Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2019, 17:19   #109
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

30 marca
Zjazd czarownic. Poranek

Dzwonek do drzwi zabrzmiał boleśnie wcześnie i boleśnie głośno. Z trzech wymęczonych ciał Zosia ruszyła się pierwsza. Z trudem i powoli. Będzie potrzebowała jakiejś mikstury by odzyskać siły po wczorajszej nocy. Obolałe ciało przypomniało jej granice jakich wczoraj wiele bezwstydnie przekroczyła. Gdy ją Patryk wczoraj zobaczył… to miałby oczy jak spodki. Zdecydowanie to była jedna z najbardziej perwersyjnych nocy w życiu rudowłosej czarownicy. Po prawdzie wiele z takich nocy odbywało się towarzystwie Kingi, której krągły tyłek otrzymał klapsa z ręki Zosi. Jagoda spała na łóżku zwinięta w kłębek i znając ją długo się nie ruszy z łóżka. Kinga też tylko zamruczała ignorujący piekący ból po klapsie. Żadna z nich nie planowała opuścić łóżka, więc to Perka musiała się ruszyć do drzwi, po drodze narzucając na siebie koszulę… którejś z nich. Nie miało to teraz znaczenia, jak i fakt że ów strój ledwie ukrywał intymny zakątek przed ciekawskimi spojrzenia i nie zdołał osłonić całej pupy. Niemniej przy obecnym stanie umysłu… sukcesem było to że Zofia w ogóle wpadła na pomysł by ją założyć. Było za wcześnie po nocy z dużym deficytem czasu na sen. Kto się więc do niej dobijał?
Spojrzenie przez wizjer pozwoliło odkryć ten sekret. Teofila z Chmieleckich... Salamandrą zwana. Nie żeby Zofię to dziwiło (choć w tej chwili jej marzenia oscylowały wokół poduszki), wszak ta czarownica miała najbliżej.
Ruda czarownica otworzyła drzwi i spróbowała się uśmiechnąć.
- Cześć piękna… ranny ptaszek z ciebie. - Gestem zaprosiła Salamandrę do środka.
- A ty wyglądasz jak ofiara wypadku. Ciężka noc? - zapytała czarownica odwracając się tyłem do rudowłosej i wypinając pośladki, gdy wciągała do mieszkania Jabłonowskiej spory i wyraźnie ciężki staromodny kufer okuty żelaznymi klamrami.
- Ta… Jagoda i Kinga jeszcze śpią.- Perka przyglądała się dziwnemu pakunkowi z niepewną miną. - Co.. to… Pomóc?
- Kusza, rusznica zaklęta jeszcze przy powstaaniu stycznioowym… amunicja, moja szaabla… i paarę toporów. Przyjechałam przygotowaaana.- stękała Teofila wciągając pakunek do środka. A gdy już był w pokoju.- Nie. Nie trzeba. Bądź tak dobra kochanie i zrób mi może kawę, co?
- Dobrze. - Perka przeszła do kuchni i zabrała się za robienie kawy w kawiarce z niepokojem nasłuchując odgłosów z pokoju. Czyżby Salamandra planowała naprawdę bić się z jej ciotką za pomocą broni białej?
Czarownica kursowała jeszcze kilka razy między swoim autem, a mieszkaniem Zosi. W końcu zziajana zjawiła się w kuchni. Z pokoju zaś w którym spały dwie czarownice, słychać było szuranie i ziewanie. Zofia była pewna, że to raczej Kinga się przebudziła.
Perka usmażyła jeszcze naleśniki i rozlała kawę do kubków pozostawiając w kawiarce nieco dla Wilgi.
- Obrabowałaś jakiś arsenał? - spytała żartobliwie, wskazując jedno z krzeseł.
- Raczej zebrałyśmy… to rodzinne pamiątki. Potrafią więcej niż nowoczesne pistolety. Nie tylko uroki je wzmacniają, ale historia jaka za nimi stoi.- odparła Teofila sięgając po kubek i patrząc na nieco zaczerwienioną pupę wystającą spod koszuli Zosi.- Więęęc… jak ty to widzisz? Tę całą sprawę z Babą Jagą?
- Znajomy kotołak rozgląda się za nią dla mnie… - Perka wydobyła z lodówki schłodzone białe wino i przyłożyła butelkę do najbardziej bolesnej części pośladków. - Najchętniej spróbowałabym się do niej nie zbliżać… wezwać żmija by się nią zajął.. lub coś takiego… ech Kinga lekko przesadziła.
-Mhmmm… a potrafisz? To potężna istota. Nie znam nikogo, kto by umiał go wezwać i kontrolować.- zastanowiła się głośno Salamandra przyglądając działaniom Zofii. Obie usłyszały odgłos prysznica z łazienki.
- Wildze się…. Ostatnio udało. - Perka przetoczyła butelkę po swoich pośladkach i wsunęła ją między uda by przynieść ulgę także obitej kobiecości. Poczuła jak przyjemny chłód nieco uśmierza ból i przyjemnie podnieca. - Mhm… chyba Kinga wstała…
- Liczenie jednak na pomoc jednego ducha… nieważne jak potężnego… - Salamandra zezując na ruchy dłoni Zosi miała problemy z koncentracją. -... to kiepska taktyka. Wiele może pójść nie tak. Co będzie jeśli żmij zawiedzie?
- Dlatego zaprosiłam cię tutaj… masz większe doświadczenie niż ja. Niebawem przyjadą jeszcze dwie inne czarownice… - Perka zacisnęła uda na butelce, a dłonią sięgnęła po kawę. - Mam nadzieję, że wspólnie coś wypracujemy.
- O ile skupimy się na pracy.- zaśmiała Salamandra z lubieżnym uśmieszkiem wodząc spojrzeniem po bluzce Zosi.- To ile nas wszystkich będzie?
- Nie wiem jak Kinga… jeśli nie będzie się chciała mieszać to… piątka. - Zosia wyjęła butelkę spomiędzy ud i odstawiła ją na blat, sama jednak nadal stała w delikatnym rozkroku ciesząc się odrobiną ulgi.
