Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2019, 14:08   #132
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Schultz słysząc ryk staruszka wykrzywił się w grymasie będącym mieszaniną zdziwienia, obaw i niepewności. Po chwili jednak po jego ciele rozeszło się przyjemne ciepło, a układ nerwowy wysłał do mięśni sygnał o sile wyższej niż kiedykolwiek. Zwykle zręczny zabijaka tym razem postawił na siłę atakując wroga zaciekle niczym wilk będący symbolem Ulryka. Jego cięcia były bardziej precyzyjne, ruchy szybsze i pewniejsze, a pokłady pożytkowanej energii sprawiły, że pod jego cienką skórą pojawiły się grube, nabrzmiałe żywy pracujące przy każdym ruchu mięśni zaczepionych na solidnym, proporcjonalnym szkielecie. Jego geny sportowca sprawiały, że ledwie ponadprzeciętna masa mięśniowa wygląda imponująco. Wąskie nadgarstki przy których zaczepiały się żylaste mięśnie przedramion dobrze współgrały z solidnymi, całkiem szerokimi łokciami. Szerokie barki i wąska talia sprawiały, że efekt stożka był wyraźny ukazując szerokie mięśnie grzbietu i zwężające się ku dołowi mięśnie brzucha. Nogi rzezimieszka były solidnie zbudowane. Pasowały bardziej do sprawnego sprintera aniżeli do maratończyka. Uda odznaczały się dobrą separacją poszczególnych brzuśców, a łydki były szerokie i mocno wyżyłowane.

Miecz i tarcza zabijaki chodziły jak szalone w tańcu śmierci, który nie trwał zbyt długo. Sam mężczyzna miał wymalowaną na twarzy agresję. Nie wiedział czy tak działało na niego błogosławieństwo Białego Wilka czy też dał się ponieść emocjom po raz kolejny walcząc z czymś nieznanym. Współpraca zabijaki i strażnika miejskiego w boju wyglądała całkiem zgrabnie. Heinrich swoją pałką trafiał szczęśliwie i celnie równocześnie unikając ciosów krwawego młota. Schultz wił się w unikach samemu też starając się zarzucać przeciwnika gradem ciosów. W końcu przeciwnik poległ chociaż walka nie należała do krótkich i przyjemnych. Emocje opadały z Rudigera powoli. Jego klatka poruszała się miarowo i szybko kiedy łapał pierwszych dech po pełnym werwy starciu. Pompa mięśniowa dała o sobie znać sprawiając, że ruchy wojownika stały się nieznacznie sztywniejsze i bardziej obszerne. Po udanej bitwie zabijaka uśmiechnął się do żony chociaż przez zmęczenie i ryk ojca Odo kobieta wyglądała na lekko zaskoczoną. Wojownik pomyślał o Cassie chcąc jej pokazać z jaką lekkością parł naprzód. Może wtedy Pani Schultz przestanie się o niego martwić przy każdej potyczce…

Trójkątna, okalana kamieniem sala nie napawała nikogo optymizmem chociaż dla zabijaki wyglądała na całkiem ułożoną i przemyślaną w swojej konstrukcji. Schultz z ostrożnością wodził po naściennych znakach mając nadzieję uruchomić jakiś ukryty mechanizm. Musiał być jednak wstrzemięźliwy, ponieważ – jak pokazała przeszłość – w tych podziemiach nie brakowało pułapek. Rudiger zatrzymał się na chwilę przy rycinie podziwiając toczącą się na niej bitwę. Normalnie mogłoby to być prawdziwe dzieło sztuki, ale strony starcia nie pasowały do żadnego nie spaczonego chaosem i szaleństwem artysty. Wgłębienia w podłodze zaciekawiły wojownika na tyle, że sprawdził dokładnie ich głębokość i położenie względem mis z krwią. Wraz z Eriką i Konradem próbowali rozwiązania siłowego jednak posągi były zbyt ciężkie i stabilne. Glauber wpadł na całkiem ciekawy pomysł przeniesienia krwi bez dotykania jej. Nikogo nie dziwiły obawy strażnika. Nigdy nie wiadomo czy posoka z takiego miejsca nie wywoływała chorób, mutacji czy innych nieprzyjemności…

Poszukiwania Cassie w okolicy „interesu” posągu rozbawiły Rudigera, który starał się nie zaśmiać i nie pokazywać po sobie rozbawienia. Facet nie chciał aby żonie zrobiło się przykro albo – co gorsza – aby kobieta znowu pomyślała, że jest nieprzydatna i w ogóle nie powinno jej na tej wyprawie być. Schultz uczył się obchodzenia z małżonką do swojej pewności siebie dodając więcej empatii niż stanowczości. Po chwili wojownik szukał znowu na ścianach mając nadzieję znaleźć płytkę albo przycisk uruchamiający mechanizm mający coś wspólnego z misami wypełnionymi krwią i wgłębieniami w podłodze pomieszczenia. Schultz był blisko żony na wypadek kolejnej walki. Sala była dość duża i w każdym momencie mogli zostać zaskoczeni jakimś tajemnym, nie otwieranym od dekad przejściem.
 
Lechu jest offline