Większość napraw została dokonana prawidłowo. Integracja zewnętrznych powłok poszycia nadal nie osiąga wartości optymalnej 85 %. Jest to niemniej spowodowane wyłącznie niską kompatybilnością stali łaty z oryginalnymi polimerami poszycia. Reaktor natomiast nadal działa z obniżoną skutecznością, a Osoba Kelsan ze względów bezpieczeństwa zminimalizowała podaż energii na pola siłowe, których wydajność przy obecnym zużyciu mogę ustawić na najwyżej 30 %. Na wątpliwy plus można zaliczyć optymalizację napędu nadprzestrzennego, którego klasę zwiększyliśmy do poziomu 1,1. Odbyło się to jednak kosztem naruszenia protokołów bezpieczeństwa skutkiem czego groźba spontanicznej eksplozji na skutek samozapłonu niedopalonych resztek coaxium podniosła się dwudziestokrotnie z 0,0003 % do 0,06 %.

Jednocześnie do obsadzającego stanowisko astronawigatora Badlacka podszedł RA-7. Przypatrywał się przez chwilę wprowadzonym na panelu zmianom, po czym zwrócił się do człowieka.
- SID twierdzi, że ton kapitana oznacza dla twojego pobytu na pokładzie czasową autoryzację. Radzę jednak nie drażnić kapitana i zapoznać się z zasadami bezpieczeństwa na statku. Porządek, czystość i dyscyplina. Nie zostawiaj resztek swojej przemiany materii ani innych substancji w miejscach innych niż te do tego przeznaczone. Resztę znajdziesz w instrukcji. Niestety nie jest obrazkowa, ale w niecałe dwa lata powinieneś dotrzeć do jej końca. Zupa zostanie wydana za 4 godziny i 22 minuty. Witamy na pokładzie Osobo Willi.

- Osobo Kelsan... Przygotowuję skan neurologiczny...
Wyniki dla wszystkich dostępnych mi parametrów dla próbki krwi, są w normie. Brak śladów zatrucia, lub choroby. Napromieniowanie zwiększone, ale nadal w zakresie bezpieczeństwa. Zalecam sen i dodatkowy zastrzyk witaminowy. W razie nieustąpienia objawów, zalecam odwiedziny w lepiej przystosowanej jednostce medycznej.
...
...
Skan gotowy. Wynik w normie. Nieliczne mikroskopijne uszkodzenia naczyń krwionośnych na skutek najprawdopodobniej stresu, lub wzmożonej aktywności fal mózgowych.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 08-10-2019, 19:50   #102
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Wszystko wydarzyło się nad wyraz szybko i zupełnie sprawnie, jak ocenił Rewolwerowiec. Stacja poszła z dymem, razem z całym jego dobytkiem i sprzętem, przy czym to i tak wydawało się być szczęściem w nieszcześciu - przynajmniej Imperium nie dorwie się do czegokolwiek, a sytuacja była na ostrzu noża, więc z dwojga złego wolał ten scenariusz niż którykolwiek z gorszych. Dzięki Badlackowi udało im się w ogóle ujść stamtąd bez szwanku, co nie odwiodło szorstkiego Łowcy Nagród do wypowiedzenia zbędnej, absolutnie dziecinnej uwagi, ani nie skłoniło go do wyrażenia słów wdzięczności.

William przewrócił tylko oczami, słysząc o tym, że to on, Draug jest kapitanem i on, William nie powinien się panoszyć. Agent oczywiście rozumiał powody tych słów, wszak ludzie nie różnią się tak bardzo od zwierząt, a nawet zwierzęta walczą o własne terytorium i status bycia Alfą, w sytuacji, gdy znajdzie się inny, groźny osobnik, przemierzający terytorium tejże rzeczonej Alfy. Kapitan Templara zwyczajnie warczał, żeby ten status zachować. Przynajmniej w oczach swojej niewielkiej załogi.

- Mądry dowódca zdaje się na kompetencje swoich towarzyszy, zamiast ofukiwać ich za samodzielne podejmowanie decyzji. Ty zdajesz się takim być, ponieważ każdy z członków Twojej załogi miał... lub ma znaczną dozę niezależności. - W tym momencie spojrzał na podchodzącego do niego RA-7 i uśmiechnął się. Z łatwością mógłby sprawić, żeby zakuty w zbroję kapitan bardzo szybko stracił nad sobą panowanie, ale William pomyślał, że zostawi to może na inną okazję.

Następnie zaczął słuchać raportu pokładowej sztucznej inteligencji nazywanej tutaj imieniem SID, jednak już po pierwszych czterech zdaniach rewolwerowiec ponownie przewrócił oczami, zastanawiając się, czy komputer pokładowy na prawdę musi tyle paplać!? Na szczęście chwilę później od monotonnego wykładu SIDa uratował go czarny robot protokolarny, którego Badlack wysłuchał ze znacznie większą ochotą oraz, po raz pierwszy od momentu pojawieniu się na pokładzie, z nieobojętnym wyrazem twarzy, kiedy Will uśmiechnął się po docince o nieobrazkowej instrukcji.

