Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2019, 18:01   #157
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Zawada

Nawet jej porządnie spać i kurować się nie dali. Ale nie dziwiło jej to. Sytuacja była... zła. Po jej nieudanym ataku na Łasztownię masa rzeczy się zesrała. Przynajmniej jej rany okazały się być niezagrażające życiu (o dziwo, być może dzięki temu implantowi, który sobie zażyczyła - Shiawase Plastic Bone Lacing i solidnemu, "kustomowemu" pancerzowi Street Operative), szczególnie przy wojskowych stymulantach i dobrej opiece lekarskiej. A przynajmniej nie w sytuacji, w której ona miałaby dalej służyć.

Była wszak deckerem, i to całkiem dobrym. Rewolucjonistka-anarchistka, były bojówkarz AK, komandos, oficer - to wszystko było secondary. Jej pierwszą i dość rzadko wychodzącą na wierzch miłością był Matrix.

Miała wszystko czego potrzeba. Stymulanty umysłowe we krwi. Bezpieczeństwo (a przynajmniej teraz...) wokół siebie. Brak konieczności dowodzenia ludźmi (to, co zostało z jej grupy, trafiło pod dowództwo Zawadzkiego, a jego grupa została oddelegowana do miasta w rejon walk o osiedle Kopernika). Datajack i solidny deck, Renraku Kraftwerk-1, wreszcie silne, stabilne łącze. Nie musiała też zajmować się dronami i zwiadem, to ogarniali Rudy i AWACS. Nie, jej wyłącznym zadaniem było przypierdolić we wraży Matrix najmocniej jak mogła. Więc dobrała do tego odpowiedni rynsztunek, przyodziewając swoją personę w atrybuty cyber-wojowniczki. Oprócz standardowych programów, cztery dopalone... Boost, Blaster 2.0, Killer 2.0, Medic 2.0 oraz dwa ESPy - Assassin i Bruiser.

Czekistowskie brudne szmaty nie ogarną nawet, jak ich system rozsypie się na triangle.

Zanim zagłębiła się w sieć, przypomniała sobie o "prezencie", jaki Zawadzki jej zostawił. Kałasznikow 74. Broń, z której o mało jej nie zabili. Cóż za sentymentalizm.

Skoro już ktoś zaczął trollować, to trzeba było zrobić z tego łańcuszek. Kazała kurierom zapakować tą spluwę wraz z amunicją i wysłać Ryszardowi Kociębie. Na pewno doceni.

A potem podpięła się do decka, deck podpięła do sieci i uderzyła na nieprzyjacielski wirtual. Przez następne godziny, całą resztę dnia i wieczoru z przerwami na posiłki i krótki odpoczynek, waliła razem z resztą deckerów w czarnokompanijny domek z kart... a po drodze dokonała przypadkowego odkrycia, które sprawiło, że zrobiło się jej niedobrze - i wkrótce miało to samo dotknąć resztę jej kolegów z JWK.

Ale po kolei.

Wszyscy

Generalna nocna ofensywa na strefy czerwone i purpurową poszła dobrze. Wydatnie przyczyniły się do tego grupy specjalne pod patronatem JWK. Strefa Czerwona-2 przestała istnieć, Czerwona-1 została ograniczona w zasadzie tylko do Zatorza. Purpurowa w większości również padła, zostały tylko fragmenty dzielnicy Witoszewo. Po drodze padały różne strongpoints, jak cmentarz Agrykola, stadion Olimpii i budynki sportowe (oraz inne podobne boiska), szkoły, byłe budynki wojskowe (a obecnie administracyjne) na ulicy Saperów, kolejny punkt Projektu Veselago - dawny hipermarket E. Leclerc, kościoły, zbory i cerkwie, parki (m.in. im. Kajki oraz Traugutta, przerobione przez druidów na "umocnione" kryjówki i bazy wypadowe), inne większe budowle. Były też pierwsze, acz "niepoważne" próby penetracji Strefy Czarnej. Natomiast na południu od miasta wydarzył się kolejny sukces - paru krewkich najemników z kilku zmotoryzowanych plutonów, oraz garść cięższych pododdziałów, wykonały dwa posunięcia przeciw pozostałościom Strefy Białej, całkowicie ją likwidując. Cięższe siły zabezpieczyły tyły, uderzając na Sierpin, Czechowo i Przezmark - tamtejsi czekiści przespali moment, kiedy mogli wycofać się do miasta, a z wiosek nie uciekli. Zostali wybici. Drugim aktem był szybki rajd na pozostałe elementy przedpola - brzegi Jeziora Drużno (vel Druzno) i położone obok Raczki Elbląskie - tamtejsi "obrońcy" zwiali na Zatorze zgodnie z dyrektywą. Potem rajdersi i inni najmici zamknęli okrążenie Elbląga, uderzając od południa na Zatorze i zajmując dość sporo terenu - ogródki działkowe, inne ogrody, szklarnie oraz domy przy ulicy Olkuskiej i południowej Skrzydlatej. Dalszy rajd wstrzymano z powodu rosnącego oporu i konieczności przegrupowania.

Pozytywnym wynikiem tych rajdów i uderzeń oraz ciągłego naporu grupy Zbyszka na Zatorze i okolice dworca był fakt, że wprowadziło to zamieszanie w szeregach reszty wrażych artylerzystów. W sam raz, by w ciągu tej nocy całość artylerii stacjonarnej oraz przeważająca większość samobieżnej została permanentnie uciszona.

Z wody też nadchodziły dobre wieści uzupełniające - Kaprzy i inni "morscy" spenetrowali przekopany system kanałowo-rzeczny, biorąc pod kontrolę rzeki Nogat, Szkarpawa, Kanał Elbląski oraz samą Rzekę Elbląg (choć tutaj intensywny ogień z Łasztowni i Starówki dalej uniemożliwiał bliskie podejście, a jedynie wymianę ognia na dalekim i średnim dystansie).

Regularne siły Sprzymierzonych konsolidowały zdobycze - Kamionkę, Kępę Północną, Rakowo, osiedle Na Stoku, Winnicę, fragmenty Witoszewa. Towarzysze ze wschodniego brzegu rzeki zabezpieczyli budynek Specjal Pubu przy południowym zwodzonym moście "starówkowym", oraz obydwie rogatki - acz dalszy szturm się załamał pod silnym ogniem nieprzyjaciela - w tym rakietami p.lot., które oponent wykorzystywał w ramach niekierowanego ostrzału nabrzeża.

Wreszcie, nastał poranek - godzina 8:30, czyli wstrzymanie dalszego natarcia celem dokończenia konsolidacji, przegrupowań i uzupełnień. Regularne siły AW koncentrowały się w rejonie osiedli Kopernika i Traugutta. Druidzi i Leśni odwalali czary mary w pobliskim parku. Kościelni egzorcyzmowali zdobyte świątynie i cmentarz, zwalczając wściekłe duchy rozpuszczone tam przez Czerwonych Magów.

O tej godzinie doszło też do kolejnego przełomu - tym razem na niekorzyść agresorów. Do estakad Elbląg Południe zbliżała się już Pierwsza Trójmiejska Kompania Zmechanizowana im. Jakuba Vochsa (a raczej zmotoryzowana, gdyż piechurzy w większości wozili się ciężarówkami i KTO z niewielkim wsparciem MBT i IFV). Od północy leciała zaś litewska eskadra, gotów mocno jebnąć czekistom w zęby. Od południa zaś wraża kawaleria - eskadra myśliwców z Modlina.

Zaczynając od najmitów z Litwy - przywalili bardzo mocno, zrzucając wszystkie bomby, odpalając wszystkie rakiety i zużywając większość amunicji do pokładowych działek. Ale efekty ich działań były dość... mieszane. Gros zrzuconego ordnance przypadł na Łasztownię, szczególnie budynki należące do korporacji Alstom, powodując olbrzymie zniszczenia w halach i Porcie Elbląg. Inne spadły na... zwodzony północny "starówkowy" most samochodowy, posyłając jego strzaskane gruzy w wodę i blokując tym samym kanał. Inne pociski padły jeszcze gorzej, bo omyłkowo bombardując Specjal Pub i rogatki na drugim moście, rujnując te budynki. Reszta, głównie z działek, przeorała Bulwary Zygmuntowskie i plac katedralny. Zniszczyli także stacjonarną wyrzutnię SAM z rakietami Aster (acz nie przedtem, jak to cholerstwo zużyło swoje pociski, strącając jedną z litewskich maszyn - pilot się katapultował a mknący w płomieniach samolot typu CAS wpadł do rzeki przy Elbląg Południe). W eter poszło sporo przekleństw, żądań i przeprosin. Jedyny plus był taki, że pieszy most był w jednym kawałku. AWowcy postawili osłonę dymną i wykorzystali zamieszanie u wroga aby przekroczyć rzekę, wbić się na chama do pierwszej z kamienic, zabezpieczyć ją, a także pójść bardziej na południe ulicą bulwarową aż pod most na południu Elbląga - tym samym zdobywając pierwszy przyczółek od strony rzeki.

Analogicznie wydarzyło się przy estakadach. Zbliżający się Trójmiejscy zostali silnie ostrzelani ze strony neosowieckich maszyn. Nie mieli żadnych szans. Kiedy kurz opadł, ze zmasakrowanej kolumny uszła tylko garstka ocalałych i jeden czołg...


