Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2019, 16:05   #154
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Żeby wojna nie odcisnęła na człowieku swojego piętna ten musi być z pewnością nienormalny i szalony. To zgadzało się. Kiedy inni przeżywali traumy i dostawali drgawek na przemian z napadami paniki Ryszard po prostu wyjmował ćwiarteczkę i zalewał nią uporczywe szermrania w głowie. No bo już taki był.
Ot taki przykład: kiedy wszyscy czatowali w ruinach budynku sierżant Kocięba z ruin spożywczaka wydobył garnek po kiszonej kapuście i flaszki. Żołnierze słyszeli o jego czarach które odprawił na ceremonialnej popijawie, więc niektórzy nawet się oblizali na myśl o przepłuczeniu gardła czymś konkretnym. Jednak kiedy wojacy dostrzegli co Kocięba przygotowuje, większość postanowiła pozostać przy wodzie z manierek. Ze śmiertelnie poważną miną Alkomanta sporządził mieszaninę, mamrotał transmutacyjne zaklęcia, a na koniec napój naenergetyzował trzymając dłonie przy garze. Skończył akurat kiedy przybyli gońcy z rozkazami i chlebakiem stymów. Sierżant odmówił przyjęcia dopierdalacza, bowiem miał pewne zasady. Za to spokojnie przeczytał rozkazy popijając z kubka przyrządzony napój i na ten widok niektórym żołnierzom zrobiło się niedobrze. Czarodzieja jednak mikstura ożywiła i napełniła energią do kolejnych heroicznych czynów. Dla kogoś takiego jak on życie było jedną wielką przygodą. Mroczną, tragiczną, ale czasem też wesołą i pełną niesamowitych zwrotów akcji. A może ta nieustraszoność brała się z innych dużo bardziej tajemnych względów?
- Pomóc najemnikom z Królewca… - pokiwał głową.
Lista obiektów do zdobycia była całkiem niczego sobie. Szpital i kościół - dla dobra publicznego. E. Leclerc - zachodnioeuropejski przybytek kapitalizmu można by pominąć. Za to na widok Urzędu Skarbowego omal nie oblizał warg. Trudno mu było powiedzieć czy wolał to miejsce obrabować czy może unicestwić. Dopiero po chwili zatrybił że będzie to poważne pchnięcie i rozszerzenie ich strefy kontroli. Zapowiadała się ciężka walka, szczególnie że najemnicy z Królewca mogą nie być tacy twardzi jak się ich maluje.

***

Akcja szła wzorowo.

W sensie Było ostre napierdalanie, wybuchy, pancerne szarże pojedynczym czołgiem, a nawet przelot sił powietrznych.
Jako że wszelkiej maści zawartości kociołków miały to do siebie że ostro telepały pijącym to Ryszard nie do końca pamiętał wszystko co się wydarzyło.
Na przykład nie pamiętał jak zajęli przybytek kapitalizmu i czemu została z niego ruina. Ot po prostu jak zajmowali kolejny budynek (znów należący do uczelni wyższej) i się obrócił to zobaczył, że już nie jest za nim Hala Sportowa, a market i że w ogóle okolica wygląda trochę inaczej. Trochę bardziej zrujnowanie niż jak pamiętał patrząc od Hali Sportowej. I na pewno w ścianę nie było wbitego wraku Transportera opancerzonego BTR-80A. Uznawszy, że najwyraźniej wykonali doskonałą robotę Ryszard rozkazał przeć dalej, a teren pozostawić do zabezpieczenia najemnikom i regularsom.

Ich natarcie (najmitów znaczy) natomiast szło wzdłuż ulicy Bema. Wynajęci parli powoli i ostrożnie, bowiem zapłata martwym nie jest potrzebna… ani wypłacana na wypadek gdyby któryś zza grobu wrócił. Rysiek z towarzystwem musieli trochę zwolnić swoje natarcie by chamsko nie wyleźć na szpicę gdzie mogliby zostać zniszczeni. Alkomanta znał takie numery i wiedział, że nikomu kto walczy za piniądze nie opłaca się szarżować. Trzeba było mozolnie przeć do przodu, koordynować atak z najemnikami i modlić się, by ta opieszałość ich nie kosztowała zbyt wiele.