- Ten gość tak ciągle? - zagaił z uśmiechem rewolwerowiec, wskazując nieokreśloną przestrzeń będącą ich okrętem. - No, nieważne. Dzięki za podwózkę. A przy okazji... - Will wyciągnął z płaszcza nadpalony fragment rogu Dazza i wręczył go RA-7. - Przypadkiem dorwałem tego gnojka i dziwnym trafem spowodowałem jego śmierć, po czym absolutnie nieumyślnie zabrałem sobie z niego drobny upominek... - przerwał na chwilę, zamyślając się. - Wookie są dobrymi towarzyszami... Pomyślałem, że może chcielibyście zachować sobie tą drobnostkę w ramach pamiątki.
Przyjacielsko poklepał droida w metalowe ramię, spojrzał raz jeszcze na astro-mapę i parametry ich lotu nadświetlnego po czym notując w głowie, że SID właściwie nie odpowiedział na pytanie dokąd lecą, odpowiedział kapitanowi:
- Lecimy na Carmesię, 320 lat świetlnych stąd. Wykonamy jeszcze dwa skoki, nim tam dotrzemy. Planeta znajduje się w układzie podwójnym i jest niezaludionym światem, o którym prawie nikt nie wie. A już szczególnie Imperium. Jednakże kolonizatorzy Carmesii byli na tyle wytrwali, że powstała tam niewielka baza. Zresztą sami zobaczycie. - dokończył, rozsiadając się wygodnie na stanowisku astronawigatorskim.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 10-10-2019, 13:15   #103
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
W trzewiach Templara zapanowała cisza. Nikt nie odczuwał jej jako niezręczną, wszak były tu same dojrzałe osobniki i prawie każdy z nich miał przydzieloną rolę. Za to RA-7 miał dziwne wrażenie w swoich obwodach empatycznych. Coś co algorytmy auto analityczne mogły nazwać chęcią cynicznego uśmieszku i chyba tak było. Zza szerokiego iluminatora rozciągał się wielki nieskończony tunel poza miejscem i czasem prowadzący ich już do Carmesii. Trzy skoki w pozornie losowe lokacje powinny zagubić Imperialny ogon.

Tylko Kelsan nie podzielał tej pewności. Siedząc w oszczędnej, malutkiej łazience przyglądał się swojej twarzy, ognistym włosom i zarostowi nie trymowanego od całego jakże szalonego tygodnia. Miał podkrążone oczy, obmył twarz chłodną wodą. Flizzy idealnie naprawił systemy filtrujące, i według SID’a w życiodajnym płynie nie było najmniejszego śladu napromieniowania. Zresztą SID doskonale, najlepiej jak potrafił wykonał diagnostykę medyczną. Przemęczenie, to mogło być tylko przemęczenie. Wszak ostatnio mało spał a latali po Zewnętrznych Rubieżach jak piłka tensinn’owa na korcie galaktyki. Ale działo się z nim coś dziwnego. Bał powiedzieć się o tym reszcie załogi, nawet a może szczególnie Draugowi. Do tego jego przyjaciel zmarł tak bezsensowną śmiercią, a oni mieli plany inwazji na przestrzeń Huttów. Przemył jeszcze raz twarz lodowatą wodą, potem przyciął zarost i znów siadł za sterami, przyglądając się kojącym wskaźnikom kokpitu.



Badlack dostał kwaterę w hangarze magazynowym. Przez chwilę przyglądał się kilku nie najgorszej klasy ścigaczom i swojemu posłaniu. Prosty materac z szarą kołdrą i jedna żółkła poduszka plus wyjątkowy brak podgrzewania w porównaniu do górnego, pokładu Templara. Nie chciał jednak narzekać, choć kapitan wyjątkowo działał mu na nerwy. Zignorował to jednak próbując uzyskać spokój i w jak najbardziej analitycznym trybie myślenia rozważyć całą dotychczasową sytuację.

Dla dodatkowej dawki uspokojenia z płaszcza (który po raz kolejny świetnie chronił go przed zimnem) wyjął olej do broni i zaczął czyścić DH-17. Miał go od sześciu lat i pomimo wielu różnych warunków środowiskowych, dzięki starannej konserwacji był prawie jak nowy.

Przypomniał sobie jak pierwszy raz w pewnej kantynie na Tatooine (strasznie gorącym zaścianku o piekielnie grzejącym podwójnym układzie gwiazd), w Mos Eisley naskoczyło na niego pięciu urżniętych i naładowanych lokalną przyprawą osobników rasy Nikto. Wiedział co robić. Dwadzieścia sekund ciągłego ognia, trzydzieści dzięki ulepszemu ogniwu zasilającemu. Seria starannie zabiła ich wszystkich w niecałe trzy sekundy. Padli niczym domino. Wtedy jakiś brodaty starzec w brązowych łachmanach z którego bił dziwny spokój spojrzał na niego i powiedział jakąś bzdurę w stylu, “celne oko rewolwerowcu”. Od tamtej pory zaczął tak siebie nazywać. Z wspomnień i rytuału dbania o broń wyrwał go cichy skrzekliwy głos.

-Wszystko w porządku Bratku?- rzekł Flizzy, który pierwszy raz od chyba trzydziestu godzin wyszedł z maszynowni.- Nie przejmuj się, Will znam się na ludziach. Oni są w porządku. Po prostu dużo przeszli w ostatnim czasie. Cholernie boli mnie co stało się z naszą stacją. Tyle śmierci. Nie wiem co o tym myśleć. Ale mam coś co zawsze mi pomagało.

Drobne uszka niziołka oklapły w smutku, zmieszanym w dziwnym spokojem a ten zaczął grzebać w kieszeni swojego kombinezonu mechanika, ozdobionego tysiącem plam po smarze. Wyjął z szklanego słoiczka mały kwiat. Był naprawdę piękny. Z środka wystawały trzy małe pulsujące słabym białym światłem pręciki a cztery płatki mieniły się żywo, tanecznie w kolorze ciepłego, łagodnego pomarańczu.

-To Nisanderos Magnifico. Z mojej rodzinnej planety. Mówi się, że zostały stworzone jako sam dar Bogini Ashwendy i moc jest w niej silna. Wiem mój Bratku, że pewnie nie jesteś religijny, ale weź go w dłoń i powąchaj a może coś poczujesz.

Badlack tylko dziwnie się uśmiechnął, był zbyt zmęczony, że silić się na aktorstwo, więc wziął kwiat Nisanderosa i zgodnie z zaleceniem chwycił go delikatnie w obie dłonie, podnosząc go do nosa.

Woń była słaba, ale kojąca, przenikała serce, duszę, umysł.

-Zamknij oczy.- powiedział Flizzy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Lm-4Jrg9w[/media]

William tak zrobił choć odczuwał spory cynizm. Nagle jednak jak delikatna morska bryza u schyłku Koreliańskiej jesienni między światem zewnętrznym i wewnętrznym powstała jakaś wspólna droga. Chłód magazynu, odległy szum silników, własny oddech, własne myśli złączyły się w jedność a jakaś jasna aura zapewniła go o czymś tak potężnym i zawsze stojącym przed bytem Badlacka, który tylko nigdy tego nie spostrzegał.

Otworzył oczy czując coś co go odmieniło, choć nie potrafił nazwać tego słowami. Z naturalną wdzięcznością oddał kwiat Chadra-Fanowi a ten schował go do słoiczka uśmiechając się.

-Jesteś dobrą osobą Will.- powiedział a potem nieśmiało w szybkich ruchach typowych dla tej rasy znikł na schodach na górny poziom.




SID zakomunikował na interkomie całego Templara iż za dwie minuty wyjdą z nad-świetlnej. Wszyscy się przygotowali i znów ich ciała, kiedy tylko wyskoczyli zamieniły się w kluskę długości siedmiu mil, tak iż każdy doznał zawrotów głowy. RA-7 skończył się ładować, a Flizzy i Badlack po krótkiej chwili znaleźli się na mostku.

Wśród purpury okolicznej mgławicy wokół znajdowała się naprawdę piękna planeta z majestatycznymi pierścieniami. Jej oceany przez dwie czerwone, ale dalekie gwiazdy nabrały takiej samej barwy. Dalej rozsypane jak z przewróconej solniczki jawiły się drobne archipelagi i gęste kłęby azotowo-tlenowych chmur . Badlack uśmiechnął się.

-To tu?- powiedział ktoś z załogi.

-To tu.- odrzekł rewolwerowiec.

[media]http://i.ytimg.com/vi/BaGFmfi-mOY/maxresdefault.jpg[/media]

Kelsan poprosił o globalną lokalizację tego drobnego posterunku, a Will czyniąc jakby już kultywowany od ucieczki z stacji proceder siadł na fotelu przed komputerem nawigacyjnym i wbił koordynaty geo-lokalizacyjne. Potem skierował się pod pretekstem na “potrzebę” choć mogło to zabrzmieć dziwnie, bo sikanie w czasie wchodzenia w atmosferę było trudniejsze niż po dużej dawce alkoholu. Badlack wyjął PDA i podając swój kryptonim powiadomił Porucznika Greistona, iż niedługo zjawi się z cennym ładunkiem.

-Przyjąłem Paladyn-7. Macie zgodę na podejście. Tylko Wasza sygnatura…

-Ostrożności nigdy za wiele.

-Zgodzę się.- odpowiedział Greistone i Badlack złapał się poręczy bowiem zaczęli procedurę wejścia.




Lecieli na niskim pułapie, a Kelsan zmniejszył ciąg silników do 10%. Wydawało mu się, że zmierzają donikąd a ten cały Badlack zwyczajnie ich oszukał. Potem zobaczył wyłaniającą się zza horyzontu wysoką wieżę, może nawet starszą niż Stara Republika. Kiedy zbliżyli się, całą już załoga spostrzegła kolejne iglice i kopuły, pokryte patyną. Cały kompleks posiadał bardzo egzotyczną, zdobniczą stylistykę. Potem pilot zrozumiał wszystko w jednej sekundzie. Na nowo zbudowanych stanowiskach do lądowania stało sporo X-Wingów, kilka A-Wingów i dwa duże U-Wingi oraz kilka stanowisk szybkostrzelnych, czterolufowych działek przeciwlotniczych.

-Rebelia…- powiedział mimowolnie Kelsan.

Na zaszyfrowanym, kanale Badlacka pojawiła się prośba o kontakt. Agent wyjął złącze z PDA i włożył do portu komputera. Kanał komunikacyjny stał się otwarty i zsynchronizowany z YV-260.

-Witamy w domu Paladyn-7. Witam nową załogę. Macie zgodę na lądowanie.
Platforma 9. Bez odbioru.- powiedział ciepły żeński głos.

Po chwili na wspomnianym miejscu zaczęły migać czerwone diody a repulsory przy zgaszonych silnikach i z wielkim talentem pilotażu Kelsana sprawiły, że Templar znalazł się prosto w Rebelianckim posterunku razem z cennymi danymi wywiadowczymi. Wszyscy mieli zamiar już wychodzić, Flizzy z zrozumieniem i podziwem patrzył na Williama, ale każdy z członków załogi wiedział, że zanim spotkają się z rebeliantami musi dojść do “pewnej rozmowy”.

Carmesiia stała przed ich oczami... Była wyjątkowo piękna.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 11-10-2019 o 14:40.
Pinn jest offline  
Stary 11-10-2019, 13:29   #104
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ekrany mostku, na którym obecnie znajdowała się cała załoga, automatycznie wypełniły się szczegółowymi danymi dotyczącymi planety, na której zamierzają wylądować. Carmessia okazała się miejscem wymarzonym dla osadników i terraformerów. Średnia roczna temperatura wynosiła 22C, a grawitacja oscylowała wokół przyjemnego 0,9 normy Couruscant. Brak rodzimych drapieżników, a obecne na powierzchni stawonogi po obróbce termicznej idealnie sprawdzają się jako dodatek do rosnących lokalnie wysoce kalorycznych bulwiastych roślin. Zgodnie z najnowszym wydaniem międzygalaktycznego almanachu, smak i zapach owych bulw mieści się w pierwszej piątce najobrzydliwszych pożywień w całym terytorium zewnętrznym.
- Ze względu na wzmożoną emisję promieniowania ultrafioletowego przez lokalnego czerwonego karła zalecam stosowanie kremów ochronnych. RA-7 wyda je chętnym przed opuszczeniem pokładu - ozwał się w głównym głośniku komputer pokładowy.
- Osobo Tempest - tym razem głos SIDa rozbrzmiał wyłącznie w interkomie dowódcy - Muszę nadmienić, że port, w którym lądujemy jest zarządzany przez międzygalaktyczną formację terrorystyczną zowiącą siebie "Rebelia". Formacja ta szczyci się największą odnotowaną do tej chwili ilością aktów przemocy, sabotażu i terroru dwukrotnie przewyższając pod tym względem organizacje Huttów i kartele takie jak Szkarłatny Świt. Przy obecnym stanie osłon, możemy nie być w stanie stawić czoła czterem działkom, które ustawiono w stan pogotowia. Proszę o dyspozycję dotyczące pozyskanych danych wywiadowczych. Mogę je skasować, zakodować, lub spróbować nawiązać łączność z lokalną stacją nadawczą i wysłać je w zaszyfrowanym pakiecie do najbliższej jednostki Imperium. Zalecam ostatnią opcję.

RA-7 poddał się w tym czasie kąpieli w oleju, którą to ze wszystkich rutynowych procedur konserwacji uznawał za całkiem niepotrzebne i na swój robotyczny sposób nieprzyjemne. Ociekając ciekłymi węglowodorami, których zadaniem było zabezpieczenie powłok przed korozją, czuł się jak tłok w archaicznym silniku. Wykonał jednak wszelkie autonaprawy i uzbroiwszy się w miotacz karbonitu, dołączył do przygotowującej się do lądowania załogi.
- SID twierdzi, że walka z tymi buntownikami nie ma większych szans powodzenia, a panująca na powierzchni rebeliancka junta nie wydaje się mieć wrogich zamiarów.
Droid wziął końcówkę dyszy i sprawdził, czy opary wydobywają się prawidłowo.
- SID się czasem myli.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 11-10-2019, 13:40   #105
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
-Dziękuję SID - powiedział do syntetyka po czym skierował swoje kroki w stronę łazienki. Spojrzał w lustro. Pomyślał chwilę nad czymś by usiąść na sedesie. Myślał o tym wszystkim co się do tej pory wydarzyło, a przy okazji chciał trochę rozprostować kości. Po całym dniu siedzenia przed pustą przestrzenią kosmiczną mogło go trochę zmęczyć.
SID ma rację. Mogło to być zmęczenie. Teraz nie ma na to czasu, bo lecimy na Carmesii, ale potem muszę odpocząć. Do tego niezbyt ładne zachowanie kapitana i tego nowego dupka dały się we znaki. Szkoda, że Wookie zdechł. Lubiłem tą kupę futra - takie myśli chodziły po głowie Kelsana. Wstał umył twarz zimną wodą, ogolił się. Sam wyglądał jak taki Wookie. Po czym raz kolejny oblał się wodą przepłukując gardło.
Dobra. Czas odwiedzić tą planetę - pomyślał mężczyzna i wyszedł z toalety.

Widać polubili się - pomyślał mężczyzna i zasiadł z powrotem na swoje miejsce by kilka sekund później usłyszeć przyjemny metaliczny głos ich pokładowej sztucznej inteligencji. Poczuł poczuł coś czego nie mógł opisać słowami. Coś takiego jak 'pozytywnie wibracje mocy'. Coś takiego doświadcza po raz pierwszy.
Wyszli z hiperprzestrzeni i jego oczom ukazał się piękny widok na planetę. Czerwono-żółta Carmesia aż zaparła dech w piersi mężczyzny. Na taki widok warto było czekać. Odbierając koordynaty od Badlacka, Kelsan ostrożnie wchodził w atmosferę owej planety. Przez chwilę spojrzał na ekran główny ze wspomnianymi koordynatami po czym pomyślał, że skubany ich oszukał i William po prostu ich zdradził, ale to było tylko przeczucie, które na szczęście się nie sprawdziło.

Mężczyzna leciał na dziesięcio-procentowej mocy generatora pamiętając o czym wspomniał mu Flizzy na 'Wolności i Swobodzie'. Pewnie wszystkim się wydawało, że lecą w ślimaczym tempie, ale to było tylko złudzenie.
-Platforma dziewiąta - powtórzył słowa mężczyzna o rudych włosach po czym skierował w to miejsce Templara. Kelsan wypiął się z pasów bezpieczeństwa i był gotowy do opuszczenia planety.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036

Ostatnio edytowane przez Adi : 11-10-2019 o 14:26. Powód: Usunięcie informacji o kwiatku
Adi jest offline  
Stary 18-10-2019, 11:21   #106
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug skorzystał z krótkiej chwili gdy zostali sam na sam. Błyskawicznie przyskoczył do nowego członka załogi i mimo, że Badlack też był szybki, gdyż zdążył wykonać ruch jakby chciał sięgać po broń… łowca był jednak znacznie szybszy, gdyż swój blaster trzymał już w dłoni na wysokości twarzy przeciwnika. Drugą ręką chwycił go za ubranie i przyparł do ściany.

- Słuchaj no rewolwerowcu spod ciemnej gwiazdy. Wyjaśnijmy sobie raz a dobrze wszystko tu i teraz i wcale nie chodzi o to kto tu ma większe jaja, żeby nie używać wulgaryzmów. Ja tu jestem kapitanem i ja tu decyduję o tym co, gdzie i jak. I nie chodzi tu o hierarchię czy nie szanowanie zdania innych. Ta załoga żyje i współpracuje od dawna dlatego, że jak dotąd udawało mi się widocznie podejmować słuszne decyzje.
Przerwał na chwilę, po czym dodał.

- Nie zdecydowałem jeszcze nawet komu przekaże dane, na których tak wszystkim nagle zależy, a ty jednym kliknięciem skierowałeś nas w sam środek placówki Rebelii.

Jako że Badlack milczał łowca postanowił kontynuować.

- Miej na uwadze, że w każdej chwili mogę przesłać te dane do Imperium jednocześnie zdradzając naszą lokalizację, co niechybnie zakończy się pewnie tym, że ta placówka Rebelii zniknie w powierzchni planety szybciej niż bantha rodzi swoje młode. W każdej chwili też jedną komenda mogę te dane skasować i wali mnie cokolwiek one zawierają. Choć nie ukrywajmy jestem Łowcą i zarabiam na życie, na utrzymanie załogi i statku wykonując tego typu zlecenia. Nie lubię gdy duża kasa przechodzi mi koło nosa jednak w tym przypadku nie zawaham się ani przez chwilę.

Rewolwerowiec rozłożył ręce na boki jakby chciał w ten sposób okazać, że nie ma złych zamiarów i wykonuje gest pojednawczy.

- Choć jesteś Łowcą Nagród, to tak naprawdę jeszcze nie za bardzo rozumiesz globalnego działania wszechświata. Ledwo uszliśmy przed niechybną zgubą ze strony myśliwców Imperium, więc zapewniłem nam najlepszy możliwy azyl jaki mieliśmy w tamtej sytuacji do dyspozycji. Uwierz mi, przywiezienie Was tutaj również mnie nie jest na rękę, ponieważ dużo ryzykowałem. Może nie zdajesz sobie jeszcze z tego sprawy, ale los splótł Twój okręt i Twoją załogę z walką o wolność, z Rebelią, z nami, ponieważ Imperium nie spocznie, dopóki Was nie dopadnie. My zaś, ochronimy Was i wyposażymy w narzędzia pozwalające odzyskać wolność zarówno Wam, jak i zniewolonej galaktyce. Wystarczy, że spojrzysz na sprawy z odpowiedniej perspektywy, Kapitanie… - Powiedział Badlack.

- Zakładam, że przedstawiciel Imperium przedstawiałby ta sprawę całkowicie podobni tylko w drugą stronę. Raczej trudno nam będzie to sprawdzić i wolałbym tego nie robić. Paradoksalnie trudno jest stwierdzić, kto ma lepsze intencje, a każdy będzie zachwalał swoje. - Odszczeknął szybko Draug.

- Przedstawiciele Imperium dwukrotnie próbowali Was zabić, natomiast my nie dość, że pomogliśmy Wam uciec, to jeszcze oferujemy bezpieczne schronienie. Gdzie, do cholery widzisz podobieństwa, zwariowałeś!? Aktualna władza jest zepsuta, niesprawiedliwa i krzywdząca dla wszystkich, nie mówiąc o obywatelach, nawet dla samej ich władzy. My wyznajemy zupełnie inne wartości, sam się przekonasz. - Odparł William, odpychając Łowcę Nagród na bok, jednak nie wyciągając broni ani nie wykonując żadnych innych agresywnych czy prowokujących ruchów. Will po prostu z nadzieją i pewną dozą zrozumienia i sympatii spojrzał na Kapitana.

Draugdin spuścił nieco z tonu jednak starał się nie dać tego po sobie poznać. Schował swój blaster i kontynuował jeszcze przez chwilę dialog nadal jednak z pozycji siły stanowiska.

- Tak naprawdę stojąc po środku trudno stwierdzić kto ma rację, a ona zazwyczaj jest jak dupa czyli każdy ma swoją. Dlatego nigdy nie bawiłem się w politykę, żeby nie musieć wybierać, która strona ma rację czy po której stronie się opowiedzieć. Jeżeli Imperium zależy na tych danych aż tak bardzo to nie jestem pewien czy obrona i siły tej placówki Rebelii byłyby w stanie stawić im długo opór. Póki co opowiadam się za jedyną właściwą stroną czyli za moją i mojej załogi, a że mam rachunki do płacenia to czekam kto zaoferuje więcej. Dla mnie to tylko czysta transakcja. - Kończąc rozmowę dodał jeszcze tylko.
- I mam nadzieje, że kwestie jurysdykcji i Twojego miejsca na pokładzie Templara sobie wyjaśniliśmy. Jeśli nie to droga wolna.

Agent ponownie przewrócił oczami.
- Skoro zależy Ci przede wszystkim na sobie i Twojej załodze to doskonale widać, kto może Ci pomóc, a kto zaszkodzić. Z nami możesz osiągnąć wiele. Z nimi? Nic. Zupełnie nie ma tutaj znaczenia czy ta placówka przetrwa rajd Imperium czy nie, ponieważ to nie budynki i sprzęt wojskowy tworzą Rebelię, tylko wolne, walczące o swoje prawa i przekonania, odważne istoty ze wszystkich zakątków Galaktyki. Żeby być wolnymi. To wszystko co mam Ci do powiedzenia, sam zdecydujesz.

I zapadła niezręczna cisza.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 18-10-2019 o 12:55.
Draugdin jest offline  
Stary 18-10-2019, 13:57   #107
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=BNSMSXtHW4A[/media]
W srebrnych korytarzach Templara zapanowała niezmierna cisza. Kelsan włączył procedury chłodnicze, sprawdził stan wszystkich głównych systemów a potem zainicjował stan pogotowia bojowego, dając dostęp SID’owi do kontroli działek na wypadek jeśli sprawy potoczą się jak najgorzej. Na mostku został on i Flizzy, którego Kelsan z racji niesamowitej skromności, szczerości i przyjacielskości zdecydowanie polubił.

