17-10-2019, 08:11
|
#133 |
| Obmacywanie ścian nic nie dało, a i dość szybko wpadliście na to, że wgłębienia w podłodze mogą służyć do czegoś innego, niż przesunięcia kamiennych, skrzydlatych stworów. Erika odkryła bowiem niewielkie kanaliki odprowadzające na brzegach wgłębień, a Cassandra w mig połączyła je z krwią płynącą z rozwartych paszcz maszkaronów. Heinrich szybko więc zmontował ze swojego drąga i naczynia po oleju prowizoryczne wiadro, w które zbierał lejącą się posokę. I trochę mu się z tym zeszło, biorąc pod uwagę pojemność naczynka. W końcu jednak, po kilku dobrych minutach takiego nabierania i przelewania do dziury, usłyszeliście pojedyncze kliknięcie w ścianie, co mogło znaczyć, że jesteście na dobrej drodze. Glauber zmienił więc pozycję i zaczął łapać krew od drugiego z maszkaronów. Żmudna i mozolna praca opłaciła się po kilku minutach, gdyż waszych uszu doszedł kolejny dźwięk klikania.
A potem... nic się nie wydarzyło.
No, przynajmniej przez kilka kolejnych uderzeń serca, gdyż nagle zza ściany po waszej lewej stronie wydobył się ciężki dźwięk uruchamianego mechanizmu i ściana znajdująca się za trójczaszkowym posągiem odsunęła się, ukazując zionący czernią korytarz. Nie ociągając się, ruszyliście za Heinrichem niosącym latarnię; gęsiego, gdyż tylko tak dało się iść. Po kilkunastu krokach dotarliście do oświetlonej dwoma pochodniami prostokątnej komnaty. Jej ściany zdobiły podobne plugawe symbole, jakie widzieliście już wcześniej, a pośrodku znajdował się sporej wielkości, żelazny tron zdobiony w pięknie wyryte i uformowane czaszki oraz piszczele.
Zasiadał w nim nie kto inny, jak sam Khorne, potężnie zbudowany wojownik, odziany w zbroję płytową, wspierający prawą dłoń na ogromnym mieczu dwuręcznym przed sobą. Opierając lewe przedramię na nodze, wyglądał, jakby za moment miał zerwać się z miejsca i ruszyć do ataku. Posąg wykonany w marmurze robił wrażenie i sprawił, że poczuliście się dziwnie. Wojownik nie poderwał się jednak z siedziska. Wydarzyło się coś zupełnie innego.
Z kopców kości i czaszek usypanych pod tronem uformowały się z ponurym klekotem trzy szkielety dzierżące pordzewiałe miecze, a chwilę później dołączyły do nich cztery kolejne. Kierowane jakąś złowieszczą mocą, rzuciły się w waszą stronę z niebywałą zaciętością. Cassandra szybko cofnęła się wraz z Odo w stronę korytarza, dając wojownikom więcej pola do manewru i odsuwając przy okazji od siebie i kapłana zainteresowanie nieumarłych wojowników. |
| |