Próba opanowania mostu nie wchodziła już w rachubę. Kompania im. Vochsa została rozbita w raptem kilkanaście sekund. Resztki wycofano i przekierowano do grupy Zawadzkiego mostem Trasy UE.

Pozostałe pociski i rakiety eskadry poszły prosto w litewskie CASy. Litwini, nie mający rakiet AAM i tylko resztki pestek do działek, byli praktycznie bezbronni. Tylko dwie maszyny uszły chmarze rakiet powietrze-powietrze (oraz rakiet i pocisków z samobieżnego ZSU-30-4 operującego w tamtej chwili na Starym Mieście) i czmychnęły na północny wschód. Pozostałe runęły w miasto i dalej na południe, rozbijając się w Osieku, na Zatorzu i przedpolach w efektownych kraksach i eksplozjach.

Ale przeklęci Czerwoni lotnicy nie wyszli z tego bez szwanku. Wprawdzie CASy i siły lądowe mogły gówno zrobić, to jednak rakiety i inne elementy opl przekierowane przez Rudego już mogły... i to bardzo dużo, pomimo pewnego oddalenia od tunelu przelotowego wrażych myśliwców. MANTISS II na transporterze typu Puma pluł dziesiątkami, setkami nawet specjalnych pocisków 35mm, stawiając ścianę wybuchowych, najeżonych fleszetami "chmurek". Wtórował mu M163 VADS z grupy Kowalika, prujący do oporu z miniguna. Dwie rakiety AA-12, Archer (R-73) i Adder (R-77) oraz towarzyszące im pociski IRIS-T i Meteor były gwoździem programu odpalonego z jednostek frontowych (któremu jednak pomóc musiały dwie pozostałe głowice typu SLAMRAAM z Hummera). Po takiej kanonadzie, pomimo manewrów unikowych i zastosowania dipoli, aż trzy z pięciu myśliwców runęło jak meteoryty na Modrzewinę, w Zatokę Elbląską i na północne przedpola - Su-27 Flanker, Su-35 Flanker-E oraz Dassault Rafale. Pozostałe dwa - F35A Lightning II oraz Nightwraith Mk.1 - umknęły, głównie dzięki swoim zdolnościom typu stealth. Na pewno jednak wrócą i będą sprawiać problemy. Namierzyć i zestrzelić je będzie ciężko...

Straty od nieprzyjacielskiego nalotu były bolesne. Blisko stu Trójmiejskich najmitów w pięciu ciężarówkach i dwóch Bradleyach M2A3, dwa stare czołgi T-72M1 "Jaguar" i pięć wozów wsparcia ogniowego (cztery LAV-300 i jeden Stryker M1128 Mobile Gun System).

Ocena sytuacji oraz zapytanie do dowództwa sprawiły, że Bebok wstrzymał się z ostrzelaniem celów naziemnych. W tej chwili AW i Królewieccy mieli udźwignąć nowy cel, nie odstraszeni wrażym nalotem - osiedla Kopernika i Traugutta ze Strefy Czarnej. Szturm był solidny, wsparty chamską magią druidyczną z parku Traugutta oraz artylerią wolną od konieczności pojedynkowania się z nieprzyjacielskim odpowiednikiem. Garść minut po dziesiątej obydwa osiedla były w rękach AW, a straty były, o dziwo, dość niewielkie. Jeszcze bardziej dziwnym był fakt, że czekiści bronili tej strefy na poziomie czerwonej-1. Wycofali się pod zmasowanym ostrzałem. Pierwszy wyłom w Strefie Czarnej, małym kosztem.

Wkrótce dowiedzieli się, dlaczego tak "małym".

Około godziny jedenastej wróg przypuścił silny kontratak. Górą... i dołem. Klątwy Czerwonych Magów teraz właśnie się objawiły, robiąc masę problemów Sylwestrynom w świątyniach i na cmentarzach. Z odkrytych bądź wciąż ukrytych tuneli - przede wszystkim pod każdą z jednostek wojskowych, szpitalem wojewódzkim, nasypem/wrotami w Truso oraz w wąwozie przy ulicy Sadowej - wylegli ciężko opancerzeni i dobrze uzbrojeni szturmowcy z Czarnej Kompanii. Doszprycowane cyborgi. Elita czekistów. Górą zaś nadeszły bardziej zmasowane ataki - z Łasztowni na Zdrój (znowu...), z Łasztowni i Ogrodów na Stok, z samych Ogrodów na Rakowo i Kopernika/Traugutta, ze Śródmieścia na Traugutta i Winnicę oraz Witoszewo, z Osieku na Zatorze i Elbląg Południe. Większość tych uderzeń była pozorowana, ale część była rzeczywista... i bardzo bolesna.

Tym bardziej, że na tyłach doszło do niezłej katastrofy. Na Zalewie Wiślanym był jeden okręcik. Poduszkowiec klasy Zubr, Bagrationovsk z Marynarki Wojennej Neosowietu. Przewożący trzy uzbrojone po zęby czołgi T-90UM i dopych Piechoty Morskiej. Jakimś cholernym cudem nie został wykryty, ominął patrole i wpłynął do Zatoki Elbląskiej. Jak już AWACS go wykrył, było zbyt późno, a pozostałe dwa CASy bez uzbrojenia. Zdesantował swoje siły, które następnie ruszyły do szturmu prosto w dupę Armii Wyzwoleńczej, wspierając je ostrzałem z broni pokładowej. Prosto w sztab, zaplecze i artylerię.

Szaleńcze i desperackie walki na wszystkich wymienionych odcinkach trwały aż po godzinę czternastą i dalej. Przed piętnastą sytuacja była... opanowana. Acz straty były makabryczne. Poległo wielu żołnierzy AW z kompanii sztabowej RCT Elbląg 1 oraz 5 Zmotoryzowanego Batalionu Zabezpieczenia "Bóbr". Pułkownik Aleksander Wojna został krytycznie ranny, podpułkownik Stanisław Lubomirski musiał przejąć dowodzenie. Praktycznie cała artyleria Sprzymierzonych została zniszczona. W mieście zaś, instalacje radarowe w bazie 13 Pułku oraz JW na ul. Podchorążych, a także składy zaopatrzenia w JW na Łęczyckiej i garaże z pojazdami, częściami zamiennymi i innymi sprzętami w JW na Dolince czekiści wysadzili w powietrze. Jeden z batalionów Królewieckich poniósł koszmarne straty i został rozwiązany, jego resztki przeszły do pozostałych. AKowski baon "Bażant" został prawie wybity w desperackich a bohaterskich starciach i czekał go podobny los. Zginęło też proporcjonalnie sporo Leśnych partyzantów, druidów, oraz jeden z mnichów Sylwestrynów wraz z parą KOBowych ochroniarzy.

Ale ataki... zostały odparte. Wróg poniósł proporcjonalne straty. Wszystkie tunele oraz wejścia/wyjścia zostały zidentyfikowane i zburzone. Sytuacja na poświęconych gruntach opanowana. Sześciu Czerwonych Magów, którzy wreszcie objawili swoje oblicza, gryzło ziemię. Poginęli też pierwsi piechurzy z neosowieckiej formacji, 144 Batalionu Czerwonej Gwardii. Wprawdzie bazy wojskowe, kościoły, cmentarze i szpital były jeszcze mocniej sieknięte, to jednak wszystkie pozycje zostały utrzymane - w tym "czarne" osiedla Kopernika i Traugutta. Ten nieznośny Zubr i jego czołgi stały w płomieniach, nadające się teraz tylko na złom, a ich załogi i piechota były martwe lub w niewoli.

Pomimo rosnących strat, misja pozostała niewypełniona. Lubomirski nakazał przegrupowanie się, a Grupom Specjalnym dał po raz kolejny wolną rękę w doborze celów i środków. AWACS dostarczył nowych informacji - szerokim kręgiem powracały też pozostałe dwa myśliwce typu stealth, wciąż wyposażone w "garść" bomb. Strefa Czarna, Osiek, Zatorze i obiekty projektowe wciąż domagały się uwagi. Od strony Jegłownika zaś zdążał pluton neosowieckich pojazdów, celujący w Elbląg Południe.


A najgorsza informacja dotarła od szpiegów AK z Modlina i Malborka. Nieprzyjaciel zmobilizował odwody i właśnie przerzucił przezbrajaną i przegrupowywany 234 Pułk Powietrznodesantowy z 76 Gwardyjskiej Dywizji VDV z Modlina pod Malbork. Najdalej przed świtem dnia jutrzejszego mieli się zjawić pod Elblągiem.

Trzeba było się spieszyć... ale brakowało już mocy. Czekiści nie czuli zmęczenia - ich naćpane stymulantami, zcybernetyzowane ciała pracowały na najwyższych obrotach przez cały czas "trybu bojowego". Neosowieci ze 144 baonu zaś dopiero przed chwilą wzięli czynny udział w walce, byli wypoczęci. Sprzymierzeni natomiast, a szczególnie Komandosi, byli zmordowani. Mogli jeszcze się doszprycować stimami, ale to już było przeginanie pały. Ze zmęczenia pojawiały się już pierwsze błędne decyzje, efektywność spadała na łeb, na szyję... Ale wróg wciąż trzymał najsilniejsze pozycje, a odsiecz miała się zjawić w przeciągu kilkunastu godzin.

Ile z tego JWK i reszta Sprzymierzonych mieli poświęcić na odpoczynek, a ile na walkę? Sami musieli odpowiedzieć na te pytanie.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 15-10-2019 o 13:11. Powód: Ostatnie akapity.
Micas jest offline