-Jeśli wszystko tu się ułoży zamontuje, zmienię waszą wieżyczkę w pomniejszy turbo-laser, może nawet znajdą się tu lepsze chłodziwa, bo z nimi niestety nie wyszło najlepiej a turbo-lasery z dobrym chłodzeniem to prawdziwy cud, miód, mullinna. Myślę, że Rebelia to dobry krok. Nigdy ich nie spotkałem Bratku i czuje się, zaskoczony że Willi, którego znałem z widzenia, ale był dla mnie zawsze uprzejmy a okazał się bojownikiem o wolność przed tymi far’shiz.

Kelsan pierwszy raz usłyszał tą nazwę, ale Flizzy przerwał na chwilę pokazując, że ma do powiedzenia coś ważnego.

-Na mojej rodzimej Androwedzie też był totalitarny rząd, jeszcze przed proklamacją Imperium… Partia far’shizowska- zamyślił się i znów spuścił nietoperze uszka- Wzięli moją matkę z ulicznej łapanki z względów na to że była Chadra-Fan. Podobno zmarła z wycieńczenia w obozie pracy. Ja zaraz po tym wydarzeniu uciekłem z moim ojcem, który zmarł na wirus płuc przez patogeny małej dzikiej rolniczej planetki, gdzie udaliśmy się na wygnanie… Ale to już przeszłość. Ważne, że…

Nagle doszły ich odgłosy podniesionego gniewnego tonu w korytarzu za mostkiem, między drobną mesą jadalną a łazienką, w środkowym przedziale górnego pokładu.

Kelsan i Flizzy nieco się zaniepokoili a RA-7 też jakoś dziwnie przepadł.

"Miej na uwadze, że... każdej chwili... przesłać te dane do Imperium jednocześnie zdradzając... lokalizację, co niechybnie skończy się pewnie tym, że ta placówka Rebelii zniknie w powierzchni planety szybciej niż bantha rodzi…"

Potem doszło do kolejnej gniewnej choć nieco cichszej wymiany ostrych zdań, głos ich kapitana zdawał się jednak najbardziej ognisty. Flizzy wiedział, że Badlack nie używa przemocy jeśli nie ma takiej potrzeby, ale nie znał ich nowego dowódcy na tyle, by mieć pewność, iż Willi nie skończy z spaloną głową. Po długo zdającej trwać chwili w końcu coraz cichsze rozmowy ustały i wszyscy znaleźli się na mostku.

-Gra wstępna za Wami?- palnął RA-7 (który nagle zjawił się jak szturmowiec cienia znów na mostku), ale każdy z organicznych członków załogi nie miał chęci na tak niski, ironiczny żart więc skupili się na tym co widzieli przez główne iluminatory YV-260.

A widzieli sporo. Rdzawą, błotniście-pylistą glebę z której wyrastały pomniejsze kępy karmazynowych trawiastych źdźbeł i wysokie na pół metra rozłożyste szare rośliny z mięsistym poszyciem, u których dość żywo wyrastały u góry bulwiaste minimalistyczne obłe kwiaty, zapewne te o których koszmarnych walorach smakowych wspominał SID opisując Carmesiię.

Dalej na pozostałych lądowiskach stały używane typowo przez Rebelię statki kosmiczne. Wyglądały jak kobieta po swoich najlepszych latach, starająca się maskować upływ czasu nadmiarem kosmetyków. Jednym słowem za nic nie mogły równać się z nieskazitelnym perfekcjonizmem TIE, ale Kelsan słyszał, że Rebelia w swojej polityce militarnej wybierała samych asów pilotażu, a X-Wingi są bardzo wszechstronnymi myśliwcami jeśli znajdą się w sprawnych rękach.

Chwilę też po tej pobieżne inspekcji zobaczyli grupę Rebelianckich Żołnierzy. Byli ubrani w proste piaskowe mundury khaki, nosili dość dobre nowoczesne durastalowe hełmy i standardowe dla tej organizacji przydziałowe karabiny jakich używał Nazz i Dazz. Teraz już zupełnie martwi.


Z przodu grupy szedł bardzo wysoki mężczyzna w późnej pięćdziesiątce choć nad wymiar pełen wigoru. Jego chód był oszczędny, ale pewny siebie wręcz dumny, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Miał przy boku taki sam blaster- DH-17- jakiego używał Badlack, był to bowiem standardowy inwentarz oficerskiej broni krótkiej rebeliantów. Z podobnie piaskowej jak jego obstawa kamizelki wystawała jasnoniebieska koszula o nienagannym surowym kroju.

Wyglądało na to, że muszą zejść z pokładu, co też zrobili. Oczywiście każdy przyodział się w broń, nawet Kelsan chwycił swój potężny, ale wyposażony w reduktor odrzutu DL-44. Za to RA-7 wydający się na podekscytowanego, jeśli można tak rzecz o droidzie z czarną maską twarzy i owadzimi fotoreceptorami, który to już trzymał oburącz miotacz karbonitu.

Ruszyli na dolny pokład przez przestrzeń magazynową, gdzie obok dwójki repulsorowych motocykli leżało marne posłanie Williama. Po chwili za autonomiczną ingerencją SID’a trap się otworzył i rozległ się syk rozgrzanej pary spuszczanej z systemów chłodniczych. Po chwili zapach tejże pary zelżał, choć był mocny, nieco duszący jak smog Bluudportu i poczuli ostrą, pikantną woń Carmesii, była bardzo angażująca zmysł węchu i jakiś sposób piękna jak cała planeta.

Badlack zasalutował Porucznikowi Greistonowi prawie z automatu na co odpowiedzieli tym samym gestem szeregowi, a Porucznik w kulturalny, nieco staromodny sposób się skłonił. Być może Flizzi’emu z tego powodu zaszkliły się oczka, ale sam Draug odczuł silną irytacje na ten rytuał zorganizowanej grupy militarnej, do których celów i środków po jakie sięgali ciągle miał duże wątpliwości.

-Kapitanie Badlack, witamy ponownie.- powiedział stoicko Porucznik Rebelii i dowódca placówki- Witam również niepokornych Łowców Nagród. Dużo o Was słyszeliśmy. Nie chodzi o relacje samego Kapitana, które były zdawkowe… po prostu baza “Alatddin” na bieżąco monitoruje i notuje wszystkie wydarzenia w tym sub-sektorze galaktyki.

Nagle nastąpiło pewne napięcie i każdy wiedział o co będzie chodzić. W dużej mierze młodzi, czasem jeszcze prawie chłopcy szeregowcy przybrali postawę gotowości.

-Prosił bym tylko z całą uprzejmością jaką mogę Wam zaoferować o złożenie ekwipunku bojowego do depozytu… Ansa jeśli pozwolisz.

I wtedy zza skrzyń składujących pojawiła się młoda kobieta, każdy z członków załogi bezsprzecznie stwierdził jej dużą urodę. Miała szerokie, sarnie oczy barwy ciemnego orzechu, jej figura była wyjątkowo smukła, a wzrost w porównaniu do typowej średniej gatunku ludzkiego był nad wyraz wysoki. Długie kasztanowe, lekko falowane włosy, spływały naturalnie na jej ramiona a dane przez naturę pełne usta zostały podkreślone łagodnym różem błyszczyku.

Nosiła elegancką, ale oszczędną brązową skórzaną kurtkę, szare wąskie seledynowe spodnie i podobnie jak reszta rebeliantów długie, wojskowe podbijane buty pasujące do koloru kurtki. Można było przyznać, że jej nos przeszedł jakąś operację jednak nie ujmowało to jej uroku.


Młoda kobieta najpierw spojrzała na Badlacka i uśmiechnęła się prawdziwym, wskroś łagodnym oraz szczerym i ciepłym uśmiechem. Oczywiście tylko Kapitan wiedział, że była przybraną córką Graistona, o którą dbał jak oczko w głowie co nie umknęło przynajmniej częściowo uwadze reszty załogi. Blask tej osoby nie pozostał obojętny również najmłodszemu na Templarze Kelsanowi. Dziewczyna na chwilę spuściła wzrok a potem wyzywająco się uldo niego uśmiechnęła.

-To jak najemnicy obejdzie się bez kłopotów?- odrzekła żartobliwie trzymając silnymi, wyszkolonymi ramionami poliplastowy pojemnik na uzbrojenie.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 18-10-2019 o 17:31.
Pinn jest offline  
Stary 21-10-2019, 04:59   #108
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug przyjrzał się bardzo uważnie kobiecie, która jak można było mniemać była tu prawdopodobnie przywódcą lub na pewno kimś bardzo ważnym. Nie sposób ocenić danej osoby po kilku wypowiedzianych słowach, a i żeby kogoś dobrze poznać to trzeba z nim kilka razy wypić i przynajmniej raz przeżyć wspólna walkę. Na to jednak na razie nie było ani czasu ani okazji.
Jedno co mógł na pewno stwierdzić, że kobieta była bardzo ładna.

Po ostatniej rozmowie z Badlackiem, żeby podkreślić tym razem spokojnie i nienachalnie fakt bycia dowódcą oraz, że pytanie było skierowane bardziej bezpośrednio do nich łowca odezwał się spokojnym i opanowanym głosem.

- Odkąd pamiętam zawsze mi się wydawało, że najemnicy - nieznacznie zaakcentował to słowo - byli bardziej od rozwiązywania kłopotów niż ich sprawiania. No chyba, że ktoś się prosił o kłopoty starając się nie wypłacić najemnikom umówionej nagrody za swoje usługi.

Zawiesił głos dla lepszego efektu po czym kontynuował starając się nie dać po sobie poznać jak bardzo są zmęczeni szybkością ostatnich wydarzeń i ucieczką nieco desperacką nie w pełni sprawnym statkiem.

- Podobno mamy w naszym posiadaniu coś bardzo cennego. Moje zlecenie opiewało na dość konkretna sumę, jednak w świetle ostatnich wydarzeń gdzie niejednokrotnie próbowano nas wysadzić z całym okrętem, zakładam, że cena znacząco wzrosła. Moja załoga potrzebuje odpoczynku, a nasz statek gruntownej i solidnej naprawy, a nie jedynie załatania uszkodzeń na szybko. - Tu Draug skłonił się w kierunku Flizziego. - Bez obrazy. Zrobiłeś co tylko mogłeś w tak krótkim czasie i przy tak ograniczonych możliwościach.

Łowca ponownie skierował swoje spojrzenie na jak mniemał dowodzącą to kobietę. Słuchała go uważnie bez ani jednego grymasu czy drgnięcia na twarzy. Albo doświadczony dowódca albo wytrawny gracz w sabbacca pomyślał sobie po czym dodał.

