Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2019, 17:11   #165
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Belina zastanowiła się nad słowami Manei.
- No dobrze, zostanę i będę trzymać pieczę nad wszystkim. I nie martwcie się, nie odpłyniemy bez was tym razem. Tylko proszę was o jedno... jeśli jeszcze będzie to możliwe, wróćcie z Jasperem na statek. To dobry chłopak, też nie chciał was oszukać - powiedziała, patrząc na każde z was z osobna. - Lanteri nic nie wspominała o zagrożeniach, ale skoro to dawna wyspa cyklopów, to pewnie będzie niebezpiecznie.

Chwilę później Antonova została zaprowadzona pod pokład, związana i obserwowana przez dwóch marynarzy. Balgrim zaszył się w kuchni i przygotował wam wyprawkę na podróż - sakwę pełną pyszności: był tam ser, chleb, jakaś wędlina, ryby w słoiku, orzechy i kawałek ciasta.
- To, co najlepsze wam dałem, będzie smakować, wiem to na pewno - rzucił, śmiejąc się rubasznie. - Powodzenia, mam nadzieję, że dorwiecie tę sukę, bo sporo nam krwi napsuła przez te wszystkie lata.

Dozbroiliście się w zbrojowni i mogliście ruszać. Po zejściu na ląd Aza od razu przywołała wilka, któremu dała do powąchania ciuchy Lanteri otrzymane od Beliny. Psowaty niemal od razu złapał trop, przeciął plażę i ruszył wąską ścieżką w gęstwinę drzew i krzewów, którą każdemu z was ciężko by było wypatrzyć. Podążyliście za nim, zagłębiając się w zieloną puszczę i co chwilę musieliście narzucać szybsze tempo, by nie zgubić wilka. Najgorzej miała oczywiście Aza, ale nie zostawiliście towarzyszki, zwalniając co jakiś czas, by mogła za wami nadążyć.

Wilk, którego Aza musiała przywoływać co jakiś czas, prowadził pewnie i po jakimś czasie znaleźliście się na dość szerokiej ścieżce, która zaprowadziła was do wysokiego na dwadzieścia stóp obelisku. Gdy podeszliście bliżej, ujrzeliście jedynie zwietrzałe słowa wybite na monolicie w języku, którego żadne z was nie rozumiało. Nieopodal dostrzegliście natomiast wartko płynący, głośno szumiący wodospad, który prawdopodobnie prowadził do ukrytej siedziby cyklopów. Tak przynajmniej twierdziła Julia.


Zeszliście ze ścieżki i podążyliście brzegiem niewielkiej rzeczki przecinającej puszczę, a gdy znaleźliście się przy wodospadzie, ruszyliście ostrożnie w jego stronę, skacząc po mokrych kamieniach. W pewnym momencie Darvan poślizgnął się na jednym z nich i wpadł do wody, jednak inni również nie mieli powodów, by się cieszyć, gdyż wodospad rozbryzgiwał wodę tak energicznie, że oni też byli cali przemoczeni, nim zdążyli do niego dotrzeć. Za ścianą spadającej wody Jamash dostrzegł jaskinię, więc najostrożniej, jak się dało przeszliście przez wodę rozbryzgującą się na waszych ciałach i znaleźliście w niewielkim, naturalnym, skalnym przedsionku.

Otarliście wodę z mokrych twarzy i włosów, a pierwsze, co rzuciło się wam w oczy, były otwarte na oścież ogromne, ciężkie dwuskrzydłowe wrota pokryte dziwnymi runami. Pod jedną ze ścian leżał Jasper, do którego momentalnie podbiegliście, jednak mężczyzna nie miał szczęścia - rana na poderżniętym gardle zdążyła już zmatowieć, a podbite, otwarte oczy wpatrywały się poza rzeczywistość. Wiedząc, że nic już dla niego nie zrobicie, ruszyliście przez wrota, wchodząc do długiego i wysokiego na dwadzieścia stóp korytarza oświetlonego co jakiś czas pochodniami.

Mniej więcej w połowie korytarza dostrzegliście dwie rozbite, kamienne rzeźby cyklopów - ich układ na podłodze mógł świadczyć o tym, że te ożyły, gdy w środku pojawili się nieproszeni goście. Ściany pokryte były jakimiś przedziwymi runami oraz malunkami przedstawiającymi sceny bitew pomiędzy cyklopami i jakimiś wężopodobnymi stworami. Dochodząc do końca korytarza, dostrzegliście kolejną rozbitą rzeźbę, na której leżało... ludzkie ciało (a przynajmniej tak się wam wydawało) jakiegoś łysego mężczyzny. Częściowo okryte było bandażami i leżało twarzą w dół, tak, że mogliście dostrzec tylko plecy, ręce i nogi. Oprócz tego, po obu stronach korytarza biegły odnogi do kolejnych pomieszczeń. Trzeba było zdecydować, w którą stronę ruszyć.

 
Mroku jest offline