Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2019, 12:02   #14
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Odys wracając poczuł niezidentyfikowane, lecz dobrze znane uczucie gdy ktoś patrzy nam na plecy. Szczególnie ciekawe gdy jest się samemu na korytarzu. Chórzysta przystanął. Zmrużył oczy, zastanowił się. Postanowił nie korzystać z magy, nie na tym etapie. Trzeba trzymać swoje karty zakryte tak długo, jak się da.
Spiesznym krokiem ruszył do wyjścia, zwalniając dopiero tuż przed drzwiami. Na dwie sekundy przystanął, pozwolił oddechowi się w pełni wyrównać, i wyszedł na zewnątrz tak jakby ciągle rozglądał się za mówczynią marzeń.
Jules nie zobaczył w pobliżu, musiała szybko odejść już zbyt daleko. Zobaczył za to coś innego.
Dosłownie na wprost magazynu, po drugiej stronie ulicy, na której w pocie czoła pracowali ludzie przemieszczający skrzynie z towarami wózkami transportowymi, stał młody mężczyzna obserwujący magazyn, ubrany w uniform szefa zmiany. Gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się Odys, przeniósł on spojrzenie na niego, a na jego ustach wykwitł ledwo zauważalny uśmieszek.
Chórzysta rozglądał się wokół jakby szukał Jules (zresztą, czegoś szukał, kto by poznał), aż wreszcie natrafił na kogoś kompetentnego. Wyszedł trochę na deszcz, i podszedł do jegomościa - nie na wprost, raczej jakby zauważył, iż jest kimś kogo może zapytać o zgubę.
- Przepraszam - powiedział spokojnie i dziwnie chłodno.
Mężczyzna spojrzał Odysowi w oczy i powiedział:
- Dwie minuty.
Ulisses uśmiechnął się jak człowiek który właśnie dostał to co chciał. Huk trochę przeszkadzał, nie można było się w pełni skupić. Mówiło się trudno.
- Jeśli chcecie porozmawiać, za godzinę będziecie wiedzieli gdzie iść. Jak nie, to idźcie w drugą stronę - powiedział spokojnie, ważąc słowa gdyż to słowa były kroplami na wodzie zaburzającymi kręgi.
- Minuta dwadzieścia. - po tych słowach, mężczyzna zaczął iść w stronę grupy robotników, najwyraźniej ignorując Odysa.
Los pękł. Cień wysiłku przebiegł po twarzy Odysa jakby na moment dźwigał nie tylko własny los, nie los fundacji, lecz co najmniej siłę losu który dźwigało plemię Judy. A potem nie było już nic, wysiłek zniknął razem z wysiłkiem.
Chórzysta oddalił się spokojnym krokiem w stronę magazynu. Na korytarzu zacznie biec.

***

Odys wbiegł do pokoju - chociaż zasadniczo nie było widać po nim zmęczenia. Gdyby nie naturalne ruchy i mimika, przypominały trochę cyborga po maratonie. Suchego, praktycznie nie zdyszanego i z małą ilością wystających żył po wysiłku, dostrzegalnych dla spostrzegawczych, lub adeptów życia. Częściej dla spostrzegawczych adeptów życia.
- Ewakuacja - obwieścił donośnie i twardo - dzielimy się parami. Morris, bierzesz Joyce. Vincent i Alex razem, ja biorę Dominika. Rozdzielamy się, spotkanie przed zachodem, zajazd Sefton przy Mosley Hill Drive. Do tego czasu cisza między grupami.
Rozejrzał się po ich reakcjach, lecz nie przerywał.
- Nie przesadzać z magyą, nie prowokować. To nie musi być atak. Każdy wbija sobie do głowy, nie prowokować. Z magazynu jest kilka wyjść. Morris, bierzesz ten którym wchodziliśmy. Ja wskażę reszcie korytarze z części biurowej.
- Ruchy - powiedział ruszając w głąb korytarza nawet nie patrząc czy inni się pozbierali. Wiedział, iż gdy ludzie muszą gonić przewodnika zwykle szybciej się pakują.
- Merde…- podsumował to francusku Vincent wstając i ruszając za ich nieustraszonym przywódcą. Można się było spodziewać, że wszystko się rypnie. W końcu cały ten dzień dla LaCroixa był jednym nasilającym się potokiem gnojówki.
- Allons y! - zawtórował mu Alex i ruszył za hermetykiem. Zastanawiało go jak ich znaleźli jeżeli to technokracja. Może ich jeniec ma na sobie jakiś urządzenie do namierzania?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline