Michicz dotarł do małej polanki, gdy spomiędzy drzew wyjechało czterech konnych. Jeden z nich prowadził luzaka. Zatrzymali się gdy zobaczyli Dragana.
- Dobrze, że już jesteście. - Michicz podbiegł do luzaka chowając broń, po czym sprawnie wskoczył na grzbiet konia. - Obcy jadą w stronę obozu. Nie wyglądają groźnie, ale mogą mieć coś wspólnego z wojskiem, które zajęło miasteczko. Wracamy w stronę polany, ale zostajemy w lesie. Zrozumiano? Wyjedziemy na polanę dopiero za plecami obych co by ich zmitygować gdyby chcieli jakieś wstręty czynić. Teraz za mną!
Michicz i sabaci zawrócili w stronę obozu. Zatrzymali się tak by osłaniały ich drzewa i wysokie krzewy. I czekali obserwując ruch w obozie. Michicz dostrzegł, że jakiś nowy szlachcic w obozie już się znajduje, ale ten chyba nie ma nic wspólnego z obcymi, którzy się zbliżają do polany. |