Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2019, 02:36   #302
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
A dla łowczyni czas.. nagle przyśpieszył.

Najpierw był ogłuszający pisk, który poraził jej ciało. Co prawda zdołała ustać na nogach, ale czuła się jak pijana mając problemy z utrzymanie równowagi.
Potem coś uderzyło ją w plecy. Szpony wbiły się boleśnie w ramiona, a stopy oderwały od ziemi. Pęd na moment orzeźwił jej myśli. Unosiła się szybko w górę otoczona łomotem skrzydeł. Ogłuszającym łomotem.






Ptaszek!
Teraz wieloskrzydła bestia o wykrzywionym zwierzęcym grymasem obliczu. Uciekł wiedząc, że w małym pomieszczeniu straciłby przewagę jaką miał na otwartym terenie. Czekał na właściwą okazją, by porwać swą ofiarę.

Ściskając mocno ramiona Leiko zgruchotał jej kości czyniąc ręce bezwładnymi. A ją bezbronną. Jej ręce zwisały bezwładnie, jej ciało wypełniał ból, a duszę żal.
Przegrała. Przegrała. Przegrała…

Nieważne kto wygra w tej bitwie, ona i tak trafi w łapy mnichów. Ogłuszona piskiem Sakusei nie mogła jej pomóc. Gdy dojdzie do siebie, będzie już zbyt daleko od Ptaszka, by mogła pomóc porwanej łowczyni.
To… koniec…

Ta świadomość sprawiła, że po policzku kobiety spłynęła łza.

Obciążony Ptaszek nie był co prawda za szybki, zdołał już jednak wznieść się ponad dachy i…
Wrzasnął z bólu. Z zaskoczenia. Kilka jego skrzydeł oderwało się od ciała znacząc swój upadek strugami krwi. Puścił swą ofiarę, a Leiko odruchowo przygotowała się, by wylądować stopami na ziemi. Udało się, choć bolało przy upadku. Strzaskane barki pulsowały bólem, krew lała się obficie. Ale nie to było zmartwieniem dla Maruiken, nie teraz...
Nie teraz, gdy widział swojego wybawcę lądujące gładko na przeciwnym dachu po zadanym ciosie. I szykującym się do ataku.






Jej obrońca.
Jej tygrys.

Nie był to młody Kirisu, z którym Ptaszek mógłby się rozprawić bez większego problemu. To była bardzo elegancka i bardzo finezyjna bestia. Niemniej potwór mnichów próbował.
Wydał z siebie pisk, który uderzał jakby falą, widoczną w drgającym powietrzu. Ranna i bezbronna łowczyni mogła się tylko przyglądać, jak ronin błyskawicznie zeskoczył unikając tej fali ogłuszającego pisku i zbliżył się do potwora. Uderzył zamaszystym cięciem. Ptaszek nie mogąc się poderwać do lotu, nadnaturalnie szybko zasłonił się ocalałym skrzydłem. Kość okazała się równie twarda jak miecz, ale potwór nie był szermierzem. A Sasaki tak. Ostrze ześlizgnęło się po kości równocześnie z rękojeścią zmieniającą położenie w jego dłoni. Długie ostrze trzymane tyłem posłużyło do błyskawicznego i śmiertelnego pchnięcia w krtań. Ale Kojiro nie ryzykował. Wyszarpnął ostrze, obrócił się błyskawicznie tnąc po łuku, tym razem celnie trafiając w staw i odcinając kościane skrzydło, a potem robiąc krok do przodu kolejnym zamachem zdekapitował już martwego wroga.
Wyprostował się i niedbałym ruchem strzepnął krew z ostrza swojego miecza.

Ptaszek, ta zmora dla Leiko, nie żył. A ona karmiła się jego zgonem lecząc rany za pomocą swojego oka. Nigdy demoniczna energia pochłaniana przez jej oko nie smakowała tak słodko… zemstą.