- Mhmm…- Salamandra zerkała między uda rudowłosej bezczelnie, gdy obie nadal słyszały odgłos prysznica.- A co ta Kinga potrafi? W czym jest dobra?
Musiała zaswędzić ją pierś, bo zaczęła pocierać dłonią twardą wypukłość lewej z własnych krągłości.
- Jest lepsza w gadaniu z duchami niż ja… ma też dobry kontakt z naturą. - Zosia podeszła do Salamandry i sięgnęła do piersi po której ta się drapała. - Pomóc?
- To zależy… jak planujesz pomagać.- mruknęła lubieżnie Teofila udając że nie wie, co rudowłosa ma na myśli. Tymczasem szmer prysznica ucichł i po chwili owinięta tylko w ręcznik Kinga weszła do kuchni. Zatrzymała się nagle i dodała żartem.- Tak czułam zapach kawy o poranku.
Zosia wsunęła dłoń pod koszulkę Salamandry i pochwyciła jej pierś.
- Teofila. - Wskazała na trzymana czarownicę. - A to Kinga, o której wspominałam. - palce rudej czarownicy poruszyły się i pochwyciły szczyt piersi Salamandry. - Kawa jest na stole.
- Teofila… Teofila… ta Teofilaaa?!- krzyknęła zaskoczona Kinga a jej oczy zmieniła się niemal w spodki. Sama Salamandra zamruczała pod dotykiem Zosi, a jej szczyt stał się twardym kamyczkiem pod palcami rudowłosej.
- Podoba ci się co dotykasz?- zapytała prowokująco.
- Na tyle, że chętnie bym chwyciła drugi. - Zosia wyszczerzyła się i pociągnęła za szczyt piersi Teofili. - Nie wiem czy ta.. ale dla swoich Salamandra. - Odpowiedziała Kindze.
- Nooo wieeem… taaa Saalaamandraaa z tyyych Chmieleckich! - popiskiwała Kinga niczym jakaś fanka.
- No cóż.. ja bym wolała cię… niżej.- odparła dwuznacznie czarownica poddając się zabawie Zosi i skinęła głową potwierdzając słowa podekscytowanej Kingi.- Z tych Chmieleckich.
Perka sięgnęła ręką do pępka Salamandry i wsunęła w niego palec.
- Tak nisko? - Uśmiechnęła się jednocześnie poruszając opuszkiem palca w pępku czarownicy jak i ciągnąc za szczyt jej piersi.
- Albo i niżej.- zamruczała lubieżnie Teofila, gdy Kinga zaczęła powtarzać historie o wyczynach wiedźm z tego rodu z dzikim entuzjazmem. Opowieści które zresztą Zofia znała… w większości od samej Kingi zasłyszane.
Jednak Perka miała przed sobą nie opowieści, lecz całkiem przyjemnie rozpalone ciało i teraz sięgnęła niżej by rozpiąć spodnie sławnej Teofili. Bez skrupułów sięgnęła od razu pod bieliznę zanurzając palce między płatki starszej czarownicy.
- Tu.. czy za nisko? - Mruknęła drażniąc pewien wrażliwy punkt kochanki.
- Tu… - mruknęła Teofila chwytając Perkę za włosy i przyciągając twarz ku swojej. Pocałował drapieżnie kąsając wargę rudowłosej.
Zosia odpowiedziała na pocałunek zanurzając swoje palce głębiej. Wypięła się mocno by ułatwić sobie zadanie i zaczęła masować wnętrze kochanki nie przerywając pieszczenia jej piersi.
Teofila przez chwilę jeszcze rozkoszowała się dotykiem Zosi, po czym odciągnęła głowę rudowłosej od siebie.
- Idź wskocz pod prysznic, dołączę za chwilę do ciebie. - zaproponowała.
- Niech ci będzie. - Perka oderwała się od kochanki i spojrzała na Kingę. - Usmażyłam naleśniki. Częstuj się.
Po tym rozkołysanym krokiem ruszyła w stronę łazienki.

Tam pozostała przez chwilę sama, mogą “rozkoszować” się tą chwilą samotności. Zważywszy, że mają się tu zjawić jeszcze dwie czarownice, w mieszkaniu Zofii może wkrótce zrobić się tłoczno.
Perka jednak nie przejmowała się tym nazbyt. Sofa była rozkładana. Niby będzie im ciasno ale niezbyt im do tej pory przeszkadzało ocieranie się o siebie. Miała też nadzieję, że po prostu załatwią to szybko.
Zosia weszła pod prysznic i odkręciła wodę pozwalając by ta nieco uspokoiła jej rozpalone ciało.
Minęło kilka minut nim do środka wślizgnęła się Teofila, już tylko w samych majtkach.
- Kinga poszła, ale chce pomóc… choć nie na pierwszej linii.- rzekła na powitanie.
- Jak by mogła nie pomóc sławnej Teofili. - Perka obejrzała się pod prysznicem na starszą czarownicę i uśmiechnęła szeroko na jej widok. - Mhm.. brakowało mi tego.
- Zakładam, że prysznica… bo cycków pewnie naoglądałaś wiele tej nocy.- zaśmiała się Teofila podchodząc bliżej.
- Brakowało mi twoich cycków. - Zosia zrobiła Salamandrze miejsce pod prysznicem opierając się o chłodną ścianę.
- A co jest takiego niezwykłego w moich… - zdziwiła się Teofila zsuwając majtki i wchodząc pod prysznic. Bezczelnie przesunęła palcami między udami Zosi.
- Jest pełen, uniesiony i twój. - Perka zadrżała od tego dotyku, ale nie ruszyła się.
- Kadź mi dalej…- mruknęła żartobliwie Salamandra całując szyję przyciśniętej do ściany Perki i wodząc palcami po jej kwiatuszku. Owe piersi jej ocierały się o biust Zosi… wyraźnie pobudzone.
