Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2019, 13:57   #107
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=BNSMSXtHW4A[/media]
W srebrnych korytarzach Templara zapanowała niezmierna cisza. Kelsan włączył procedury chłodnicze, sprawdził stan wszystkich głównych systemów a potem zainicjował stan pogotowia bojowego, dając dostęp SID’owi do kontroli działek na wypadek jeśli sprawy potoczą się jak najgorzej. Na mostku został on i Flizzy, którego Kelsan z racji niesamowitej skromności, szczerości i przyjacielskości zdecydowanie polubił.

-Jeśli wszystko tu się ułoży zamontuje, zmienię waszą wieżyczkę w pomniejszy turbo-laser, może nawet znajdą się tu lepsze chłodziwa, bo z nimi niestety nie wyszło najlepiej a turbo-lasery z dobrym chłodzeniem to prawdziwy cud, miód, mullinna. Myślę, że Rebelia to dobry krok. Nigdy ich nie spotkałem Bratku i czuje się, zaskoczony że Willi, którego znałem z widzenia, ale był dla mnie zawsze uprzejmy a okazał się bojownikiem o wolność przed tymi far’shiz.

Kelsan pierwszy raz usłyszał tą nazwę, ale Flizzy przerwał na chwilę pokazując, że ma do powiedzenia coś ważnego.

-Na mojej rodzimej Androwedzie też był totalitarny rząd, jeszcze przed proklamacją Imperium… Partia far’shizowska- zamyślił się i znów spuścił nietoperze uszka- Wzięli moją matkę z ulicznej łapanki z względów na to że była Chadra-Fan. Podobno zmarła z wycieńczenia w obozie pracy. Ja zaraz po tym wydarzeniu uciekłem z moim ojcem, który zmarł na wirus płuc przez patogeny małej dzikiej rolniczej planetki, gdzie udaliśmy się na wygnanie… Ale to już przeszłość. Ważne, że…

Nagle doszły ich odgłosy podniesionego gniewnego tonu w korytarzu za mostkiem, między drobną mesą jadalną a łazienką, w środkowym przedziale górnego pokładu.

Kelsan i Flizzy nieco się zaniepokoili a RA-7 też jakoś dziwnie przepadł.

"Miej na uwadze, że... każdej chwili... przesłać te dane do Imperium jednocześnie zdradzając... lokalizację, co niechybnie skończy się pewnie tym, że ta placówka Rebelii zniknie w powierzchni planety szybciej niż bantha rodzi…"

Potem doszło do kolejnej gniewnej choć nieco cichszej wymiany ostrych zdań, głos ich kapitana zdawał się jednak najbardziej ognisty. Flizzy wiedział, że Badlack nie używa przemocy jeśli nie ma takiej potrzeby, ale nie znał ich nowego dowódcy na tyle, by mieć pewność, iż Willi nie skończy z spaloną głową. Po długo zdającej trwać chwili w końcu coraz cichsze rozmowy ustały i wszyscy znaleźli się na mostku.

-Gra wstępna za Wami?- palnął RA-7 (który nagle zjawił się jak szturmowiec cienia znów na mostku), ale każdy z organicznych członków załogi nie miał chęci na tak niski, ironiczny żart więc skupili się na tym co widzieli przez główne iluminatory YV-260.

A widzieli sporo. Rdzawą, błotniście-pylistą glebę z której wyrastały pomniejsze kępy karmazynowych trawiastych źdźbeł i wysokie na pół metra rozłożyste szare rośliny z mięsistym poszyciem, u których dość żywo wyrastały u góry bulwiaste minimalistyczne obłe kwiaty, zapewne te o których koszmarnych walorach smakowych wspominał SID opisując Carmesiię.

Dalej na pozostałych lądowiskach stały używane typowo przez Rebelię statki kosmiczne. Wyglądały jak kobieta po swoich najlepszych latach, starająca się maskować upływ czasu nadmiarem kosmetyków. Jednym słowem za nic nie mogły równać się z nieskazitelnym perfekcjonizmem TIE, ale Kelsan słyszał, że Rebelia w swojej polityce militarnej wybierała samych asów pilotażu, a X-Wingi są bardzo wszechstronnymi myśliwcami jeśli znajdą się w sprawnych rękach.

Chwilę też po tej pobieżne inspekcji zobaczyli grupę Rebelianckich Żołnierzy. Byli ubrani w proste piaskowe mundury khaki, nosili dość dobre nowoczesne durastalowe hełmy i standardowe dla tej organizacji przydziałowe karabiny jakich używał Nazz i Dazz. Teraz już zupełnie martwi.