- Jeżeli mamy dalej rozmawiać i chcecie nas traktować poważnie to na tą chwilę proszę o te trzy rzeczy. Spokojne miejsce żebyśmy mogli odpocząć. Naprawę mojego statku, której koszt możemy odjąć od wysokości zapłaty za ten podobno tak cenny towar, który przypadkiem udało nam się odzyskać nieuszkodzony. Oraz o kredyt zaufania, gdyż mam nadzieję, że wzajemnie potraktujemy się poważnie i nie będziecie żądać od nas złożenia broni osobistej. Raz, że w moim przypadku trwało by to z godzinę, a dwa, że będzie to jak przypuszczam pierwszy krok ku porozumieniu.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 21-10-2019, 10:47   #109
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Badlack tym razem nie skomentował RA-7, nie było mu specjalnie wesoło. Bzdury, które opowiadał Łowca Nagród o podobieństwie Rebelii i Imperium spowodowały, że wewnętrznie nieco się wzburzył, a samego Kapitana na razie postanowił traktować z dużym dystansem i wyrozumiałością, gdyż najwyraźniej jego system wartości dalece odbiegał od Williama. Nie skreślił go jednak, dając mu szansę na zmianę poglądów, czując wewnętrznie, że ta istota, dokonując właściwych wyborów, może sprawić wiele dobrego dla tego świata.

Will nie wiedział skąd takie przeczucia się brały ani dlaczego w ogóle jeszcze stoi po stronie Drauga po tym wszystkim, ale nadal czuł harmonię i to coś niewyobrażalnego, nieuchwytnego, co zdołał przez ułamek sekundy poczuć, kiedy Flizzy podarował mu na chwilę swój "magiczny" kwiat... I to uczucie, ta harmonia, która wydawała się zamieszkać na stałe w sercu Williama Badlacka, podpowiadała mu, że tak powinien uczynić, przełknąć gorycz i dać Kapitanowi szansę. Uczucie to było tym bardziej surrealistyczne, że agentowi wydawało się, jak gdyby po raz pierwszy coś innego niż on sam, zaczęło nim kierować, coś większego, głębszego i zupełnie nieopisywalnego...

Zszedłszy z pokładu, Kapitan Badlack uśmiechnął się do porucznika, wykonując staranny salut.

- Miło Pana widzieć, poruczniku. - gdy zaś porucznik zwrócił się do Łowcy, Will odszedł dwa kroki w stronę grupy żołnierzy, zatrzymał się i odwrócił w kierunku załogi Templara, stając w wygodnej pozycji, manifestując w ten sposób niejako swoją podstawową przynależność w tym towarzystwie. Niewiele więcej mógł dla nich teraz zrobić, wszystko zależało od ich Kapitana i od tego, czy światła ideologia, pasja i poświęcenie w dążeniu do wolności tych istot zrobi jakikolwiek wyłom w zewnętrznej skorupie własnych ambicji i przykrych doświadczeń z przeszłości, za którą chował się ten zakuty w zbroję mężczyzna.

Na widok swojej przyjaciółki, Ansy, Will uśmiechnął się szeroko, ale ze względu na formalną sytuację, którą oboje rozumieli, na ten moment tylko dostojnie skinął jej głową i figlarnie puścił oko. Nie widzieli się od bardzo dawna, a od jakiegoś czasu również nie mieli możliwości porozmawiać i teraz, gdy kapitan Badlack zobaczył Ansę, wiedziony zaszczepioną mu przez kwiat harmonią w sercu, miał szczerą i ogromną ochotę przegadać z dziewczyną i całą noc, opowiadając jej o wszystkich historiach które go spotkały. A i sam był bardzo ciekawy co przez ten czas działo się tutaj, na Carmesii i czy wreszcie komuś udało się zdobyć jej serce...?

Słysząc pierwsze słowa Drauga, niezliczony już raz, Will ponownie przewrócił oczami. Badlack zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek się przyzwyczai do tych Kapitańskich narracji...

 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 21-10-2019, 12:38   #110
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Kelsan wraz z resztą członków załogi wysiadał z Templara, gdzie naprzeciw siebie zauważył grupę ludzi w mundurach khaki i hełmach. Każdy z nich posiadał karabin taki sam jak miał Dazz i Nazz. Na czele stał wysoki mężczyzna pod pięćdziesiąt lat, widać było że był chyba jednym z dowódców tegoż oddziału. Kelsan się wyprostował i schował DL- 44 za plecami. Wtem odezwał się ich nowy towarzysz podróży, czyli Will.

Widać muszą się znać - pomyślał mężczyzna i schował się na tyłach. Było ich czterech, więc mógł się się jedynie kryć za droidem albo ich kapitanem. Widząc sylwetkę Greistone'a od razu wyszedł zza jednego z członków załogi i spojrzał się na oporządzenie Tempesta, gdy wspomniane było oddanie broni. To taka standardowa procedura bezpieczeństwa na chyba każdej planecie. Kelsan padał na twarz obojętnie było mu, gdzie miałby spać, zwłaszcza po tak długim czasie spędzonym 'za kierownicą' Templara. Do tego ten ból głowy spowodowany przez statek, który widzieli na 'Wolności i Swobodzie'. Jednak, gdy wyszła przyboczna Greistone'a to tylko on wiedział kim naprawdę była Ansa. Ansa była przybraną córką jegomościa, z którym rozmawiał Badlack. Wtedy wtrącił swoje trzy grosze kapitan ze swoim 'kapitańskim żargonem'.

Ach skończ już z tymi popierdółkami - pomyślał tylko Kelsan widząc jak Tempest sili się na gesty w stylu 'nie zamierzamy oddawać wam broni. Bądźmy przyjaciółmi. Ple, ple, ple'. Zlustrował kobietę od stóp do głów i skwitował tylko Panią w myślach.

Za duże usta w stosunku do twarzy, nos natomiast za mały, oczy jakby wysysała energię z istot żywych. Nie w moim typie - w tym samym czasie to ona spojrzała na niego, a ten uśmiechnął się na siłę. Jedyne co pasowało mu to kolor włosów resztę mógłby usunąć ze swojej pamięci. Podobno kolor włosów zdradza twój charakter, ale co on tam wiedział. Sam był rudy, ale nie czytał nigdzie o tym jakim typem charakteru się odznaczał. Na razie milczał jak zaklęty.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172