- Jest cudownie podkreślony ponad tym twoim smukłym i umięśnionym brzuszkiem. - Perka zamruczała z rozkoszy i rozchyliła mocniej nogi.
- Idzie ci dobrze…- zamruczała Salamandra zanurzając palce głębiej i kąsając podstawę karku rudowłosej. -... to kadzenie.
Zosia jęknęła, gdy Teofila wypełniła ją swoimi palcami.
- A jeszcze nie przeszłam do twoich ud i tego co między nimi. - Uśmiechnęła się lubieżnie, spoglądając ponad ramieniem na kochankę.
- To prawda… a ja nie wiem czy powinnam być delikatna… czy władcza.- pomrukiwała lubieżnie Teofila brutalnie sięgając palcami w głąb delikatnego ciała Zosi.
- Och, a jak lubisz sławna Salamandro? - Zosia udała głos Kingi starając się nie popsuć efektu jękami.
- Och… różne rzeczy w zależności od nastroju. Pytanie ile ty wytrzymasz?- zapytała z lubieżnym uśmiechem Teofila.
- Ta noc mi pokazała, że dużo. - Zosia oparła policzek i dłonie na chłodnej ścianie, wypinając się mocniej.
- Mhmm..- Salamandra zerknęła na piersi Zosi.
- Pobaw się nimi dla mnie.- zażądała przyspieszając ruchy palców i boleśnie zanurzając dłoń w kobiecości kochanki, tak mocno i tak głęboko jak się dało.
- D.. dobrze. - Perka pochwyciła swoje piersi i ścisnęła je mocno. - Ach.. tak. - jej głos poniósł się po łazience, gdy naparła biodrami na palce Teofili.
- Piękny… podniecający widok…- mruczała Salamandra przyglądając się zabawie i poruszając gwałtownie dłonią między udami Zofii.
- Tak… piękny jak ty? - Perka chwyciła szczyty swoich piersi i pociągnęła je mocno. Czuła jak jej ciało zbliża się do szczytu.
- Piękniejszy…- zamruczała Salamandra mocniej napierając palcami i nie oszczędzając intymnego zakątka kochanki. Wodziła lubieżnie wzrokiem po podniecającym pokazie serwowanym jej przez rudowłosą.
Zosia doszła z cichym okrzykiem ściskając ponownie mocno swoje piersi i oparła czoło o ramię Teofili.
- Teraz twoja kolej…- odparła z uśmiechem Teofila odsuwając się do Zosi i opierając o ścianę prysznica.
Perka od razu przylgnęła do niej, dociskając swoje piersi do jej i sięgając palcami w głąb kobiecego ciała.
- A ty będziesz mi kadzić? - Wymruczała, drażniąc wnętrze kwiatu kochanki.
- Jeśli się postarasz…- jęknęła w odpowiedzi Teofila z lubieżnym uśmiechem.- Baaardziej.
Jej ciało się napięło i zadrżało pod dotykiem.
Zosia pochyliła się i przywarła ustami do jednej z piersi z kochanki zanurzając mocno palce w jej wnętrzu. Była równie drapieżna co Salamandra wobec niej.
-Dddobrze… ci idzie…- wyjęczała cichutko czarownica poddając się dotykowi kochanki. Wiła się lekko pod pieszczotami i głaskała Zofię po włosach.
Zosia ukąsiła jedną z piersi, drugą dłonią sięgając między pośladki Salamandry.
- Czekam na to kadzenie. - Opuszkiem nacisnęła tylny otworek Teofili.
Salamandra zaśmiała się chrapliwie. - Wolisz… komplementy… na temat... nóg, tyłeczka czy… biustu.
Przygryzła wargę dusząc cichy jęk.
- Wybierz. - Perka wsunęła palec w pupę kochanki i zaczęła nim poruszać w rytm ruchów drugiej ręki. Jej usta przywarły mocno do szczytu piersi ssąc go zachłannie, zupełnie jakby Teofila zdolna była dać jej mleko.
- Stąd widzę tylko twoją krągłą pupcię… takkaa… śliczna… pełna… kusi by dać jej mocne…- Teofila nawet nie próbowała panować na swoim głosem poddając się rozkoszy. Jej ciało wiło się pod dotykiem, a ona sama napierała nim rytmicznie na palce. Była blisko.
Perka wsunęła kolejne palce w pupę i kwiat kochanki, wciskając się w ciasne wnętrze. Jej język lubieżnie przesunął się po atakowanym do tej pory szczycie, po czym wargi przeniosły się na drugą pierś.
- Taka… ładna…- to jedyne słowa jakie zdołały wyjść z ust Teofili, nim dotyk kochanki sprawił iż tylko jęki wychodziły z jej ust. Ciało czarownicy się naprężyło, plecy wygięły w łuk i Teofila doszła z głośnym krzykiem. Zosia oswobodziła Salamandrę od swoich palców i oparła się o nią, przytulając swojej piersi do jej i całując namiętnie.
- Mhmm…- mruknęła Teofila odpowiadając zachłannie na pocałunek Zosi i obejmując jej kark ramionami.- To było przyjemne. Co jeszcze mamy w planach na dziś?
- Mam nadzieję, że wpadnie reszta dziewczyn i zaczniemy planować. - Perka otarła się swoimi piersiami o biust Salamandry. - A tak to obiad… kolacja.. może nieco pieszczot. Pewnie trzeba by sprowadzić znajomego kotka, by coś nam opowiedział.
- Ile mamy czasu? - zapytała Teofila ściskając delikatnie pośladki tulącej się do niej rudowłosej.
- Znając wstydliwą Wilgę. - Perka otarła się swoim podbrzuszem o podbrzusze Salamandry. - tyle ile wytrzymamy… albo aż ktoś zapuka.
- Mówiłam o tej całej hecy z babą Jagą.- zaśmiała się Teofila rozbawiona słowami Zosi. Ścisnęła mocniej pośladki rudowłosej.- Jakkolwiek przyjemnie będzie się tobą zająć, to mamy dużo do planowania.
Zosia westchnęła i wypuściła Teofilę ze swoich objęć.
- Dwa dni. - Zakręciła wodę i obejrzała się na Salamandrę. - Przynajmniej na to wskazywałby ostatni szkic Wilgi.
- Ile czasu zajmuje wezwanie takiego Żmija?- zapytała Teofila kładąc znów dłonie na pośladkach Zofii, by rozmowa była nieco… przyjemniejsza.
- Ostatnio Wilga przygotowywała się dzień, ale trzeba ją podpytać. - Perka zamruczała i poruszyła delikatnie pupą.
- A sam rytuał to ile trwa?- zapytała Salamandra wodząc leniwie opuszkami po skórze rudowłosej.
- Godzinę… może dwie. - Zosia musiała się oprzeć o ścianę. - A potem noc igraszek ze Żmijem jeśli przybędzie.
- Tooo dużooo… dużo czasu dla Baby Jagi, by mogła nas pokonać.- zastanowiła się Teofila wodząc leniwie palcami po pośladkami i między nimi. Delikatnie i prowokująco.
-T..tak.. przed Leszym strzegły nas Wije. - Zosia poruszyła pupą tak by palec kochanki zahaczył o jej tylny otworek.
- Potrzebujemy więc konkretnego planu. Baby Jagi mają chatki na kurzych nóżkach. Nie wiem czy ta będzie miała, ale czytałam nieco starych kronik. I cóż, opowieści o chatkach… to nie są bajki.- mruczała Teofila kciukiem masując ów tajemny zakątek między pośladkami Perki.
- Mam nadzieję, że kotek ja wytropił. - Perka zadrżała i wypięła się mocniej. - Że… pokaże nam gdzie on jest.
- Myślisz, że da się tak łatwo podejść? Nie wiem za dużo o jej możliwościach. Silna jest?- zapytała Salamandra zanurzając kciuk w miękką norkę wyuzdanych rozkoszy.
- T..tak. - Perka jęknęła głośno i przytuliła policzek do ściany.
- Ok… chyba przesadziłam z tym zajmowaniem się tobą.- zaśmiała się Teofila, kucnęła i poruszając kuciem między pośladkami, zaczęła całować twe dwie krągłości i kąsać delikatnie.
- N..nie… więcej. - Zosia naparła pupą na palec kochanki.
- Ależ tak…- zamruczała Salamandra wodząc językiem pośladkach i szybciej poruszając kciukiem między nimi.
- Więcej… - Perka oparła się piersiami o zimną ścianę. - Jeszcze więcej. - Jej ciało drżało intensywnie zbliżając się do szczytu.
- Dobrze dobrze…- zaśmiała się cicho Salamandra przyspieszając ruch kciuka i dając mocnego klapsa w pośladek Perki drugą dłonią. - Zachłanna jesteś.
- Yhym… bardzo. - Zosia uśmiechnęła do kochanki ponad ramieniem po to by po chwili powrócić do przerwanych jęków. Ruch kciuka zrobił się mocniejszy i wyraźniejszy, połączony ze słabymi uderzeniami w pośladki rudowłosej rozgrzewającymi ciało. Perka doszła po chwili z cichym okrzykiem opierając się całym ciałem o kafelki, by nie upaść na pieszczącą ją kochankę.
- Może teraz wyjdę z łazienki. Pogadamy jeszcze później… swoją drogą, masz może przystojnych sąsiadów, których rozpraszasz golizną?- zażartowała Teofila prężąc swoje nagie ciało.- Bo trochę nie mam ochoty się ubierać.
- Nie wiem kto obecnie mieszka naprzeciwko. - Perka obróciła się i oparła plecami o ścianę. - Ale jak dla mnie możesz zostać tak.
- Zastanowię się.- odparła “rozczarowanym” tonem czarownica, uśmiechając się żartobliwie jednak.- Zjedzmy śniadanie i pokażę wam moje zabawki.
Perka zaśmiała się.
- Jak będziesz chciała mogę ci potem pokazać moje. - Mrugnęła do starszej czarownicy. - Opłuczę się i zaraz przyjdę.
- Mam na myśli całkiem inne zabawki.- odparła z uśmiechem Salamandra. - Wierz mi.
Po czym opuściła łazienkę.
Perka uśmiechnęła się do siebie i pokręciła głową. Wiedziała. Powoli odkręciła wodę i wsadziła pod nią głowę, pozwalając by ta spłukała czarne myśli. Nie lubiła rozmawiać o broni.

Po dłuższej chwili wróciła do kuchni, owinięta jedynie ręcznikiem. W kuchni już ubrana w majtki i bluzkę Teofila popijała kawę rozkoszując się chwilą spokoju. Perka przyłączyła się do niej w samym ręczniku siadając przy stole i sięgając po kawę.
- Ładne mieszkanko.- zaczęła Teofila chcąc przełamać ciszę.- Dla mnie jednak Warszawa zawsze była za głośna.
- Dla mnie też… dlatego tu nie mieszkam. - Zosia westchnęła ciężko i wyjrzała przez okno.
- Niemniej to nadal ładne mieszkanie. - uśmiechnęła się czarownica. - Bardzo gusto…-
Tymczasem do kuchni zajrzała rozczochrana głowa Wilgi. Zawstydzona młoda czarownica szybko się cofnęła.
- Chodź tu do nas! - Zosia zawołała za nią. - Jest kawa i naleśniki. - Obejrzała się na Salamandrę. - Dziękuję, moja mama tutaj wszystko ogarniała.
-O taaak… słyszałam o twojej matce. Ponoć pół Warszawy trzyma za pysk. - odparła z uśmiechem Salamandra.- To… budzi respekt.
- Muszę się ubrać… umyć.- pisnęła zawstydzona Jagoda.
- Łazienka jest wolna, Kinga już uciekła. - Perka odpowiedziała Jagodzie, nim zwróciła się ponownie do Salamandry. - Jest potężną czarownicą… ale stara się wszystko zrobić sama… to na nią poluje Baba Jaga.
- Może się boi o ciebie?- zadumała się Salamandra, a okularnica pospiesznie udała się do łazienki.
Zaś Teofila spojrzała z uśmiechem na samą Zosię.- To kiedy zjawią się pozostałe czarownice?
- Dzwoniłam do nich wtedy co do ciebie. Miały ruszać w kierunku Warszawy, więc zakładam że jakoś dzisiaj powinny dojechać. - Zosia zamyśliła się pijąc pomału kawę. - Obie nie mają aut, więc nieco ciężko ocenić, o której.
- Więc naradę wojenną zostawmy na wieczór… co planujemy robić do tego czasu? Mamy jakieś plany? Za młodu bałamuciłyśmy poetów w kawiarniach… podciągałyśmy suknie, by łydki i kostki im pokazać… gorsząc stateczne matrony i prowokując młodzików.- zaśmiała się Teofila.
- Obawiam się, że tym byś nikogo nie zgorszyła, ale planowałam odwiedzić kotka, o którym ci wspominałam i wypytać czy czegoś się dowiedział. - Perka zaśmiała się cicho. - Chcesz się ze mną wybrać? Wilga się go nieco boi.
- Czemu nie. Nie takie kocurki poskramiałam.- odparła Salamandra z podstępnym uśmieszkiem.- Jakie jeszcze atrakcje planujemy?
- Nie zakładałam tutaj organizacji zajęć dla wycieczki. - Zosia uśmiechnęła się do Salamandry. - Obiad? Chcesz to mogę zabrać cię do sklepu Kingi.
- Dobrze… chętnie zobaczę co tu sprzedają obecnie.- zaśmiała się Salamadra przymrużając oczy.- A jak tam twoje usteczka? Potrafią być mocno zamknięte, gdy trzeba pilnować sekretów?
- Staram się by tak było. - Perka westchnęła. - Choć moja matka jest wytrychem do głów, więc ciężko mi coś obiecać. Wiesz… to nasza rodzinna specjalność tylko ja się nie udałam.
- W takim razie będziesz mnie musiała gdzieś podrzucić i poczekać na mnie tak… z pół godzinki.- zadumała się Teofila.
- Nie ma problemu. - Zosia udała zamyślenie, po czym rzuciła żartobliwym tonem. - Pomasturbuję się w aucie.
- Dzięki. Nie pożałujesz.- odparła z nutką lubieżności w głosie Teofila. I przeciągnęła się dodając.- To ja idę teraz zrobić sobie drzemkę dla urody, a potem… po kotka, czy do kotka?
- Do kotka. Łóżko powinno być wolne choć… może być lekko ubrudzone po wczorajszych zabawach… - Perka zerknęła w kierunku drzwi prowadzących na korytarz. - Powinnam mieć pościel na zmianę.
- Nie turbuj się tym złotko. Spałam w gorszych melinach.- mruknęła Salamandra i cmoknęła rudowłosą w policzek.
- Przekaże mamusi, że tak określiłaś moje legowisko. - Perka zaśmiała się. - Korzystaj śmiało. A jakbyś chciała piżamkę to szafa jest do twojej dyspozycji.
- Wolę spać nago…- odparła Teofila rzucając przez ramię z łobuzerskim uśmiechem i oddalając się do sypialni. A Zofia została w kuchni sama słysząc jedynie odgłosy prysznica z łazienki.
Sięgnęła po porzucony poprzedniego dnia telefon, zrobiła sobie zdjęcie i wysłała je Patrykowi. Chwilę później zabrała się za jedzenie śniadania.
Kilkanaście minut później podczas posiłku posłyszała brzęczenie w telefonie świadczące o tym, że Patryk przesłał wiadomość, akurat wtedy gdy czysta i ubrana Jagoda weszła do kuchni zaplatając warkocz.
- Więc Salamandra tu jest. To… dobrze.- odparła nieśmiało.
- Tak.. poszła się przespać. - Zosia uśmiechnęła się do przyjaciółki i zerknęła na swój telefon. - Wyspana?
- Mhmm… co mnie ominęło?- zapytała okularnica, gdy Perka przyglądała się półnagiemu Patrykowi… od pasa w dół. Widziała wyraźną entuzjastyczną reakcję jego ciała na swoją fotkę. I uśmiech na twarzy mężczyzny mówiący niemalże stary angielski slogan “Wish you were here.”
Poczuła jak zrobiło się jej przyjemnie ciepło między nogami.
- Pogadałyśmy z Salamandrą o tym co nas czeka. - Perka podsunęła Wildze kubek z kawą. - Podskoczymy później do tamtego kotka.
- No tak… powinnyśmy… oby było warto.- mruknęła okularnica kuląc się na stołku. Uśmiechnęła niemrawo.- Myślisz, że nam się uda?
- Mam nadzieję. Podejrzewam, że wieczorem pojawi się jeszcze Joanna i Ruta. Wtedy omówimy co zrobić by Baba Jaga nie dopadła do nas gdy będziemy odprawiać rytuał do żmija… - Perka upewniła się, że Jagoda skupiła wzrok na kawie i zrobiła pod stołem, zdjęcie swojej rozpalonej i wilgotnej kobiecości. Czując dreszczyk podniecenia przesłała je Patrykowi.
- Myślałam, że zrobimy to jakoś w ukryciu… co by nas nie zauważyła. Po cichu. - pisnęła zafrapowana Jagoda bardzo cichym głosem.
- Nie wiem czy jesteśmy w stanie się przed nią ukryć. - Zosia przyjrzała się swojemu telefonowi sama zastanawiając się nad tym co miały zrobić. Przyjemne podniecenie, nieco się przytłumiło. - Mam nadzieję, że Andrzej ją znalazł i chociaż będziemy wiedziały, gdzie się ona ukrywa.
- Mówiłam, że przynoszę kłopoty.- westchnęła smętnie Wilga, ale potem dodała pocieszająco.- Ale były też i miłe chwile, więc nie żałuję.
- Wiesz… jak na razie wychodzi na to, że możesz moją rodzinę ocalić przed kłopotami. - Perka uśmiechnęła się ciepło do malarki. - Ten problem był tak czy owak.. po prostu byśmy o nim nie wiedziały.
Artystka uśmiechnęła się wdzięcznością i poradziła żartobliwie.- Powinnaś się ubrać, bo jak będziesz chodziła goła, to nie wyjdziemy z tego mieszkania… zawsze znajdzie się jakaś okazja na figle.
- Hm… chyba tak zrobię. Powinnam jeszcze wyprowadzić Ducha. - Zosia wstała od stołu. - Będziesz chciała się przespacerować?
- Pod warunkiem że się ubierzesz.- zażartowała Jagoda.
Perka udała, że poważnie rozpatruje ten wymóg.
- Ale w bieliznę też? - Spojrzała pytająco na malarkę.
- No… można i w bieliznę.- speszyła się artystka czerwieniejąc na twarzy.
- Wolałabym bez. - Perka pozwoliła ręcznikowi nieco opaść i odsłonić większą część piersi. - Czy pójdziesz ze mną na spacer, gdy będę jedynie w sukience?
- Tak. I przypuszczam, że mnie skusisz do nieprzyzwoitych rzeczy.- odparła zawstydzona Jagoda zerkając na biust kochanki.- A potem cię za nie ukarzę.
- Hm… i jak cię tu zaskoczyć? - Zosia zaśmiała się i podeszła do drzwi. - To narzucę coś na siebie.
- To idź.. ja się ubiorę po tobie. By jakaś niespodzianka była.- odparła Jagoda wystawiając język i uśmiechając się ciepło.
Perka przeszła do sypialni i zerknęła na łóżko, w którym powinna spać Salamandra. Po chwili zerknęła też na telefon ciekawa czy Patryk coś jeszcze odpisał i zastanawiając się co by tu na siebie włożyć.
Słuchając chrapania czarownicy, Zofia zerknęła na komórkę i przeczytała odpowiedź Patryka.
“Ostatnio rzadziej się odzywasz. Zapracowana, czy kłopoty rodzinne?
Narzuciła na siebie jedynie luźną sukienkę, która wyraźnie podkreślała jej figurę i fakt, że nie ma nic pod spodem i odpisała.
“Niestety to drugie, mamy spięcia z matką.”
“Współczuję. Mogę jakoś pomóc?” odpisał jedynie Patryk, podczas gdy w kuchni słychać było odgłosy krzątania się Jagody, która sprzątała po posiłku.
Zosia przysiadła na sofie i zaczęła głaskać leżącego obok Ducha.
“Podsyłaj mi coś od siebie na poprawę nastroju” Odpisała szybko, nieświadomie uśmiechając się do telefonu. To było tak słabe, że musiała wybrać… jednak… magia była dla niej ważniejsza… tego była pewna.
Tymczasem do pokoju weszła artystka i jej wzrok powędrował na opięte sukienką piersi Zosi, które dość dobitnie pokazywała, że rudowłosa nie uznaje staników. Zaczerwieniła się więc i zabrała za ubieranie czarnej, acz bardzo skąpej w materiał bielizny, by na nią narzucić kolejne warstwy ubrania. W tym czasie Patryk znów wysłał coś na telefon.
- Po tym wszystkim chętnie bym znów odpoczęła u ciebie. - Powiedziała cicho do kochanki, spoglądając na swój telefon.
- Nie wydaje mi się, by Ruta dała ci choć chwilę wypocząć.- odparła z uśmiechem Jagoda naciągając na nogi samonośne pończochy i zerkając co chwilę Zofię. Ta zaś obserwowała fotkę kochanka, nagiego i wodzącego dłonią, po twardym dowodzie admiracji.
“Zadzwonisz?” odpisał.
“Idę z Wilgą na spacer… chcę więcej.”
Zosia odpisała i spojrzała na Wilgę.
- Nie.. miałabyś ochoty mnie nieco popieścić? - Spytała rzucając kochance lubieżne spojrzenie.
- Z pewnością sprawisz, żebym zechciała… - odparła wymijająco okularnica poprawiająca swój stanik na zgrabnym biuście. I zerknęła na rudowłosą kochankę.- Coś ty taka wygłodzona rano. Myślałam, że noc wykończyła ciebie bardziej… wszak to ty byłaś w centrum… tego wszystkiego.
- Już taki mój urok. - Perka pokazała malarce gołe zdjęcie Patryka. - A ciebie by to nie rozpaliło?
Malarka zaczerwieniła się zawstydzona widząc to i dodała z wyrzutem.
- To to sobie więc wysyłacie za moimi plecami. Całkowicie go skorumpowałaś Zosiu… nawet nie chcę wiedzieć co robicie, gdy mnie z wami.
Przytyki mogłyby czarownicę zaboleć, gdyby nie żartobliwy ton kochanki i grożenie paluszkiem jak małej dziewczynce, podczas gdy sama Wilga nadal była w bieliźnie.
- Głównie się masturbujemy. - Perka uniosła swoją krótką sukienkę pokazując swój wilgotny kwiat. - Pomożesz mi kochanie?
Jagoda zagryzła wargę zerkając na ten widok.
- To chwyt poniżej pasa.
Podeszła do kochanki i popchnęła ją na fotel uśmiechając się lisio.
- Niestety… skuteczny. - dodała klękając przed Perką.
- Och… a myślałam, że to będzie takim chwytem. - Zosia pozwoliła ramiączkom sukienki się zsunąć i odsłonić jej napięte piersi.
- To też…- mruknęła Jagoda kąsając szczyt prawej z nich i wodząc po pokąsanej piersi językiem, a dłonią sięgając między uda rudowłosej. Obie całkiem zapomniały o śpiącej Salamandrze… albo też w ogóle jej obecnością się nie martwiły.
- Tak.. cudownie. - Perka zamruczała i odchyliła się do tyłu na fotelu, eksponując swoje ciało na ataki.
- Mhm… a potem cię zwiążę…- zamruczała cicho swą fantazję Jagoda zajęta pieszczotą piersi Zofii i silnymi ruchami palców zagłębiającymi się w rozpaloną kobiecość rudowłosej. Mocno i stanowczo. Sama Zosia zaś dostała kolejnego SMSa.
“A czego chcesz więcej? I co możesz robić?’”
Nie miała jednak sił odpisać. Jej ciało ogarnęła rozkosz i pokój szybko wypełniły ciche jęki rudej czarownicy. - Co tylko zechcesz.
- Nie powinnaś tak mówić.- palce Jagody głębiej zanurzały się, mocno i stanowczo. Już nie była tą nieśmiałą dziewczyną jaką Zosia poznała ją na początku tej podróży. Nieśmiała artystka stała się jej panią, coraz bardziej stanowczą i władczą. - Wiesz dobrze, że to mnie… kusi do robienia więcej.
Znów usta Jagody objęły szczyt, tym razem drugiej odsłoniętej piersi rudowłosej.
Perka pojękiwała coraz głośniej czując jak zbliża się do szczytu.
- Czy.. sfotografujesz mnie Pani.. wyślesz mu? - Dam się po tym związać.. po spacerze. - W ostatnim odruchu przypomniała sobie o Duchu i jego biednym pęcherzu.
- Dobrze…- mruknęła łaskawie Jagoda i odsunęła się od Zofii biorąc jej komórkę.- Ale sama musisz… dokończyć.
Perka zagryzła wargę i od razu wbiła kilka palców w swoje wnętrze, atakując swoje ciało mocno i szybko. Jej rozpalony wzrok utkwiony był w kochance.
Ta zgodnie z sugestią kochanki robiła zdjęcia bawiącej się swoim ciałem kochance. Wyraźnie pobudzona Jagoda oddychała ciężko i ze śladami pobudzenia na skąpych majteczkach.
Perka doszła z cichym okrzykiem i zamarła z palcami w swoim wnętrzu.
- To.. czy mogę się jakoś tobą zająć, Pani? - Spytała rozpalonym głosem wymownie spoglądając na bieliznę kochanki.
- Nie… nie bo nie wyjdziemy z sypialni, a co dopiero z domu.- zachichotała cicho Jagoda oddając komórkę.
Zosia wstała z krzesła i poprawiła sukienkę. Nim jednak sięgnęła po smycz pocałowała Wilgę. - Uwielbiam cię.
- Ale to nie mnie wysyłasz pikantne fotki.- odparła zawstydzona Jagoda czerwieniąc się na twarzy. Użyła tych słów, by zmienić temat, podobnie jak kolejnych.- Zaraz wyjdę, tylko się ubiorę.
- Och wolisz fotki od reala? - Perka wyszczerzyła się i założyła smycz Duchowi. - Chodź.. poczekamy na Wilgę na dole.
- Nie o to chodzi.- mruknęła zawstydzona Jagoda.- Wiesz dobrze…-

Spacer z Duchem

Zeszła do Zosi po kilku minutach, w ołówkowo-szarej spódniczce, na szczęście tylko do kolan. Białej bluzce z krótkimi rękawami i szarej kamizelce. W porównaniu ze strojem Perki, był to strój bardzo skromny… ale też i Jagoda miała swoje granice jeśli chodzi o stroje. Ozdobiła swój strój krótkim krawatem i co chwila nerwowo poprawiała okulary podchodząc do Zosi z pytaniem.
- Gdzie idziemy?
Ruda czarownica czekała na kochankę zerkając na telefon, ciekawa odpowiedzi Patryka.
- Niedaleko jest ogród Saski. - Perka wskazała kierunek. - Dałabym się Duchowi wylatać.
- Prowadź więc.- odparła z uśmiechem Wilga. - Straż nie będzie się czepiała, jak go tam spuścisz ze smyczy?
Tymczasem Patryk odpisał.
“Bardzo chciałbym porozmawiać.”
- O tej porze nikogo tam raczej nie ma. Może jakby były jakieś dzieciaki. - Perka przez chwilę spoglądała na telefon i westchnęła ciężko. - mogłabym do niego zadzwonić?
- A co mi do tego?- zapytała retorycznie Wilga żartobliwym tonem. - Jesteś dużą dziewczynką. Nie mogę ci zabraniać.
- Zależy mi na tobie bardziej niż na nim, wiesz? - Perka mrugnęła do Jagody i zadzwoniła do Patryka. Nie wiedziała co ma zrobić z tym uroczym chłopakiem.
- Nie jestem zazdrosna. - mruknęła cicho artystka, podczas gdy Patryk odezwał się słowami.
- Fajnie że znalazłaś czas dla mnie.
- Jak się trzymasz? - Zosia podała Wildze smycz Ducha.
- Dobrze. Interesy załatwione. Tu u mnie spokój. Nuda wręcz panuje. - rzekł wesoło mężczyzna.
- Nie kręci się wokół ciebie jakaś ciekawa partia? - Zosia uśmiechnęła się do telefonu ciesząc się głosem kochanka.
- Tylko jedna lekarka, która też dopytuje o twój powrót. - zaśmiał się Patryk i dodał poważnie. - Wiesz, że nie mam na to za bardzo czasu. Na randki.
- Przed chwilą mówiłeś że się nudzisz. - Perka doprowadziła Wilgę i Ducha do parku, po czym dała znać malarce, by spuściła psa ze smyczy.
- Nudzę się w pracy, bo moja seksowna sekretarka uciekła do Warszawy. - odparł jej rozmówca dodając po chwili poważniej. - Miejscowe dobre partie nigdy mnie nie interesowały.-
Jagoda spuściła psa, po czym ruszyła za Duchem przypilnować, by nie narobił kłopotu. Zostawiła więc Zofię samą.
- Znasz mnie.. jestem wyuzdanym wolnym duchem. - Perka przysiadła na ławce i westchnęła. jej wzrok podążał za malarką. - Nie jestem partią na stałą partnerkę co dopiero żonę. A chyba nie chcesz być sam?
- Nigdy o tym nie myślałem. Wiesz… zarządzanie ośrodkiem i utrzymanie go w rentowności sprawia że nie myślę o tej kwestii. Ty chyba nie chcesz mnie wyswatać z Jagodą, co?- zapytał Patryk.
Zosia zaśmiała się.
- Obawiam się, że masz rzeczywiście pecha do kobiet. Ona też raczej nie myśli o mężu. - Gdy Wilga zniknęła jej z horyzontu podniosła się i ruszyła dalej.
- Brzmisz jakbyś chciała ze mną zerwać, co… właściwie sam nie wiem jak określić naszą znajomość, ale na pewno nie jesteśmy typową parą. - ocenił Patryk z zakłopotaniem.
- Chyba ciężko powiedzieć, że jesteśmy parą. - Perka poprawiła nieco sukienkę. - Ale… nie chcę tego kończyć.
- Ja też nie. Zresztą nie dałoby się tego zerwać twarzą w twarz… gdy patrzę na twoją fotkę krew z mózgu spływa w dół i ciężko myśleć. - ton głosu żartobliwy acz z nutką podniecenia.
- Jeśli taki układ ci odpowiada… to może to tak trwać. - Zosia weszła między drzewa odsuwając się od głównej alejki. - Jestem w parku, wiesz?
- W tej sukience? - ton głosu Patryka zrobił się chrapliwy.
Zosia schowała się za jednym z drzew i zsunęła ramiączka odsłaniając piersi, zrobiła sobie zdjęcie i poprawiła strój nim je wysłała.
- Jak ci się podoba? - Powiedziała również rozpalonym głosem do telefonu.
- Chciałbym za nie chwycić i je całować. - odparł mężczyzna, rzeczywiście mając pewne kłopoty z "myśleniem"... w każdym razie Zofia sprowadziła jego myśli na konkretny tor.
- Chcę byś ustawił kamerę.. bym cię widziała.. - Zosia osunęła się na trawę i sięgnęła pod sukienkę. - Chce się dotykać na ciebie patrząc.
- Dobrze… co chcesz bym robił? Wiesz dobrze co bym chciał…- wydusił z siebie Patryk.
- Włącz wideo .. ja też to zrobię. Doprowadź się. - Perka ustawiła telefon tak by Patryk widział ją i jej kobiecość i wsunęła w nią palce, nie zważając na to, że jest w parku.
Obraz w telefonie ustawiony był tak, że na pierwszym planie była męskość kochanka. Twarz była z dala i niewyraźna. Za to dłoń obejmująca ów pal rozkoszy poruszała się dobrze widoczna… a i Perka słyszała jego ciężki oddech.
Sama zaczęła siebie pieścić, prowadząc się szybko na szczyt. Odwalało jej na punkcie tego chłopaka. Ale… gdyby to było raz na jakiś czas.. może mogłoby chwilę potrwać.
Słysząc jego oddech i widząc twardą reakcję Perka musiała się spieszyć. Zbliżał się patrol straży miejskiej zapewne korzystający z okazji na obijanie się na służbie. Nie miała wiele czasu dla siebie tym razem. Doprowadziła się szybko i opuściła sukienkę. Oddychała z trudem spoglądając na ekran telefonu.
Jej rozmówca dotarł kilka minut po niej. Obserwowała tą białą lawę spływającą mu po palcach, gdy strażnicy miejscy mijali ją zerkając dyskretnie na jej biust i zgrabne nogi.
Zosia uśmiechnęła się do nich i przyłożyła telefon do ucha.
- Jesteś cudowny. - Powiedziała cicho.
- To tylko prosta sztuczka z perspektywą. Nie jest aż taki duży.- odparł ze śmiechem Patryk łapiąc oddech. Zaś strażnicy uśmiechnęli się do Zosi, wszak była atrakcyjną dziewczyną.
- Pamiętam jaki jest… - Perka zaśmiała się i podniosła z trawy by ruszyć na poszukiwanie malarki.
- No nie wiem. Mam wpaść tam do ciebie, by ci przypomnieć? - zapytał żartobliwie Patryk, gdy szła alejkami parku.
- A znajdziesz dla mnie czas? - Perka ruszyła alejką, rozglądając się.
- Znajdę. - stwierdził cicho Patryk. - Jak mógłbym nie znaleźć. A ty znajdziesz?
Na razie znalazła Ducha radośnie szczekającego i Jagodę próbującą go dogonić.
- Pojutrze… na pewno. - Wyszeptała do telefonu podchodząc do malarki. W myślach dodała tylko. “Jeśli przeżyję”.
- Dogadamy szczegóły. Tylko… ja cię mogę porwać. - postraszył żartobliwie kochanek.
- Jestem ci to winna… ale uważaj… wykorzystam to. - Zosia zagroziła w rewanżu.
- Na to liczę. - odparł ze śmiechem Patryk.
- Jesteśmy w kontakcie… wracam do Jagody. - Perka uśmiechnęła się do malarki i pomachała jej.
- W ogóle mnie słucha. - poskarżyła się na powitanie okularnica podchodząc do Zosi. - I jak tam rozmowa? Co u niego?
- Chce przyjechać. - Perka gwizdnęła przywołując psa do siebie. - A poza tym napalony jak zwykle. Jak chcesz to nagrałam filmik.
- Nie wiem czy powinnaś mi pokazywać. - speszyła się okularnica i poprawiwszy okulary. - Duch się chyba wylatał. A ja już z pewnością ganiając za nim.
Zosia podała jej telefon odpalając nagranie, gdzie w rogu widać było też to co ona robiła, a sama przypięła Duchowi smycz.
Oglądając to co czarownica nagrała, artystka niemal zapomniała o całym świecie czerwieniąc się i… przez to Zofia musiała ją pilnować. Co by w drzewo nie wlazła.
Perka chwyciła ją więc pod ramię, dociskając jej rękę do swojej piersi i prowadziła z powrotem domu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-10-2019 o 17:24.
abishai jest offline