Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2019, 21:53   #159
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Zabierzcie stąd te ciała - rozkazał Wiaderny.

Żołnierze zaczęli wynosić trójkę martwych kolegów z jakiegoś oddziału, nawet nie wiedzieli z jakiego. Ścierwa czekistów zostawili na miejscu, nie było sensu marnować dla nich czasu i siły. Molęda powoli kończył swoją pracę przy włazie. Asystował mu Kmita.

- Jak tam? Gotowe? - spytał Wiaderny.

- Jeszcze chwila, panie sierżancie.

Po rzeczonej chwili trójka komandosów wycofała się do wyjścia. Schodami wspięli się na górę i drzwiami dostali się do nawy bocznej kościoła.

- Odpalaj - rzucił Wiaderny.

Saper-amator przesunął pstryczek na detonatorze, a z piwnicy doszedł głuchy huk eksplozji. Podłoga lekko się zatrzęsła, a ze ścian posypał się tynk. Tędy już nie wejdą.

- Molęda, sprawdź czy wszystko wyszło jak należy - wskazany żołnierz zbiegł natychmiast do piwnicy. - A wy ułożyć te ciała pod ścianą i jazda stąd - rzucił do reszty.

Sam też skierował się do wyjścia. Cholera, w Ostrowie takich numerów nie robili. To uświadamiało z jakim przeciwnikiem mieli do czynienia. Dobrze przygotowanym, gotowym do poświęceń, ale przede wszystkim sprytnym i potrafiącym zaskakiwać.

Kilkugodzinna batalia na tyłach dobiegła końca, myślał Wiaderny wychodząc na słońce i zapalając papierosa. Ale dla Elbląga to jeszcze nie koniec. To nawet nie początek końca... Ale może chociaż koniec początku?

* * * * *

Kolumna wozów bojowych zmierzała powoli na południe, zasłaną wrakami samochodów i kupami gruzów ulicą. Piechurzy i komandosi zajęli miejsca wewnątrz transporterów, a ci dla których ich nie starczyło, jechali na ich pancerzach. Wiaderny zdecydował się na jedno z takich miejsc, a konkretnie stał na pancerzu silnika Boruty i oparty o jego wieżyczkę rozmawiał z Kamyszelem, który siedział w otwartym włazie.

Chociaż po prawdzie trudno to było nazwać rozmową. Obaj musieli mocno się natrudzić żeby przekrzyczeć warkot maszyny i po paru chwilach dali za wygraną. "Kolejny punkt dla naszego diabełka", zanotował w głowie sierżant.

Wkrótce prowadzący "pochód" Abrams wjechał na jakieś podwórze między zrujnowanymi blokami, na którym rozlokowali się już żołnierze z innych oddziałów. Nim zdążył całkiem się zatrzymać, Wiaderny zeskoczył zgrabnie na ziemię i ruszył w kierunku potężnej sylwetki, dobrze się wyróżniającej na tle innych wojaków. Po drodze przetarł zmęczone oczy. Przy swoich ludziach starał się nie dać tego poznać, ale zmęczenie zaczynało dawać znać o sobie. Gdyby tak tutaj przysiadł gdzieś pod murem pewnie by zasnął w ciągu paru minut.

Wiaderny podszedł do olbrzyma w mundurze i klepnął go z całej siły w plecy, co dla tamtego pewnie nie różniło się zbytnio od siły z jaką mucha siada na czyimś ramieniu.

- Jak się masz, Mały Johnie? - przywitał się Wiaderny. Zawsze nadawał ksywki osobom, których nazwisk nie pamiętał. Twarz trolla pamiętał jeszcze ze szkolenia i z tego co było potem, zresztą jak tu zapomnieć o takiej gębie, ale nazwiska za cholerę. - Ptaszki w eterze ćwierkają, że planujesz coś grubego. No to piszę się na to z moimi chłopakami.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline