Z zbrojowni, gdzie nie uzyskaliśmy zadowalających nas zabawek, udaliśmy się do naszej komórki. Metalus wypisał to, co uważał za potrzebne nam w misji. Gwardzista znał się na tym najlepiej i widziałem jego zapał oraz chęć doboru najlepszego sprzętu do powagi misji, ale w głębi wątpiłem, by formularz Sigma-9 dał nam coś więcej niż to, co mamy.
Jeszcze w windzie mówię do Metalusa
- Cóż, będziemy walczyć za pomocą tego co mamy i tym kim jesteśmy, a Imperator nam pomoże. Jestem pewien, że nie pierwszy raz zostałeś tak wycyckany, słyszałem o "nieomlyności" Departamentu Munitorium. - ostatnie zdanie akcentuje lekkim uśmiechem.
**
Odprowadzeni przez strażników, weszliśmy do przydzielonego nam pokoju śledczego, by zastać istne pandemonium.
Logosi krwawili, wpadli w szał, tłukli głowami w kogitatory. Drukarki wypluwały stosy informacji, pokrywając pokój białą warstwą. W okół tego skakała ta kobieta z tatuażem, próbując opanować falę. Nawet psykerka wyszła z pokoju, by sprawdzić cały raban.
Najzabawniejszy okazał się adept, przechodząc niesamowitą przemianę. Wysłuchałem jego pustych gróźb, monologu i innych słownych wycieczek. Zupełnie tak, jakby cierpiał na jakąś chorobę lub był...
Wyciągam pistolet z kabury i mierzę w jego czaszkę.
- Ty go trzymaj, Metalusie, a ja lecę po Magosów Biologis. Albo trzeba go spalić od razu, bo nasz adept wykazał się dziwną i niezrozumiałą zmianą osobowości, w ciągu tak krótkiego czasu. Jest albo chory psychicznie, albo opętany. Może warto go zastrzelić już teraz?
Jego propozycje pytań są truizmami, które zbijam. Amator.
- Aby odpowiedzieć na trzy z czterech Twoich pytań, potrzebujemy danych ofiar. Wszelkie koneksje, personalia, życiorysy sprawdzimy jeśli poznamy ich tożsamość, a to panie śledczy - rzucam z kpiną - dowiemy się jutro, o godzinie dziewiątej rano od prałata Nekropolitanów. Wiedziałbyś o tym, gdybyś posiadał choć więcej inteligencji niż szeregowy przedstawiciel Administratum. Tak samo jak z tego, po co przydzielono nam psioniczkę. No ale.. nie można mieć wszystkiego.
Robię kilka kroków w bok, ciągle mając pistolet w dłoni.
- O wstrzymaniu ich pracy pomyślałem w windzie, ale nie sądziłem, że przerobią taki zakres tak szybko. Właściwie uruchamianie ich bez spotkania z prałatem jest zbędną fanaberią.