Glauber nie był wielkim wojownikiem, ale w straży wielkich wojowników i tak nie szukali. Byle wykonywał rozkazy i wiedział którym końcem miecza dźgać (ostrym). Wielkim mędrcem też nie był, ale ponownie - wielkich mędrców też nie szukano - byle kandydat wykonywał rozkazy i umiał zliczyć do dziesięciu.
Póki co jednak ani walka ani zagadki nie wykraczały poza jego próg kompetencji. Co, jak się obawiał, świadczyło raczej o słabości i głupocie kultystów niż o jego sile czy sprycie.
Straż nie szukała także charyzmatycznych dowódców. Raz jeszcze - szukała takich co rozkazy wykonują. Niemniej kiedy nikt się do tego nie garnął a szkieletów było dwa razy tyle co walczących i nikt inny się za koordynacje działań nie brał, odezwał się.
- Nie rozłaźmy się. Zróbmy linię i pilnujmy szyku. Żeby nas któryś szkielet nie obszedł bokiem i nie zaatakował Cass i Oda - powiedział. Poza tym w formacji zawsze można pomóc koledze (czy koleżance) a jak ktoś zostanie ranny to go można zasłonić i dać mu czas na wycofanie się.