Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2019, 21:34   #22
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Szpon Sułtana, Katapesh
4709 AR, 10-ty Desnus,
Wieczór

Ostatni etap podróży trwał równe trzy dni i trzy noce. W tym czasie karawana odwiedziła kilka oaz, wokół których rozwijały się mniejsze skupiska ludności. Podczas jednego z takich pobytów, Vathra, już długo po fakcie, dowiedziała się, iż jest poszukiwana przez straże Solku za rzekome morderstwo, dokonane na ochroniarzu pewnego wpływowego kupca oraz za brutalną próbę rabunku na nim. Na szczęście dla niej, źródłem tych informacji był Garavel, który ryzykując własną wolność, okłamał przedstawicieli władz, którzy podczas postoju w mieście przybyli do niego, zasypując go wieloma nieprzyjemnymi pytaniami.
- Powiedziałem im wtedy, żeś najprawdopodobniej jest zbiegłą niewolnicą, na którą natknąłem się podczas wędrówki przez pustynię i którą bezpiecznie zaprowadziłem pod bramy ich osady, gdzie też ostatecznie pożegnałem - mówił Garavel przy ognisku, kiedy wspólnie spożywali posiłek.
- Proszę, nie miej mi tego za złe, albowiem musiałem dać im odpowiedź, która jednocześnie ich usatysfakcjonuje i zarazem zdejmie czujne spojrzenia z moich barków. Dlatego po waszym powrocie tak bardzo nalegałem na jak najszybsze opuszczenie tamtego miejsca.
Po tych słowach przewodnik spojrzał w rozgwieżdżone niebo, po czym dodał już nieco ciszej: - Zaiste bogowie muszą nam sprzyjać, bo ani nie zatrzymano ciebie przy bramach, Vathro, ani też nikt nie wysłał za nami jeźdźców… To niewątpliwie dobry znak.

Trzeciego dnia podróży u boku enigmatycznego Garavela i jego ciężkozbrojnych katafraktów, karawana zaczęła powoli zbliżać się do Brunatnych Szczytów, spośród których najbardziej okazały był ten, którego przewodnik nazywał Bladą Górą. Dotąd morze wydm wydawało się nie mieć końca. Pustynne piaski omotywały ich, tańcząc i podskakując na wietrze jak zaczarowane. Najemnicy pomagali prowadzić objuczone wielbłądy, które z mozołem parły naprzód i z utęsknieniem wyczekiwały kolejnego przystanku w podróży. Słońce zaczynało chylić się już ku zachodowi, kiedy teren wokół nich stawał się jednocześnie mniej pustynny i zarazem bardziej pagórkowaty. Ustępująca pustynia zaczęła odsłaniać gołą, popękaną od suszy ziemię, która rozciągała się przez setki hektarów, aż do podnóża Brunatnych Szczytów. Odezwał się wtedy na głos Garavel, ogłaszając z dawna wyczekiwaną wieść:
- Jesteśmy już blisko celu naszej podróży.
Powiedział bez zagłębiania się w szczegóły ich przewodnik i rzeczywiście; na szczycie następnego wzniesienia najemnicy ujrzeli charakterystyczne, uschnięte drzewo, które Garavel nazywał Szponem Sułtana. Nazwa tego miejsca nie brała się jednak bez przyczyny, bowiem pozbawiona życia korona szaro-białego drzewa przypominała wystająca ze wzgórza szponiastą dłoń.
- Ongiś drzewo znaczyło granicę ziem, które należały do przodków księżniczki Almah. Był to wielce prosperujący region... - powiedział Garavel, ale zaraz po tym zamilkł na dłużej, wyraźnie czymś zaniepokojony.
Niedługo po jego słowach, na szczycie wzniesienia najemnicy ujrzeli ponad tuzin mężczyzn i kobiet, zebranych wokół rozbitego kupieckiego taboru. Przybysze szybko jednak zrozumieli, że coś tu nie gra, bowiem w ruchach tych ludzi wyraźnie widoczna była pewna nerwowość. Część z nich goniła za spanikowanymi i zdezorientowanymi zwierzętami hodowlanymi, które w popłochu rozbiegły się po wzgórzu. Inni zaś pędzili z wiadrami pełnymi wody w stronę centrum obozu, w pobliże uschniętego drzewa, skąd wzbijał się gęsty słup czarnego jak smoła dymu.

Zbliżając się do charakterystycznego wzgórza już znacznie pewniejszym krokiem, wszyscy członkowie karawany w końcu dostrzegli źródło problemów. Pomarańczowo-czerwone jęzory płomieni wystrzeliwały wprost z wnętrza jednego z zadaszonych wozów kupieckich, powoli ogarniając również sąsiadujące z nim drzewo i ryzykując podpaleniem resztę taboru. Gryzący oczy dym wydostawał się przez otwarte drzwi bogato udekorowanego wozu, wypluwając z jego wnętrza nie tylko opary, ale również karty. Jedna z nich, niesiona przez północny wiatr, zatrzymała się dopiero na piersi Jasara.


Garavel, a wraz z nim katafrakci oraz najęci na pustyni najemnicy, czym prędzej popędzili w stronę pożaru, aby spróbować pomóc jakoś zapanować nad chaosem, który tu zapanował. Wbiegli na szczyt wzgórza, gdzie ujrzeli wielki, biały namiot ze złoconymi frędzlami, z którego wyszła młoda kobieta w pięknych, długich szatach i kosztownej biżuterii. Otaczała ją pewna aura wyniosłości oraz władzy, która zdradzała jej prawdziwą tożsamość. Bez wątpienia była to kupiecka księżniczka Almah, o której tyle im mówił Garavel.
Kobieta władczym tonem rzuciła w stronę spanikowanego motłochu:
- Zdławić ogień! Szybciej! Weźcie się w garść i łapcie za wiadra! - Po tych słowach sama chciała rzucić się po zapasy wody, aby dać przykład innym, jednakże w półobrocie niemalże wpadła na Garavela i ruszających jej z odsieczą najemników.
- Ach! Garavel! - Niemalże krzyknęła z zaskoczenia, lecz na jej twarzy zamiast złości pojawił się delikatny uśmiech. - Przybywasz do mnie w samą porę, jak już zresztą masz w zwyczaju - powiedziała, po czym wykrzywiła głowę w bok, aby wyjrzeć ponad ramię Garavela i przyjrzeć się uważnie stojącym za nim najemnikom.
- Zagoń swoich ludzi do roboty. Ledwo co tu przybyliśmy i już cały obóz ogarnął chaos - mówiła stanowczo, tym razem o wiele bardziej poważnym i zaniepokojonym głosem. - Nie mogę dopuścić, aby kolejna porażka pokrzyżowała naszą misję.
Nim jednak kobieta zdążyła odbiec od Garavela, ten zdołał rzucić za nią pytanie:
- A gdzie cała reszta wyprawy? - Powiedział wskazując nieco ponad tuzin osób, które znajdowało się na wzgórzu.
- Na równinach… Rozszarpywana przez sępy - odparła bez większych emocji księżniczka, po czym sama rzuciła się po najbliższe wiadro.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-10-2019 o 21:07.
Warlock jest offline