Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2019, 11:03   #36
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
240.830.M41, godz. 00:45, Trójrożec

Droga wiodąca do zbrojowni fortecy okazała się dłuższa niż Lyrdion pierwotnie zakładał, bo mężczyzna uwzględnił w swych szacunkach rozmiary Trójrożca widzianego z pokładu aerodyny, a tymczasem siedziba Officio Planetia sięgała swymi fundamentami głęboko w trzewia Kopca. Do podziemnego arsenału prowadził labirynt korytarzy, promenad, klatek schodowych i szybkobieżnych wind, w którym akolici niezawodnie by się pogubili, gdyby nie obecność serwoczaszek-przewodników oraz nieodłącznej w fortecy eskorty. Adept-kompilator Harasim odprowadził parę agentów do wyjścia z sekcji Magenta, po czym przywołał dwóch ciężko opancerzonych żołnierzy Inkwizycji. Jeden z nich upewnił się, że akolici przypięli do swego wierzchniego odzienia karty z kodem identyfikacyjnym oraz zabrali otrzymane od Harasima formularze rekwizycyjne, po czym cała grupa ruszyła poprzez ciemne korytarze w kierunku zbrojowni.

Lyrdion szybko przekonał się jak ogromne znaczenie miały noszone na prawej piersi karty identyfikacyjne. W rozległych korytarzach przez cały czas latały serwoczaszki strażnicze, wyposażone w rozliczne skanery, implanty optyczne i laserowe karabinki wbudowane w poszerzone nienaturalnie szczęki. Były gwardzista odczuwał mimowolny dreszcz za każdym razem, kiedy jeden z tych obiektów podlatywał do niego omiatając noszoną na piersi plakietkę wiązką czerwonego lasera. Metalus słyszał wielokrotnie powtarzane opowieści o tym, że do produkcji serwoczaszek wykorzystywano naturalne szczątki szczególnie zasłużonych obrońców wiary i że taka pośmiertna utylizacja ludzkich czaszek wiązała się w oczach wielu z ogromnym zaszczytem, ale prywatnie wolał żywić nadzieję, że jego nikt nie zechce w ten sposób po śmierci wyróżnić. Jak mógłby stanąć przed Imperatorem bez głowy? Jak mógłby w tak opłakanym stanie zasiąść u Jego boku?

Przestał myśleć o swym życiu pozagrobowym i skupił wzrok na jednym z żołnierzy Inkwizycji, uderzającym swymi ukrytymi w grubej rękawicy palcami w panel przywołujący windę. Obaj członkowie eskorty byli wyżsi od żołnierza o połowę głowy, a ciężkie karapaksy z narzuconymi na wierzch purpurowymi płaszczami nadawały im nadludzkich kształtów. Twarze skrywali pod czarnymi przyłbicami hełmów, toteż Lyrdion z żadnym nie zdołał nawiązać kontaktu wzrokowego; prawie wcale się też nie odzywali, krocząc z chrzęstem metalowych butów i dzierżąc oburącz wielkie ceremonialne ostrza o pozłacanych rękojeściach, które unosili wyżej w geście salutu na widok mijanych inkwizytorów.

Na korytarzach fortecy nie było dużego ruchu, chociaż akolici regularnie mijali zakapturzone postacie z plakietkami przyczepionymi do płaszczy, przemierzające szybkim krokiem twierdzę w asyście ochrony. Metalus domyślał się, że patrzy na miejscowych agentów, szpiegów i tajnych współpracowników Świętego Oficjum przybywających do Trójrożca na spotkania ze swoimi przełożonymi. Kilkakrotnie agenci natknęli się również na inkwizytorów, doskonale rozpoznawalnych dzięki bogatym strojom, odsłoniętym dumnie twarzom, roztaczanej wokół aurze władzy oraz złotym rozetom wkomponowanym w napierśniki z kunsztownym grawerunkiem przedstawiającym Calixiański Kielich – symbol Ordo Calixis. Tym natychmiast schodzono z drogi, czyniąc szerokie przejście i pokornie pochylając głowy. Żaden z inkwizytorów nawet nie raczył spojrzeć w stronę mijanych akolitów, mając widać na głowach sprawy dużo ważniejsze od tożsamości stojących pod ścianą maluczkich.

Lyrdion spróbował sobie przez chwilę wyobrazić faktyczną władzę tych ludzi, ale zaraz zaprzestał takich dywagacji, bo momentalnie rozbolała go głowa. Stąpający dostojnie mężczyźni i kobiety z Calixiańskimi Kielichami na piersiach skupiali w swych rękach władzę niemalże absolutną, mogąc w ułamku sekundy decydować o życiu lub śmierci setek tysięcy. Już sama świadomość tego, że przeznaczenie splotło ścieżkę życia Metalusa z takimi ludźmi przyprawiała mężczyznę o gęsią skórkę.

Przywołana przez szturmowca winda zatrzymała się na piętrze pośród zgrzytu rozsuwanych drzwi. Akolici wsiedli do niej w milczeniu kreśląc dyskretnie znaki Orła, kiedy klatka zaczęła opadać w dół pośród ogłuszającego łoskotu łańcuchów. Metalus zerknął z ukosa na twarz swego posępnego kompana próbując odgadnąć jego myśli. Małomówny agent w uniformie Arbites - z pewnością autentycznym, a nie przygotowanym przez Ordo - zachowywał się wobec reszty komórki w sposób graniczący z otwartą wrogością i czas miał dopiero pokazać, czy relacje te pozostaną w niezmienionym stanie rzeczy czy też ulegną zmianie - być może również na gorsze.

Winda zatrzymała się z metalicznym piskiem, serwomechanizmy rozsunęły ponownie jej masywne drzwi ukazując oczom zebranych wnętrze inkwizycyjnej zbrojowni.

Metalus otworzył mimowolnie usta, zauroczony widokiem, który przyśpieszył bicie serca doświadczonego liniowego żołnierza.

 
Ketharian jest teraz online