Ale za szybko zginął. Za łatwo. Gdyby to zależało od Leiko, gdyby Ptaszek był na końcu ostrza jej wakizashi, to cierpiałby długo i niezwykle boleśnie. Za Płomyczka, za siebie samą. Ale był martwy, tym razem już nie było ku temu żadnych wątpliwości. Tylko to było ważne.

A Maruiken.. ona znów mogła ruszać ramionami. Niepewnie, bo chociaż esencja bestii leczyła rany i przywracała siły, to nie była w stanie wyprzeć wspomnień zgniatanych kości, bólu.. i równie straszliwego poczucia porażki. Te wspomnienie nadal były przerażająco żywe. Dobrze czuła szpony rozszarpujące jej skórę i łamiące kości. Serce w dalszym ciągu łomotało mocno w jej piersi, krew szumiała w uszach, a policzek nadal był mokry od łzy, którą zdołał wycisnąć z niej Ptaszek.

Chwiejnie, niczym młoda sarenka stawiająca pierwsze kroki na chudych nóżkach, podniosła się z kucek i ruszyła w kierunku młodego lorda Sasaki. Jednak nawet jeśli ciało wypełniało się energią, to umysł jeszcze nie otrząsnął się z szoku. I to spowodowało, że zachwiała się i przed upadkiem poratowało ją oparcie się plecami o ścianę najbliższego domostwa. Ciężkie westchnienie wyrwało się z jej piersi.

-Poradziłabym sobie -odezwała się Leiko drżącym głosem, jednak słaby, figlarny uśmieszek majaczący na jej ustach świadczył o tym, że bynajmniej nie miała za złe swemu tygrysowi tego wtargnięcia. Iye.. choć już niejeden raz kataną pozbawiał życia jej wrogów, to pierwszy raz była mu tak niewyobrażalnie wdzięczna za nagłe pojawienie się w odpowiednim czasie i miejscu. Gdyby nie Kojiro, to ciągle byłaby bezbronną zwierzyną w szponach Ptaszka, który zwycięski poniósłby ją prosto w łapska mnichów. I nic nie mogłaby zrobić. Pogruchotana nie potrafiłaby się bronić.

Jej fala wdzięczności wobec ronina była tak silna, jak świadomość tego otarcia się o własną porażkę. I jedno i drugie wstrząsnęło jej duchem. Starała się zachować swą maskę niewzruszonego spokoju i elegancji, ale tyle lat doświadczenia nie zdołało jej przygotować na bycie łamaną z taką łatwością, jak gdyby była zaledwie źdźbłem trawy. Przesłoniła dłońmi usta, a także oczy przymknęła w próbie uspokojenia zszarganych nerwów.

-Z pewnością poradziłabyś sobie, Leiko-san. Ale skoro byłem w okolicy, to nie mogłem się oprzeć okazji do bycia twoim wybawcą. Gomenasai… wybacz męską słabość do popisów.- odparł mężczyzna łobuzerskim tonem, uśmiechając się lekko gdy podchodził do niej.






“Nie dostrzegał” jej drżącego ciała, “nie dostrzegał” lęku w jej spojrzeniu. “Nie zauważał” słabości.
Płynnie schował katanę na plecy i nagle pochwycił kobietę za dłoń, a potem pociągnął ku sobie. Znalazła się w jego ramionach, poczuła jego dłonie na swoich pośladkach.

-Brakowało mi wspólnych nocy.- wymruczał udając, że za jego słowami kryje się tylko pożądania. Naiwny… Maruiken przejrzała jego zamiary, czułość ukrytą pod maską lubieżności. Dał jej okazję do dyskretnego wypłakania strachu wtulając twarz w jego ubranie. Pozwalał być jej słabą i mieć pewność, że ta chwila słabości będzie ich niewypowiedzianą tajemnicą.

To było.. miłe.
Kobieta chowała twarz w miękkim materiale odzienia swego yojimbo. Powoli uspokajała się zamknięta w rozkosznej pułapce jego ramion, zapachu i cieple, które pozwalały jej myślom powędrować ku wspomnieniom innych nocy spędzanych w jego drapieżnym towarzystwie. Niełatwo było w to uwierzyć po tym co dopiero się wydarzyło z jej ciałem, ale Leiko czuła się teraz.. bezpiecznie. Przynajmniej na tych kilka chwil.

Zadrżały jej ramiona, lecz to nie szloch nimi wstrząsnął, a.. chichot. Bezczelny ronin.
-Zatem jesteś teraz zadowolony, Kojiro-san? W końcu jesteśmy tutaj oboje i mamy przed sobą jeszcze długą noc -szepnęła z wysokości jego klatki piersiowej. Zaraz odwróciła twarz od mężczyzny, aby niedostrzegalnie dla niego przetrzeć palcem kącik oka i jeszcze musnąć wargi malowane barwnikiem, z pewnością już rozmazanym po intensywnych łowach.
Dopiero po wykonaniu tych poprawek uniosła spojrzenie na swego pięknego tygrysa -Tylko my dwoje, nasi sojusznicy, armia demonów, mnisi oraz ich polujące na mnie zwierzaczki. Czy właśnie za taką nocą zatęskniłeś?

- Za zdecydowanie mniejszym towarzystwem. Tylko my dwoje… by mi z pewnością wystarczyło. Armia demonów brzmi kłopotliwie, mnisi i ich kreatury też. Niemniej jeśli jakieś potwory będą przeszkodą tej nocy, to z pewnością zostaną… usunięte z naszej drogi
- jego niezachwiana pewność zawarta w każdym słowie, w ustach innego mężczyzny mogła być poczytana jako pyszałkowatość. Ronin jednak wielokrotnie udowodnił, że swoje słowa mógł potwierdzić czynami. A i Leiko nie miała złudzeń. Sasaki nie był arogancki w swojej naturze. Ani przez chwilę nie lekceważył Ptaszka. To że pokonał bestię tak łatwo wynikało z tego, że zyskawszy przewagę zaskoczenia nie pozwolił przeciwnikowi na nic poza desperacką obroną i każdym kolejnym cięciem swojej katany eliminował kolejne atuty przeciwnika.
I ta niezachwiana pewność przynosiła ulgę łowczyni. I nadzieję na zwycięstwo.

Być może to scalająca się z jej duszą i ciałem esencja bestii budziła w kobiecie nagłą żarłoczność. A może ta fala wdzięczności w końcu odnalazła ujście. Bądź wpłynęły na nią jego słowa i ta pewność siebie, której miał wystarczająco dla nich dwojga.
Któraś z tych emocji, lub wszystkie wymieszane razem pod wpływem słabości sprawiły, że po krótkiej chwili przyglądania się mężczyźnie w milczeniu Leiko dłońmi sięgnęła ku jego twarzy o ostrych rysach. Z czułością ujęła jego policzki, opuszkami kciuków musnęła linię jego żuchwy.
-Domo arigato, mój słodki tygrysie -gorącym szeptem rozpieściła jego wargi, nim złożyła na nich pierwszy pocałunek od tak długiego czasu. Nie był delikatny, ani przesadnie przepełniony tęsknotą. Iye, Leiko z drapieżną namiętnością smakowała usta swego kochanka, jak gdyby każdy pocałunek dodawał jej sił i pomagał odganiać coraz to kolejne okruchy strachu.

Dobrze wiedziała, że nie był to czas, ani miejsce na takie czułostki. Zamiast stać w uliczce powinni odszukać Sakusei i Daikuna, potem ruszyć w dalszą drogę ku sercu Shimody. A jednak co dopiero otarła się o los gorszy od śmierci - o zostanie strzaskaną, porcelanową lalką zdaną na łaskę mnichów oraz ich mroczne rytuały. Ta świadomość sprawiała, że pragnęła wykorzystać tę ulotną chwilę, w czasie której byli tylko we dwoje. Kolejna taka może się już nie zdarzyć tej nocy.

Ronin odpowiedział na ów pocałunek poddając się mu z dziką namiętnością, wyrażaną pieszczotą języka, jak i silnymi dłońmi ściskającymi pośladki Maruiken. Teraz… czuła to pożądanie, ten ogień który tak przyjemnie potrafił spalić ich każdej wspólnej nocy.

Nie łatwo było się rozstać z ustami kochanka i wrócić do wrogiej rzeczywistości Shimody. Ale w końcu Leiko zmusiła się do złożenia ostatniego pocałunku, do ostatniego muśnięcia językiem, do skubnięcia ząbkami jego dolnej wargi.

-W innych okolicznościach właśnie teraz chwyciłbyś mnie w ramiona i porwał do opuszczonej chatki, gdzie ani chwili byśmy nie spędzili na rozmyślaniach o mnichach.. -zamruczała tęsknie za ich dawnymi spotkaniami -Będziemy musieli to nadrobić, kiedy już będzie po wszystkim, ne?
Coś zdołało odciągnąć uwagę łowczyni od ciemnych oczu i nęcących warg Kojiro. Opadający przy jego twarzy niesforny kosmyk, jeden z wielu w które tak ulubiła wczepiać się dłońmi. Pochwyciła za niego palcami. Figlarnie naplotła kosmyk na palec, ale z oczu powoli odpłynęła wesołość -Teraz powinniśmy odnaleźć Sakusei-san i naszego znajomego pielgrzyma. Zostali w tyle, gdy zaatakowała nas ta.. kreatura.

Ostatnie słowo wypowiedziała z nienaturalnym dla siebie wstrętem. Zza ramienia swego yojimbo zerknęła w kierunku leżącego nieopodal ciała. Trudno było w tym kłębowisku piór, krwi i ludzkiej skóry rozpoznać jej okrutnego prześladowcę, ale Ptaszek nawet po śmierci przyprawiał Leiko o nerwowość. Ten zwierzaczek udał się Chińczykom.

Czy był podobny Kasanowi? Hai, z pewnością. Przynajmniej na tyle, na ile mogła ocenić Maruiken po bardzo, bardzo bliskich spotkaniach z każdym z nich. Jednak który z nich był ulubieńcem mnichów? Który z tych potwornych eksperymentów przyprawiał ich o dumę?
Kasan ukrywający swą odrażającą naturę za łudząco ludzką maską?
A może właśnie Ptaszek całkiem pozbawiony człowieczeństwa, nawet w swej ludzkiej postaci bardziej przypominający dzikiego drapieżnika niż mężczyznę?

Zaledwie.. hai, zaledwie kilka godzin temu to właśnie Kasana uznawała za najbardziej wymagającego ze wszystkich przeciwników napotkanych na ziemiach klanu. Iye, być może nawet ze wszystkich napotkanych w swoim życiu. Ale teraz tamta potyczka z nim sprawiała wrażenie tak.. trywialnej. Samuraj był arogancki, mnisi nie pozbawili go ludzkich słabości. Z łatwością mogła je wykorzystać przeciw niemu, bo chociaż w oczach swych sojuszników była łowczynią demonów, to naprawdę specjalizowała się w.. ludziach. Szczególnie w mężczyznach. Ich sekretach, pragnieniach i słabościach właśnie.

Ale Ptaszek był krwiożerczą bestią zerwaną z łańcucha. Nie widział w niej kobiety, nie dostrzegał kuszących wdzięków jej ciała. W jego oczach Leiko była tylko zwierzyną, którą instynkt drapieżcy nakazywał mu schwytać i dostarczyć swoim panom. W tym celu został stworzony. I jakże niewiele brakowało, aby zakończył swą misję sukcesem..

Odruchowo poruszyła ramionami, jeszcze niedawno miażdżonymi stalowymi szponami tej kreatury. Ale już nie czuła bólu, nie była bezbronna.
A mimo to.. grymas przeciął jej twarz. Pochłonięta energia perfekcyjnie zagoiła wszystkie rany ciała, ale nie miała mocy sięgnięcia głębiej. Upiorny Ptaszek, jak żaden inny potwór, wypalił swe piętno w duszy Maruiken Leiko.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem