Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2019, 15:43   #296
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Po zlokalizowaniu wieżowca technicy zaczęli grzebać w sieci na temat jego właścicieli. Nie było zaskoczeniem kiedy okazało się, że to kolejne z kasyn i jednocześnie pralnia pieniędzy Czarnego smoka. Udało się nawet ściągnąć plany budynku. Niestety były to oryginalne plany, co z atym idzie ich atualnośc stała pod znakiem zapytania. Ale mieli ogólne rozeznanie, wind i klatek schodowych nie dało się przerobić.

Można było próbować wejść przez kasyno mieszczące się na parterze. Ochrona była solidna, ale tłok był atutem. Wejście przez dach też nie było wykluczone. Skok ze spadochronem i już byli na górze. Ale przed podjęciem decyzji Jax zarządził rekonesans.
- John, Raf i ty Fowler sprawdzicie okoliczne dachy i obejrzycie ten interesujący nas. Nasz rezydent załatwił wam papiery inspektorów pożarnictwa.
- To dlaczego na te papiery nie wejdziemy od razu do naszego celu?
- zapytał Tong.
- Topaz i jej strażniczka znają nas z wyglądu. Od razu będziemy spaleni.
- Mnie nie znają
- powiedziała Kim.
- Ale ci nie ufam. - chwilę czekał aż Kim zacznie oponować, ale najwyraźniej nie miała takiego zamiaru. - Wy trzej ruszacie zaraz, a wy dwaj zostawcie te komputery. Idziecie wygrać trochę pieniędzy. Chce znać dokładny rozkład kasyna, gdzie da się wejść niepostrzeżenie a gdzie już pilnują. Tylko ubierzcie się jak ludzie, a nie jak informatycy.
- Eej - powiedział z urazą jeden z nich wygładzający siatkowany podkoszulek i wsuwając głębiej stopy w klapkach pod stół.
- Dobra to już trzeci dach - mruknął Raf kończąc robić fotki dachu kasyna Kreeyanek oddalonego o jakieś sto metrów od nich. Stojący obok John bez słowa lustrował dach przez lornetkę. Wykrył już dwunastą strażniczkę. Wszystkie podobne do siebie jak bliźniaczki. Lecz inne niż te, z którymi rozprawili się w osadzie shokanów. Nie mniej po ruchach i zachowaniu poznawał, że nie są nowicjuszkami w fachu. Fowler zaś pilnował tyłów. I gdyby nie to nie zauważyłby poruszenia w cieniu nadbudówki nad mechanizmem klimatyzacji. Powoli rozsunął suwak kombinezonu by mieć dostęp do broni. To co go zaskoczyło, to że trzy gibkie sylwetki jednym skokiem znalazły się na środku, gdzie nie mieli żadnej osłony. Od razu poznał kim byli. Lin Kuei.
- Przybywamy w pokoju - powiedział jeden z nich. Smoke. Z prawej i lewej flankowali go Cyrax i Sektor. Tych John rozpoznał z czasów turnieju. Dalej na półkolem ustawiło się jeszcze dziesięciu Lin Kuei, wszyscy odziani na czarno.
- Mamy ten sam cel - powiedział Smoke - Zniszczyć Kreeyanki. Proponuję rozejm i wspólny atak. Na znak naszej dobrej woli pozwolimy wam odejść bez względu na odpowiedź.
 
Mike jest offline