A kosztowała. Rysiek stanął na jedną ze studzienek kanalizacyjnych, a potem z niej zszedł przeżywając kolejną teleportację i skok świadomości do przodu. Teraz znajdowali się za parkiem Nieczuja-Ostrowskiego. Park, trawnik i budynek PWSZ płonął w najlepsze ogniem o aurze typowej dla Ryśkowych zianych ogni. Alkomanta rozejrzał się trochę zdezorientowany, ale zaraz odzyskał rezon. Poprawił beret na czerepie i rozejrzał się.
Jeden z komandosów chwycił go i pociągnął pod ścianę. Znajdowali się pod budynkiem Skarbówki i byli ostro ostrzeliwani z Poczty. Żołnierze ładowali się do środka korzystając z osłony dymnej stworzonej przez jeden z płonących wraków. Technical i Bradley. Ich pojazdy zostały rozwalone bezczelnie przez kryjących się w Skarbówce czarnochów zaraz po tym jak zdołały posiekać dwa technikale pod sztandarem CzK. Szybko wymieciono stawiających opór nieszczęśników i Kocięba mógł się lepiej zorientować w sytuacji.

Oto bowiem w budynku Miejskiej Komendzie Straży Pożarnej wróg umocnił się dość konkretnie. Okoliczne zabudowania też się roiły od stanowisk bojowych. Było grubo. Jeden z budynków został przejętych. Gdzieś na tyłach Komendy rosły dwa słupy dymu i ognia - Kocięba usłyszał że to dwa helikoptery, które przybyły ze wsparciem Królewieckim - Blackhawk i Apache. Niestety oba zestrzeliła mobilna wyrzutnia p.lot. SLAMRAAM umieszczona na Hummerze. Na szczęście z Hawka zdołał wyskoczyć desant i zabunkować się w sąsiadującym przedszkolu, natomiast Apache wybił w umocnieniach solidną dziurę i przeorał cały kompleks Komendy solidną porcją rakiet i ołowiu z działek. Najemnicy jednak powoli i ostrożnie posłali swoje siły do flankowania, lecz i ociągali się z decydującym szturmem na Straż Pożarną. Kocięba dojrzał jednak w wyłomie zrobionym przez śmigłowiec okazję której potrzebowali. Poprawił beret i przedstawił swój plan.

***

Komandos z oddziału sierżanta Kocięby wysłał pół godziny później raport do dowództwa. Wyznaczone cele wykonane. Najemnicy zajmują pozycje i zabezpieczają teren. Punkt oporu w Komendzie Straży Pożarnej zdławiony. Nic dodać nic ująć.
Dopiero z innych meldunków dowództwo się dowiedziało o brawurowej akcji, która spowodowała że nie tylko zdławiono wspomniany punkt oporu. W ogóle przestał istnieć pochłonięty przez pożar wywołany detonacją zbiorników z paliwem. Zniszczono przy okazji zarówno upierdliwego hummera jak i ukrytego na terenie transportera opancerzonego Piranha, który psuł krew szturmującym go ludziom.
Straty były nieduże pośród komandosów, ale teraz cały oddział Kocięby musiał się wycofać z linii frontu i lizał rany. Sierżant poprowadził szturm przez umocnienia kryty ostrzałem najemników. Kiedy dostali się do środka zlokalizował garaże oraz zbiorniki w których straż przechowywała paliwo, po czym podłożył ładunki i zwiał.
Kiedy wybuchł pożar, Rychu wraz z komandosami ruszył niczym prawdziwa straż pożarna i w chaosie wywołanym przez płomienie urządził sobie polowanie na niedobitki obrońców. Co prawda środowisko im nie sprzyjało - skończyło się wieloma poparzeniami, jednak żaden z obrońców nie przeżył.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 12-10-2019 o 16:09.
Stalowy jest offline