Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2019, 22:20   #155
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur


-Magazynek! – Kocur obrócił głowę nie przestając strzelać. Graba dawał znak, Kocur rzucił mu pełen mag. Tkwili w tej cholernej szpitalnej piwnicy i kosili kolejne fale ludzkiego mięcha. Graba niefortunnie leżał na podłodze, nie mógł skorzystać ze swoich.

Wrogowie byli zbyt blisko, żeby chociaż spróbować załatwić ich granatem. Pocieszające było to, że tamci byli nie do końca sprawni. Oddział dotarł do załomu korytarza,
- Czysto- meldowano z kolejnych pomieszczeń. Od czasu dało się usłyszeć kontrolny strzał w głowę, co też nie zawsze pomagało. Przecież zaraz po sforsowaniu drzwi do piwnicy przywitał ich orurkowany i zakroplówkowany typ, który mimo odstrzelenia połowy łba nadal był na chodzie.
Ostatni korytarz, drużynowy decker meldował o postępach Czerwonych Beretów i reszty oddziałów szturmujących górne piętra. Kocur z drużyną swoją i Beboka czyścił piwnicą. Śmierdziało jak w rzeźni. Krew, pot i szczyny.
Przepraszam, miałem na myśli jebało. To dosadniej obrazuje sytuację.
Przepalająca się świetlówka migotała na suficie, Czarni przepuścili kontratak, zza rogu wypadł oddział szturmowy, w składzie którego należał koleś na wózku inwalidzkim, w mecha-rękach ściskającego pakunek. Ludzie Kocura otworzyli huraganowy ogień, pierwsi przeciwnicy padali i podrygiwali na kafelkach. Ostre odłamki płytek ściennych latały w powietrzu. 10 metrów przed nimi kolo na kółkach oberwał, podobnie jak jego pakunek Huknęło, po niskim suficie zaczął przesuwać się jęzor ognia, fala uderzeniowa przemknęła korytarzem
-Wycofa….!!! - nadał Kocur, kryjąc się we wnęce przy windzie, padając na płask, kula ognia przemknęła nad nim, przypalając farbę na pancerzu
-Wycofać się!!! - powtórzył, krztusząc się od dymu. Maska przeciwgazowa gówno da, kiedy nie ma tlenu. Oddział wycofał się pod klatkę schodową, biorąc głębsze wdechy.
-Dobra, nie mazgać się, jeszcze ten jeden korytarz i posprzątane – Kocur zmienił magazynek i wszyscy ruszyli z powrotem, wybiegając zza zakrętu i od razu stawiając ogień zaporowy. Z poprzedniego kontrataku pozostały dopalające się szczątki, i dziwne maziste czarne plamy, rozbryzgane w korytarzu.

Rzeźnia w której zrobiono grilla.

Po chwili unieszkodliwili ostatni punkt oporu, w byłej serwerowni. Kocur rzucił granat zapalający, zamknięto i zablokowano drzwi. Granat wybuchł, a niedobitki Czarnej kompani jarały się w fosforowym ogniu.

Ja jebię

***

Naładowani stymami komandosi pokonywali kolejne płoty na Kamionce. Kocur prowadził rekonesans przed głównymi siłami AW, zajętymi właśnie ostatnim większym punktem opory między szpitalem a Truso. Pulsowało mu w skroniach, stymulanty dawały kopa, ale druga dawka w ciągu niecałych dwóch godzin nie mogła bezproblemowa. Ignorował to. Przy kolejnej dawce bdą problemy. Kamionka na była jednolitą linią obrony, Czekiści stworzyli wiele pojedynczych stanowisk plus zasieki na drogach. Wykryli kilka gniazd, dane przekazano wyżej, Zielone Berety ruszyły dalej. Byli mniej więcej 100 metrów przed Piłsudskiego, kiedy co musiało pójść źle. Jeden z prowizorycznych bunkrów zaczął do nich strzelać, zaskoczenie poszło w pizdu, żołnierze rozproszyli się po opuszczonych ogródkach.
Zaczęła się walka, po raz kolejny, podejście pod cel, pozorowany atak z jednej strony, w tym czasie drugi zespół podochodzi do celu, lecą granaty, wybuch doskok i szybka kontrola. Oczyszczenie pozycji. Autodziałko wyeliminowane bez strat własnych.

***

Niskie bloki na Piłsudskiego stanowiły linię obrony pozycji fioletowych, strzelnice w oknach, rowy i okopy, kilka stanowisk cięższej broni. Komandosi zalegli w ukryciu, czekając na przybycie głównych sił. W Matrix szły kolejne strumienie danych. W pobliskiej jednostce wojskowej trwały intensywne walki, szybka wymiana informacji i z polowego lotniska startował ponownie NH90 z desantem Czerwonych Beretów.

Za plecami ukrytych drużyn rozległy się strzały, oddziały regularne przystąpiły do likwidowania zaznaczonych przez oddziały Kocura pozycji umocnionych. Słychać było nadjeżdżające pojazdy
- Minuta do celu – to Szerszeń z desantem.
- Wchodźcie do akcji dopiero po rozpoczęciu ataku AW, bo was rozstrzelają – Kocur wolał wyhamować ich zapędy. Dodał na wewnętrznym kanale: Przygotować się.

Chciał się przebić, Szerszeń miał wysadzić desant na linią wroga, zabezpieczyć teren i z dwoma wyproszonymi wozami wsparcia z desantem rozeznać sytuację aż do Kopernika i Stoków. Park Kajki stanowił niezły killzone, ale po upadku koszar tracił on rację bytu.

Pozycje CzK zostały ostrzelane, ludzie Kocura szukali oznak jakiegokolwiek ruchu w wybranym punkcie. Nadleciał Szerszeń, zero problemów z komunikacją, ostrzelał dodatkowo lukę między budynkami.
-Teraz! - Komandosi uderzyli, biegnąc do linii przeciwnika. Granaty ze śmigłowca uszkodziły zasieki, potyczka była krótka, żołnierze zniknęli w zaroślach, zostawiając okopaną Czekę za plecami. Przedarli się do szkoły, skąd otwarto do nich ogień. Czerwone Berety desantowały się za nią, Linia obrony płonęła, Kocur szturmował szkołę, Sforsowali zabarykadowane wejście i zaczęła się jatka, Był to raczej przygotowany punkt opatrunkowy niż pozycja obronna, obyło się bez ofiar, czekowski oficer zginął niemal od razu, kiedy tylko pojawił się na schodach.

Pusty NH90 wzbił się w powietrze, z granatników ostrzeliwując każdy możliwy cel, Drugi śmigłowiec robił to samo, tym razem gdzieś na granicy Stoków. Zajęli szkołę, zabezpieczyli okoliczne budynki, tą samą drogą przebiły się dwie Pumy z desantem, żołnierze ruszyli do akcji, poruszając się skrajem Parku.

***

Wroga ciężarówka wyleciała w powietrze, kiedy strzelcy Szerszenia wyłowili ją między drzewami. Następnego dnia odkryto, że na pace leży co najmniej dziesiątka zwęglonych szczątków.

***

Biegli, zgodnie z przewidywaniami były tam pozycje, dwa rzędy okopów i gniazda ogniowe. Pierwsze zdradziło się działo za obwarowaniami z worków z piaskiem, Pumy skryły się na budynkami, komandosi doczołgali się na pozycję i mimo ognia unieszkodliwili stanowisko. Celny granat i wszystko wyleciało w powietrze. Ludzie Kocura skryli się za załomem w okopie, kiedy eksplodowała zgromadzona amunicja.

-Dalej! - zagłębiali się coraz głębiej w pozycje przeciwnika. Kocurowi waliło serce. Skacząc od załomu do załomu posuwali się naprzód, celnym ogniem likwidując przeciwnika. Pozycje nie były mocno obsadzone, Czekiści obsadzili budynki przy Piłsudskiego i Dąbka, Park Kajki był broniony przez dwie linie tworzące worek na atakujących. Piechota niszczyła jedną linie, Pumy swoim ostrzałem niszczyły umocnienia drugiej. Mogło być gorzej, linia nie była gęsto obsadzona.

Obok nich zdrowo jebnęło. Padli na ziemię. Kocur wyznaczył zwiad. Po chwili dostał odpowiedź:
-Czołg, godzina dwunasta, 100 metrów, tylko wieżę widać, ewidentnie radziecka konstrukcja.
-Podchodzimy bliżej – Kocur był zdecydowany na konfrontację. Za jego plecami regularsi skutecznie przełamywali linię obrony, dach jednego z budynków stał w płomieniach.

Śmigłowiec nadleciał ostrzeliwując wykryty czołg z granatników. To samo robił wóz wsparcia z drugiej strony. Pancerza nie przebiły, ale dodatkowy pancerz przestał istnieć. Desantowiec z Czerwonych beretów w ogólnych zamieszaniu zajął pozycję i z ręcznej wyrzutni ppanc. unieszkodliwił cel, w blasku różnych eksplozji czołg zniknął w chmurze dymu. Szerszeń zrobił nawrot i kiedy znajdował się nad starym placem zabaw oberwał rakietą. Śmigłowiec jeszcze chwilę utrzymywał się w powietrzu, by po chwili runąć na środek kiedyś trawnika. Tej kuli ognia załoga nie przeżyła.
- Tam jest skurwiel – głos Wrony, drużynowego strzelca wyborowego zabrzmiał w radiu – godzina dziesiąta, w tym dużym domu!
-Masz go?
-Chowa się za winklem, na górze tego trójkątnego czegoś,
-Przyjąłem. - wdech – Grom 20, odbiór – wywołał transportery – przed wami jest menda z rakietnicą, ostrzelajcie go z czegoś cięższego, 100 metrów przed wami, ten największy budynek, typ siedzi w tej spiczastej… no pod tym krzyżem, bez odbioru. - połączył się z Czerwonymi beretami – Łysy, biorę tego strzelca, bierz swoich i lećcie na drugą stronę parku. Wymieć tamte okopy i spróbuj się przedrzeć do garaży.

Kocur nie musiał więcej gadać. Przed akcją omówili co i jak, mieli rozpoznać cele dla głównych sił i nie próbować misji samobójczych. Sam pod osłoną drzew, płotów i wszystkiego co się dało dotarli do tego niby kościoła. Desant z wozów zabezpieczał właśnie sąsiednie budynki, Wozu prowadził ogólny ostrzał. Ludzie Beboka wdarli się do środka, Kocur zabezpieczał teren i parł dalej. Walki toczyły się wszędzie. Skryty przy murze sprawdził sytuację. Koszary były już prawie przejęte, zaraz dojdzie uderzenie ze wschodu. Siły AW pokonały linię Piłsudskiego i rozwinęły linię natarcie w kierunku Stoków.

-Mam go, rakietowiec nie żyje, teren czysty.

***

To były długie minuty. Kolejne starcie było dwa budynki dalej, gdzie natrafili na zespół snajperski. Dobiegli do budynku, Pumy zapewniły wsparcie. Za cenę dwóch rannych komandosów zajęli ten budynek. Śmierć Czekistów nie była łagodna. Nikt się z nimi nie bawił, strzelano aż przestawali się ruszać.

Połączyli się z AW, drugi śmigłowiec odleciał uzupełnić paliwo i amunicję, linia frontu przebiegała po ulicach Dąbka, Cichej, Żeglarskiej aż do Królewieckiej. Najgorzej było na Dąbka, gdzie jedna strona ulicy nadal była w rękach Czeki i w kierunku na Ogrody, gdzie Czekiści mieli w rękach wieżowiec Sądu. Zmęczenie powoli brało górę, amunicji brakowało. Komandos wolał nie myśleć o kolejnej porcji stymulantów.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline