Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2019, 13:15   #103
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
W trzewiach Templara zapanowała cisza. Nikt nie odczuwał jej jako niezręczną, wszak były tu same dojrzałe osobniki i prawie każdy z nich miał przydzieloną rolę. Za to RA-7 miał dziwne wrażenie w swoich obwodach empatycznych. Coś co algorytmy auto analityczne mogły nazwać chęcią cynicznego uśmieszku i chyba tak było. Zza szerokiego iluminatora rozciągał się wielki nieskończony tunel poza miejscem i czasem prowadzący ich już do Carmesii. Trzy skoki w pozornie losowe lokacje powinny zagubić Imperialny ogon.

Tylko Kelsan nie podzielał tej pewności. Siedząc w oszczędnej, malutkiej łazience przyglądał się swojej twarzy, ognistym włosom i zarostowi nie trymowanego od całego jakże szalonego tygodnia. Miał podkrążone oczy, obmył twarz chłodną wodą. Flizzy idealnie naprawił systemy filtrujące, i według SID’a w życiodajnym płynie nie było najmniejszego śladu napromieniowania. Zresztą SID doskonale, najlepiej jak potrafił wykonał diagnostykę medyczną. Przemęczenie, to mogło być tylko przemęczenie. Wszak ostatnio mało spał a latali po Zewnętrznych Rubieżach jak piłka tensinn’owa na korcie galaktyki. Ale działo się z nim coś dziwnego. Bał powiedzieć się o tym reszcie załogi, nawet a może szczególnie Draugowi. Do tego jego przyjaciel zmarł tak bezsensowną śmiercią, a oni mieli plany inwazji na przestrzeń Huttów. Przemył jeszcze raz twarz lodowatą wodą, potem przyciął zarost i znów siadł za sterami, przyglądając się kojącym wskaźnikom kokpitu.



Badlack dostał kwaterę w hangarze magazynowym. Przez chwilę przyglądał się kilku nie najgorszej klasy ścigaczom i swojemu posłaniu. Prosty materac z szarą kołdrą i jedna żółkła poduszka plus wyjątkowy brak podgrzewania w porównaniu do górnego, pokładu Templara. Nie chciał jednak narzekać, choć kapitan wyjątkowo działał mu na nerwy. Zignorował to jednak próbując uzyskać spokój i w jak najbardziej analitycznym trybie myślenia rozważyć całą dotychczasową sytuację.

Dla dodatkowej dawki uspokojenia z płaszcza (który po raz kolejny świetnie chronił go przed zimnem) wyjął olej do broni i zaczął czyścić DH-17. Miał go od sześciu lat i pomimo wielu różnych warunków środowiskowych, dzięki starannej konserwacji był prawie jak nowy.

Przypomniał sobie jak pierwszy raz w pewnej kantynie na Tatooine (strasznie gorącym zaścianku o piekielnie grzejącym podwójnym układzie gwiazd), w Mos Eisley naskoczyło na niego pięciu urżniętych i naładowanych lokalną przyprawą osobników rasy Nikto. Wiedział co robić. Dwadzieścia sekund ciągłego ognia, trzydzieści dzięki ulepszemu ogniwu zasilającemu. Seria starannie zabiła ich wszystkich w niecałe trzy sekundy. Padli niczym domino. Wtedy jakiś brodaty starzec w brązowych łachmanach z którego bił dziwny spokój spojrzał na niego i powiedział jakąś bzdurę w stylu, “celne oko rewolwerowcu”. Od tamtej pory zaczął tak siebie nazywać. Z wspomnień i rytuału dbania o broń wyrwał go cichy skrzekliwy głos.

-Wszystko w porządku Bratku?- rzekł Flizzy, który pierwszy raz od chyba trzydziestu godzin wyszedł z maszynowni.- Nie przejmuj się, Will znam się na ludziach. Oni są w porządku. Po prostu dużo przeszli w ostatnim czasie. Cholernie boli mnie co stało się z naszą stacją. Tyle śmierci. Nie wiem co o tym myśleć. Ale mam coś co zawsze mi pomagało.

Drobne uszka niziołka oklapły w smutku, zmieszanym w dziwnym spokojem a ten zaczął grzebać w kieszeni swojego kombinezonu mechanika, ozdobionego tysiącem plam po smarze. Wyjął z szklanego słoiczka mały kwiat. Był naprawdę piękny. Z środka wystawały trzy małe pulsujące słabym białym światłem pręciki a cztery płatki mieniły się żywo, tanecznie w kolorze ciepłego, łagodnego pomarańczu.

-To Nisanderos Magnifico. Z mojej rodzinnej planety. Mówi się, że zostały stworzone jako sam dar Bogini Ashwendy i moc jest w niej silna. Wiem mój Bratku, że pewnie nie jesteś religijny, ale weź go w dłoń i powąchaj a może coś poczujesz.

Badlack tylko dziwnie się uśmiechnął, był zbyt zmęczony, że silić się na aktorstwo, więc wziął kwiat Nisanderosa i zgodnie z zaleceniem chwycił go delikatnie w obie dłonie, podnosząc go do nosa.

Woń była słaba, ale kojąca, przenikała serce, duszę, umysł.

-Zamknij oczy.- powiedział Flizzy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Lm-4Jrg9w[/media]

William tak zrobił choć odczuwał spory cynizm. Nagle jednak jak delikatna morska bryza u schyłku Koreliańskiej jesienni między światem zewnętrznym i wewnętrznym powstała jakaś wspólna droga. Chłód magazynu, odległy szum silników, własny oddech, własne myśli złączyły się w jedność a jakaś jasna aura zapewniła go o czymś tak potężnym i zawsze stojącym przed bytem Badlacka, który tylko nigdy tego nie spostrzegał.

Otworzył oczy czując coś co go odmieniło, choć nie potrafił nazwać tego słowami. Z naturalną wdzięcznością oddał kwiat Chadra-Fanowi a ten schował go do słoiczka uśmiechając się.

-Jesteś dobrą osobą Will.- powiedział a potem nieśmiało w szybkich ruchach typowych dla tej rasy znikł na schodach na górny poziom.




SID zakomunikował na interkomie całego Templara iż za dwie minuty wyjdą z nad-świetlnej. Wszyscy się przygotowali i znów ich ciała, kiedy tylko wyskoczyli zamieniły się w kluskę długości siedmiu mil, tak iż każdy doznał zawrotów głowy. RA-7 skończył się ładować, a Flizzy i Badlack po krótkiej chwili znaleźli się na mostku.

Wśród purpury okolicznej mgławicy wokół znajdowała się naprawdę piękna planeta z majestatycznymi pierścieniami. Jej oceany przez dwie czerwone, ale dalekie gwiazdy nabrały takiej samej barwy. Dalej rozsypane jak z przewróconej solniczki jawiły się drobne archipelagi i gęste kłęby azotowo-tlenowych chmur . Badlack uśmiechnął się.

-To tu?- powiedział ktoś z załogi.

-To tu.- odrzekł rewolwerowiec.

[media]http://i.ytimg.com/vi/BaGFmfi-mOY/maxresdefault.jpg[/media]

Kelsan poprosił o globalną lokalizację tego drobnego posterunku, a Will czyniąc jakby już kultywowany od ucieczki z stacji proceder siadł na fotelu przed komputerem nawigacyjnym i wbił koordynaty geo-lokalizacyjne. Potem skierował się pod pretekstem na “potrzebę” choć mogło to zabrzmieć dziwnie, bo sikanie w czasie wchodzenia w atmosferę było trudniejsze niż po dużej dawce alkoholu. Badlack wyjął PDA i podając swój kryptonim powiadomił Porucznika Greistona, iż niedługo zjawi się z cennym ładunkiem.

-Przyjąłem Paladyn-7. Macie zgodę na podejście. Tylko Wasza sygnatura…

-Ostrożności nigdy za wiele.

-Zgodzę się.- odpowiedział Greistone i Badlack złapał się poręczy bowiem zaczęli procedurę wejścia.




Lecieli na niskim pułapie, a Kelsan zmniejszył ciąg silników do 10%. Wydawało mu się, że zmierzają donikąd a ten cały Badlack zwyczajnie ich oszukał. Potem zobaczył wyłaniającą się zza horyzontu wysoką wieżę, może nawet starszą niż Stara Republika. Kiedy zbliżyli się, całą już załoga spostrzegła kolejne iglice i kopuły, pokryte patyną. Cały kompleks posiadał bardzo egzotyczną, zdobniczą stylistykę. Potem pilot zrozumiał wszystko w jednej sekundzie. Na nowo zbudowanych stanowiskach do lądowania stało sporo X-Wingów, kilka A-Wingów i dwa duże U-Wingi oraz kilka stanowisk szybkostrzelnych, czterolufowych działek przeciwlotniczych.

-Rebelia…- powiedział mimowolnie Kelsan.

Na zaszyfrowanym, kanale Badlacka pojawiła się prośba o kontakt. Agent wyjął złącze z PDA i włożył do portu komputera. Kanał komunikacyjny stał się otwarty i zsynchronizowany z YV-260.

-Witamy w domu Paladyn-7. Witam nową załogę. Macie zgodę na lądowanie.
Platforma 9. Bez odbioru.- powiedział ciepły żeński głos.

Po chwili na wspomnianym miejscu zaczęły migać czerwone diody a repulsory przy zgaszonych silnikach i z wielkim talentem pilotażu Kelsana sprawiły, że Templar znalazł się prosto w Rebelianckim posterunku razem z cennymi danymi wywiadowczymi. Wszyscy mieli zamiar już wychodzić, Flizzy z zrozumieniem i podziwem patrzył na Williama, ale każdy z członków załogi wiedział, że zanim spotkają się z rebeliantami musi dojść do “pewnej rozmowy”.

Carmesiia stała przed ich oczami... Była wyjątkowo piękna.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 11-10-2019 o 14:40.
Pinn jest offline