- Co? Nie mam połamanych żeber - półelfka słabo zaprotestowała kiedy jeden z braci ja zaczął prowadzić na stół, a drugi wręcz zabrał jej dziennik z dłoni. Podziwiała ich zgranie, ale też bezczelność.
- Łobuzy z was - dodała tak aby tylko Sadim usłyszał.
- Mów za siebie, ja tylko dbam o towarzyszy - mruknął z uśmiechem kapłan, naciskając kolejno brzuch kobiety w miejscu zadania ciosu.
- Słucham? - oburzyła się kobieta, a jej oburzenie zmazał grymas bólu. - Oboje dbacie. Oboje bez specjalnego poszanowania czy ktoś chce czy nie.
Sadim mruknął potwierdzająco, po czym wygrzebał z torby medykamenty i bandaże. "Dla pewności" nacisnął delikatnie bolące miejsce. - Jesteś pewna, że nie chcesz pomocy? - zapytał z dobrotliwym uśmiechem.
Półelfka chwilę milczała z harda miną. Wystarczyło jednak aby zabolało i i odpuściła. - Uch... Chce.
- No widzisz - aasimar kiwnął głową i zabrał się do pracy - Wystarczyło przemyśleć swoje położenie. Fakt, czasami zdarza się nam obu uprzedzać prośby -
- Łobuzy.
Aasimar uśmiechnął się pod nosem
- Brzmi to prawie jak komplement.
Imra odwzajemniła uśmiech.
- Może to komplement? Tylko taki nieudolnie powiedziany. To... Miłe, że tak dbacie o innych.
Sadim zmarszczył brwi
- To po prostu właściwe.
- Nie dla wszystkich jest to oczywiste.
- A szkoda, a szkoda...
Reszta oględzin odbyła się w ciszy i słuchaniu tego co Kennick znalazł w dzienniku. Na koniec Imra zgodziła się z Umorlim, że warto ruszyć dalej. |