Z przodu grupy szedł bardzo wysoki mężczyzna w późnej pięćdziesiątce choć nad wymiar pełen wigoru. Jego chód był oszczędny, ale pewny siebie wręcz dumny, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Miał przy boku taki sam blaster- DH-17- jakiego używał Badlack, był to bowiem standardowy inwentarz oficerskiej broni krótkiej rebeliantów. Z podobnie piaskowej jak jego obstawa kamizelki wystawała jasnoniebieska koszula o nienagannym surowym kroju.

Wyglądało na to, że muszą zejść z pokładu, co też zrobili. Oczywiście każdy przyodział się w broń, nawet Kelsan chwycił swój potężny, ale wyposażony w reduktor odrzutu DL-44. Za to RA-7 wydający się na podekscytowanego, jeśli można tak rzecz o droidzie z czarną maską twarzy i owadzimi fotoreceptorami, który to już trzymał oburącz miotacz karbonitu.

Ruszyli na dolny pokład przez przestrzeń magazynową, gdzie obok dwójki repulsorowych motocykli leżało marne posłanie Williama. Po chwili za autonomiczną ingerencją SID’a trap się otworzył i rozległ się syk rozgrzanej pary spuszczanej z systemów chłodniczych. Po chwili zapach tejże pary zelżał, choć był mocny, nieco duszący jak smog Bluudportu i poczuli ostrą, pikantną woń Carmesii, była bardzo angażująca zmysł węchu i jakiś sposób piękna jak cała planeta.

Badlack zasalutował Porucznikowi Greistonowi prawie z automatu na co odpowiedzieli tym samym gestem szeregowi, a Porucznik w kulturalny, nieco staromodny sposób się skłonił. Być może Flizzi’emu z tego powodu zaszkliły się oczka, ale sam Draug odczuł silną irytacje na ten rytuał zorganizowanej grupy militarnej, do których celów i środków po jakie sięgali ciągle miał duże wątpliwości.

-Kapitanie Badlack, witamy ponownie.- powiedział stoicko Porucznik Rebelii i dowódca placówki- Witam również niepokornych Łowców Nagród. Dużo o Was słyszeliśmy. Nie chodzi o relacje samego Kapitana, które były zdawkowe… po prostu baza “Alatddin” na bieżąco monitoruje i notuje wszystkie wydarzenia w tym sub-sektorze galaktyki.

Nagle nastąpiło pewne napięcie i każdy wiedział o co będzie chodzić. W dużej mierze młodzi, czasem jeszcze prawie chłopcy szeregowcy przybrali postawę gotowości.

-Prosił bym tylko z całą uprzejmością jaką mogę Wam zaoferować o złożenie ekwipunku bojowego do depozytu… Ansa jeśli pozwolisz.

I wtedy zza skrzyń składujących pojawiła się młoda kobieta, każdy z członków załogi bezsprzecznie stwierdził jej dużą urodę. Miała szerokie, sarnie oczy barwy ciemnego orzechu, jej figura była wyjątkowo smukła, a wzrost w porównaniu do typowej średniej gatunku ludzkiego był nad wyraz wysoki. Długie kasztanowe, lekko falowane włosy, spływały naturalnie na jej ramiona a dane przez naturę pełne usta zostały podkreślone łagodnym różem błyszczyku.

Nosiła elegancką, ale oszczędną brązową skórzaną kurtkę, szare wąskie seledynowe spodnie i podobnie jak reszta rebeliantów długie, wojskowe podbijane buty pasujące do koloru kurtki. Można było przyznać, że jej nos przeszedł jakąś operację jednak nie ujmowało to jej uroku.


Młoda kobieta najpierw spojrzała na Badlacka i uśmiechnęła się prawdziwym, wskroś łagodnym oraz szczerym i ciepłym uśmiechem. Oczywiście tylko Kapitan wiedział, że była przybraną córką Graistona, o którą dbał jak oczko w głowie co nie umknęło przynajmniej częściowo uwadze reszty załogi. Blask tej osoby nie pozostał obojętny również najmłodszemu na Templarze Kelsanowi. Dziewczyna na chwilę spuściła wzrok a potem wyzywająco się uldo niego uśmiechnęła.

-To jak najemnicy obejdzie się bez kłopotów?- odrzekła żartobliwie trzymając silnymi, wyszkolonymi ramionami poliplastowy pojemnik na uzbrojenie.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 18-10-2019 o 17:31.
Pinn jest offline