Jamash skrzywił się i zaklął, widząc pełne trupów podziemne jezioro. Ułamek sekundy później poczuł oszałamiający smród. Kiedy Darvan i Manea rozprawiali o tym, jak dostać się na statek, undine wyciągnął z plecaka kawałek materiału, który nasączył odrobiną wina z bukłaka i przewiązał na twarzy. Zdecydowanie ułatwiło to oddychanie w tym zaduchu – teraz mógł pomyśleć, co dalej.
Proszenie Azy o pomoc nie było złym pomysłem, ale jej chowaniec raczej nie przeniósłby wszystkich jednocześnie, a przecież na tym im zależało. Do tego nawet nieuważny obserwator dostrzegłby kilka nadlatujących postaci. Inna sprawa, że proszenie niziołki o pomoc w każdej sytuacji nie do końca podobało się kapłanowi.
- Wszyscy na raz raczej nie polecimy. Ja mogę podkraść się mostem, zajdziemy ich z dwóch stron. W ostateczności podpłynięcie też wchodzi w grę, chociaż wolę tego uniknąć – wzdrygnął się na samą myśl o krążeniu pomiędzy trupami.