Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2019, 13:56   #42
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
W trakcie podróży, gdy jego towarzysze spędzali czas na nauce języków, czytania i pisania, Konrad oddawał się bardziej fizycznym aktywnościom. Ciągle jednak myślał o perle przekazanej im przez mistrza Gerarda, znanego wolfenburskiego maga i pijusa. Na wszelki wypadek schował ją głęboko do kieszeni i chwilowo przynajmniej zapomniał.

Zeszli na ląd w pewnej odległości od miasta zwanego często Klejnotem Imperium. Nuln, posttrzegane w całym Starym Świecie nie tylko jako ważny ośrodek gospodarczy i religijny, szczególnie dla wyznawców Sigmara, ale przede wszystkim znane ze swoich kuźni produkujących najnowsze wytwory myśli inżynierskiej, śmiercionośne bronie prochowe, zyskało na najeździe Archaona. Samo uniknęło zniszczeń, a po wojnie zapotrzebowanie na broń z Nuln wzrosło.

Ciemne chmury nad ich głowami w końcu w końcu zrealizowały swoją groźbę. Pierwsze krople uderzyły w pył na trakcie wiodącym do miasta, a już po chwili deszcz rozpadał się na całego. Do Zachodniej Bramy nie mieli daleko, może z pół godziny żwawego marszu, ale nim tam dotarli, przemokli na całego. Ubrania lepiły im się do skóry, a postawione wcześniej na sztorc włosy krasnoludów oklapły na boki ich głów. Sytuację pogorszył fakt, że musieli stracić czas na stanie pod czarnymi murami Nuln. Strażnicy miejscy skrupulatnie sprawdzali wchodzących do miasta, często przeprowadzając dokładne kontrole bagaży. Im udało się uniknąć przeszukania, ale zapłacenia podatku od każdej nogi już nie. Skrupulatność straży mogła jednak tłumaczyć brak chęci kapitana Ruuda do oficjalnego wpływania do portu.


Gdy weszli do Nuln, robiło się już ciemno, a nawałnica przybierała na sile. Woda przelewała się przez rynny budynków o stromych dachach, brukowane ulice zamieniały się w rwące strumienie niosące ze sobą wszelkie miejskie nieczystości. Wtedy to pierwszy raz w życiu poczuli czym jest deszcz w Nuln. Kuźnie pracowały pełną parą niemal bez chwili przerwy, wyrzucając z kominów w powietrze gęsty, czarny dym. Razem z dymem unosiła się w górę sadza, drobne, pyliste, niespalone cząstki. Wszystkie one teraz spadały na ziemię wraz z kroplami deszczu, ciemnymi, kleistymi, lepiącymi się do ciał tych, którzy nie schronili się jeszcze pod dachem. Czuli na ustach metaliczny, dymowy posmak. Ta płynna maź wpadała przez kraty ściekowe do słynnych nulnijskich kanałów, a nimi płynęła do Reiku. Zalewała też jednak nie tylko budynki i ulice, ale również miejskie studnie i targowiska oraz okoliczne pola zapewniające miastu żywność.

Peter Hochmeister odgarnął zlepione włosy z czoła wycierając się z wody i jednocześnie rozmazując nieświadomie czarne smugi po twarzy. Mrugnął zaskoczony widząc znajomą postać. Zdało się mu to niemożliwe, pomyślał, że to pewnie strugi deszczu zalewające oczy płatają mu figla. Żołnierska postawa tego mężczyzny, wypchany wojskowy plecak, włosy potargane na czubku głowy i wygolone z boków oraz tyłu zbyt mocno jednak przypominały mu człowieka, z którym wyruszyli razem z Wolfenburga.

Markusa Wolffa.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline