Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2019, 12:24   #156
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
W Medvednyj panowało poruszenie. Ungołowie szykowali się do obrony osady. Wzmocniono straże na bramach i rozesłano patrole po okolicy. Gdy oni próbowali uzupełnić zapasy, znalazł ich Gornov.

- Czego się dowiedzieliście?

Yarislav, jak niemal każdy niepiśmienny, miał względnie dobrą pamięć. Nigdy nie mógł posiłkować się notatkami. Cytować jednak nie potrafił równie jak pisać.

- Że czarnoocy mieszkają w sąsiedztwie od dawna. Jeżlim dobrze zrozumiał - obejrzał się na krasnoluda - to skupia ich jedna góra. Nie wiem która.

- Po śladach będzie można iść, a choć w górach trudniej to taka masa ludzi trop pewnie zostawi. Zwłaszcza jak który z jeńców się postara -
podpowiedział Rusłan.

- Nie bardzo to pomocne… Nic o nich więcej nie było w tym notatniku?

- Może i było
- odburknął Gnimnyr. Za bardzo nie podobało mu się, że notatnik stał się tak popularny. - Pisze tam coś o chorobie, co ludzi zmienia. A poza tym dużo różnych rzeczy, których ja sam do końca nie rozumiem, więc i Wy atamanie pewnie nie pojmiecie.

- Ja nie pojmę?
- głos Gornova wyraźnie się utwardził. - To może wy pojmijcie, że chodzi o życie kilkudziesięciu ludzi. A może i o wasze. Nie jestem w stanie zapewnić wam bezpieczeństwa. Wysyłam oddział za porwanymi, a reszta ludzi zostaje, by bronić Medvednyj.

- Nasze życie jest na szlaku, nigdzie nie zagrzaliśmy miejsca. Pójdziem z waszym pościgiem, niby byście sobie poradzili…

- Z nami? A jak krasnolud na tym swoim osiołki ma nadążyć?
- Ataman pokręcił głową. - Wasza sprawa, co zrobicie, ale moi nie będą zwalniać. Jeśli chcecie, możecie tu zostać, ale wtedy macie obowiązek obrony osady. Jeśli chcecie odejść, droga wolna, w każdą stronę.

- Sami widzicie, że nie ma sensu
- argumenty atamana idealnie pasowały do planu Gnimnyra. - My pojedziemy do jaskiń, Wy zrobicie co Wam honor nakazuje. Wchodzić sobie w drogę nie będziemy. Przecie ja i mój osioł nie weźmiemy na siebie odpowiedzialności za życie tylu ludzi.

Po szorstkim pożegnaniu z atamanem towarzysze rozmówili się dopiero przy koniach.

- Ale bym nosa utarł temu bubakowi, dalij, bierzmy liny i ruszajmy na jaskinie. Tam poszukam śladów czarnookich, zakład, że się znajdą!

* * *


Decyzja zapadła. Wracali do krypty Putinova, a najkrótsza droga prowadziła tam przez Mroczny Las. Wierzchowce nie protestowały ani przeciw wyborowi drogi, ani przeciw dodatkowemu ciężarowi, który na nie wsadzili. Zaopatrzyli się w odpowiednią ilość lin i pochodni, by móc zejść do jaskini za kryptą. Wzięli też dodatkowy prowiant, by nie tracić czasu na polowania. Na krawędzi puszczy całej trójce zabrzmiały w głowie słowa o żyjącym lasie wypowiadane chrapliwym głosem przez ślepą staruchę i zatrzymali się na chwile. Yarislav pierwszy dźgnął piętami boki swojej kobyły i ruszył między drzewa. Usilnie starał się zapomnieć czym zazwyczaj kończy się ignorowanie wiedźm.

„Praktyka czyni miszcza”. Z ta myślą prowadził pozostałych przez las. Tym razem nie sugerował się ścieżkami. Ustalił sobie kierunek jazdy i trzymał się go, zerkając tylko od czasu do czasu na położenie słońca prześwitującego przez gęste korony drzew. Tak jak poprzednio, nie słyszeli tu odgłosów zwierząt, puszcza raczej była martwa, niż żywa. Oni też milczeli, aż do czasu gdy ponownie ujrzeli przed sobą między pniami trawy stepu, a wtedy z niejednej piersi wyrwało się ciche westchnienie ulgi. Udało im się tym razem przebyć Mroczną Puszczę bez dodatkowych przygód i choć wyszli bardziej na południe, niż zamierzał Yari, byli zadowoleni. Mniej więcej w tym rejonie zeszli z gór, spodziewali się więc znać dalszą drogę. Przekroczyli szybko wąskie pasy stepu i wzgórz pomiędzy lasem, a Goromadnymi i zaczęli piąć się w górę. Zamierzali już rozbić obóz, gdy zorientowali się gdzie się znajdują. Przed nimi wznosiły się wysokie skały, które postanowili ominąć przed kilkoma dniami. Gdzieś tu powinno było być drzewo z dwoma trupami.

Powinno było być.

Nawet wiedzieli gdzie. Tam, gdzie teraz ziała dziura, wyrwa między drzewami. Nieduży, w miarę regularny okrąg zrytej ziemi, pożółkłych liści i suchej trawy.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline