Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2019, 14:48   #39
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kayn wrócił do namiotu, gdy księżyc wzniósł się wysoko. Nie dziwił się brakiem obecności Isabeli, bo i nie był jej nadzorcą, aby kontrolować każdy krok i ruch. Uśmiechnął się jednak widząc, że dziewczyna rozłożyła ich posłania, to przynajmniej oznaczała, że tutaj była i już się rozgościła. Wojownik zgarnął swój tobół z kąta namiotu i jak zawsze umieścił go między posłaniami na wysokości miednicy. Uważał, że było to dobre odgrodzenie, które dawało dziewczynie choć odrobinę komfortu i bezpieczeństwa podczas snu. Nigdy co prawda nie poznał jej opinii na ten temat, ale miał nadzieję, że robi dobrze i takim ruchem nie sprawia jej przykrości.

W jego oczach Isabel był po prostu pozytywną i dobrą kobietą, która być może miała w sobie zbyt wiele pokładów zaufania. Według niego była też zbyt otwarta na innych i nie potrafiła utrzymać dystansu, który by sprawił, że chociażby uniknęłaby oceniania przez mężczyzn jako kurtyzana. Kayn skrzywił się na samo wspomnienie zasłyszanej wtedy opinii na temat dyplomatki i prychnął pod nosem, odpinając pasy od swojej zbroi. Mimo iż rozumiał czemu tak ją odebrali, nie mógł sobie darować, że nie zwrócił im wtedy uwagi. Bella zdecydowanie nie zasłużyła na to, aby tak o niej myślano, właściwie to nikt na to nie zasłużył.

Angelkin rozmyślając odpinał niespiesznie sprzączki, aby w ostateczności ściągnąć z siebie ciężką zbroję, która krępowała jego ruchy. Zatoczył kilka kółek ręką, prawą jak i lewą, chcąc rozruszać swoje stawy. Kayn był umięśnionym mężczyzną, co wyraźnie rysowało się na jego sylwetce. Jego bruzdy i odznaczenia tworzyły kształty, eksponując wytrenowane przez lata mięśnie. Rzeźbiarze mogli brać go za przykład dla swoich posągów, gdyby tylko chcieli oddać każdy szczegół siły, jaki mógł wymalować się na męskiej sylwetce. Mężczyzna westchnął zmęczony i przejechał dłonią po ciemnych włosach, a następnie poruszał szyją na boki i w tył, wyzwalając tym samym głośne strzyknięcie w kościach.

Poły namiotu rozsunęły się i w świetle księżyca ukazała się sylwetka Isabeli, która zaraz potem weszła do środka i usiadła na swoim posłaniu.
- Chyba trochę się zasiedziałam przy ognisku - zagadnęła, kładąc się na boku i podpierając głowę ręką, by przed pójściem spać móc jeszcze porozmawiać ze swoim współlokatorem.
Choć nie znali się jakoś wybitnie długo, to Isabela zdążyła polubić Kayna. Spędzała z nim całkiem dużo czasu, więcej niż z pozostałymi (głównie dlatego, że dzielili jeden namiot), więc przez te kilka dni zdążyła przywyknąć do jego obecności. Polubiła jego prostolinijność i szczerość. Wiedziała także, że mogła na niego liczyć, choć nie do końca pojmowała dlaczego tak było. W końcu jeszcze niedawno byli dla siebie zupełnie obcymi osobami - a może nawet dalej takimi pozostawali, mimo kilkudniowej znajomości?

- Ale mi się pić chce. Jakoś zupełnie o tym zapomniałam przez tą całą sprawę z pożarem i śledztwem.
Isabela podniosła się, dzwoniąc przy tym cicho bransoletkami, i sięgnęła po bukłak z wodą oraz swój kubek, do którego nalała wody. Napiła się, a kilka kilka kropel spłynęło z kącika jej ust po brodzie i szyi, znikając gdzieś w dekolcie.
- Chcesz też? - spytała, wyciągając rękę z bukłakiem w stronę Kayna.

Ten uśmiechnął się lekko i pokręcił przecząco głową.
- Piłem z najemnikami, póki co mnie nie suszy. Zobaczymy o świcie - odpowiedział odkładając swój rynsztunek u swojego boku po czym położył się na plecach, zakładając ręce z tyłu głowy.
- Nie widziałem cię niemal cały dzień - stwierdził po chwili, zerknąwszy na kobietę - Dowiadywałaś się w sprawie tej śmierci? Kiepska robota, co? Rozmowy. Choć może ty lubisz rozmawiać - zagaił miłym i pełnym spokoju tonem.

Isabela odłożyła bukłak na miejsce i wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
- Zupełnie nie miałam szczęścia - odparła ponuro, nie zamierzając się przyznać, że tak naprawdę to z nikim nie rozmawiała i wcale nie przyczyniła się do rozwoju śledztwa. - A ty? Dowiedziałeś się czegoś interesującego? Masz jakąś teorię?

Kącik ust Kayna uniósł się delikatnie kiedy na nią patrzył, jednak po chwili zwrócił swój wzrok w kierunku szmat namiotu, które robiły im za dach.
- Trochę, ale za wcześnie aby wysnuwać wnioski. Jedyny, do jakiego dojdziesz od razu to ten, że mają tutaj pewnego człowieka imieniem Dashki i chyba nikt go tutaj nie lubi. Nawet mi się go żal zrobiło, bo jedynymi powodami są, że jest dziwny, śmierdzi, z nikim nie gada i nie pije - wojownik pokręcił nieznacznie głową i skrzywił się ledwo zauważalnie, zatapiając się niemal na parę sekund we własnych przemyśleniach, aby po tym czasie znów zerknąć na Bell.
- Ciężko mi zrozumieć taką niechęć do kogoś, kogo nawet nie próbują zrozumieć. W sensie, rozumiem utrzymywać dystans, ale ta nienawiść do niego jest przesadzona. Nie poznałem nic konkretnego, co by im mógł zrobić, żadnej krzywdy. Po prostu istnieje, rozumiesz? Jeśli gdzieś setki kilometrów stąd załamie się bariera międzyplanarna i wypełzną z niej demony z Hellu, to na pewno winą obarczą Dashkiego. Nie lubię czegoś takiego, aż miałem ochotę go poznać i zrozumieć. Być może jestem za dobry, cóż. Taki się już urodziłem, niebiańsko banalny - zaśmiał się bardzo krótko i na tyle subtelnie, że można by nazwać to po prostu uśmiechem.

Isabela podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na Kayna, mrużąc lekko oczy.
- Naprawdę? To jak nazwiesz tę relację między tobą a Ozrarem? - spytała, przechylając lekko głowę i unosząc lekko brwi. - Bo mam wrażenie, że sam byś chętnie obarczył go za coś winą.
Mimo tego, Isabela uśmiechnęła się do Kayna. Owszem, był to przytyk, ale raczej nie miała nic złego na myśli. Po prostu chciała zrozumieć, co takiego zrobił Ozrar, że zasłużył sobie na tak nieprzyjemne traktowanie ze strony Kayna - i na odwrót, ale o to musiała już wypytać gnolla, o ile nadarzy się ku temu okazja.

- Obwinianie tego całego Dashkiego wydaje mi się pójściem na wielkie skróty. Coś mi mówi, że to nie był on - stwierdziła Isabela, wzruszając ramionami.

- Nie siedzisz w moich myślach, więc pewnie nie wiesz, ale ja nie nienawidzę Azora - Kayn użył małej złośliwości - Otóż oddaję osąd Pharasmie i wcale nie wyświadczam Boginii przysługi - zaczął ze spokojem, nie ruszając się z miejsca - Nie jestem mu przychylny ani miły, bo nie muszę. Ta bestia nosi w sobie chaos, mimo iż go lubisz, taka jest prawda. Niebiańskie istoty potrafią to wyczuć. Nie obwiniłem go nigdy o sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, ani o nic innego. Nie będę jednak ułatwiał mu życia, niech sam się wykaże. Urodził się w takiej postaci z jakiegoś powodu, być może na jednym z planów jego duszy dano szansę na naprawę krzywd i oto i ona. Szansa z kłodami pod nogami na start - wojownik wzruszył nieznacznie ramionami zachowując pełne opanowanie. - I też nie wierzę w winę Dashkiego, ale nie dlatego, że to takie proste. On raczej jest świadomy wrogości jaka go otacza i nie podjąłby takiego ryzyka.

Isabela lekko skrzywiła się na wzmiankę o czytaniu w myślach. Odruchowo zaczęła bawić się pierścieniem na palcu, ale kiedy się zorientowała, że to robi - od razu przestała i ukryła dłoń za plecami.
- Hm… To bardzo wygodne podejście. Oddać wszystko ocenie bogini i nawet nie przychylić się do tego, by innemu było łatwiej. Może i nie rozumiem twojego podejścia, to na pewno je szanuję. Niemniej, mógłbyś być mniej złośliwy dla Ozrara, chociażby nie nazywając go psem na każdym kroku - oznajmiła Isabela, spoglądając w stronę wejścia do namiotu. - Chociaż przyznaję, ciągle mam ochotę spróbować go podrapać za uchem - dodała, śmiejąc się pod nosem.

- Problem w tym, że wywodzi się z psowatej rasy
- Kayn westchnął bardzo głęboko i ciężko, no ale nie mógł się sprzeciwić Isabeli, jeśli takie małe ustępstwo miało sprawić, że będzie czuła się lepiej.
- Mogę zrobić to dla ciebie. - uśmiechnął się lekko - I nie mam za złe, że nie rozumiesz mojej ideologii. Gdybyś kiedyś chciała poznać bliżej Pharasmę bez potrzeby wybierania się do stóp jej wrót, chętnie opowiem. A póki co zdradź mi, cóż to za dżentelmen dał ci ten pierścionek? Chyba nie zauważyłem go wcześniej, a coś często nim obracasz - jego uśmiech nieco poszerzył się, a kiedy podniósł się do pozycji wpół siedzącej, podpierając się łokciami z tyłu, jego mięśnie brzucha wyraźnie się napięły i odznaczyły, podobnie jak mięśnie ramion na których się wsparł.

Isabela powstrzymała parsknięcie śmiechem, co spowodowało, że zamiast śmiechu wydobyła z siebie niezbyt eleganckie prychnięcie.
- To? - spytała, wyciągając przed siebie rękę. Cóż, skoro Kayn zauważył jej pierścień, nie było sensu w udawaniu, że go nie było. - Będziemy musieli dołączyć to do ciągle rosnącej listy zagadek. Zauważyłam go dopiero podczas kąpieli w łaźni. Podejrzewam, że obudziłam się już z nim na pustyni. I wydaje mi się, że Jasar ma podobny…

- Jeśli prawdą są twoje podejrzenia, powinnaś koniecznie zamienić z Jasarem parę słów na ten temat. Niewiele wiemy o sobie samych, a przedmioty, które jakimś cudem przetrwały wraz z nami, są… Równie tajemnicze, co nasze bycie tutaj
. - Kayn zerknął na swój miecz, który jako jedyny ocalał u jego boku - Mam wrażenie, że to ważna część nas samych. I są to artefakty których moc przekracza nasze wyobrażenie. - mężczyzna zamyślił się na chwilę, a potem spojrzał na przejętą Isabelę, która znowu zaczęła bawić się pierścionkiem. Wojownik uśmiechnął się już szerzej, aby zbić ponurą atmosferę i wlać w kobiece serce nieco nadziei.

- Wiesz co? Chodź, spytasz go o to teraz. To dobry moment, idealny. Nawet obiecuję, że nie będę wam w tym towarzyszył ani podsłuchiwał - Kayn zaśmiał się szczerze - Ach, chyba za bardzo staram się o ciebie zadbać, wybacz mi jeśli jest to nachalne. Wychowałem się w sierocińcu z dwoma siostrami i zawsze się nimi opiekowałem, gdy zaś dostałem się do wojska, często byłem gościem w rodzinnym domu kuzyna Imperatora, takiego z niższego pokolenia, a on miał bardzo pokaźną rodzinę, dużo dzieciaków i w jego linii większość urodzonych to kobiety. Stąd moje nastawienie - wytłumaczył się po czym zachęcając Isabelę wypełzł z namiotu i wyprostował się, ukazując obnażony tułów, który był wyraźnie umięśniony i wyrzeźbiony, jak mało kogo w tych czasach. Takie sylwetki miewali gladiatorzy, bo musieli się pokazywać publiczności, wojownicy mimo iż dbali o siłę i kondycję, nie budowali swojego ciała w sposób, w jaki zbudowany był Kayn.

Wojownik dość szybko został zaczepiony przez Garavela i cały jego plan poszedł się kochać. Nie o to mu chodziło, gdy wychylił łeb z namiotu, stąd też pojawiło się głośne westchnięcie. Ponownie zanurzył się w namiocie wydobywając z niego pancerz i miecz, gdyż - skoro już musieli gdzieś iść - lepiej było się przygotować na ewentualne kłopoty. Nocne wyprawy zazwyczaj to zwiastowały.

Ponieważ Kayn doskonale widział w ciemnościach, nie potrzebował nawet promyka światła. Nie oddalał się jednak tak bardzo od grupy jak Ozrar, ponieważ czuł się w obowiązku być dla nich wsparciem. Jako były dowódca oddziału, był razem z innymi, nie odsuwając się tylko dlatego, że nie posiadali takich samych jak on zdolności. To była jego grupa i musiał być dla nich wsparciem, uspokajać, trzymać w ryzach w razie gdyby coś niespodziewanie zaburzyło ich spokój na tyle, że ciężko byłoby im się opanować.

Do krytycznych sytuacji jednak nie doszło. Bardzo długo przemierzali pustynne ostępy i kilkakrotnie Kayn musiał uspokajać innych, że nic się nie dzieje, to tylko wiatr, to tylko szelest, może i coś przebiegło, ale już tego nie ma i się na nas nie czai. Wojownik przez całą podróż zachowywał spokój i opanowanie, ciemność nie wzbudzało w nim lęku ani nie grała na jego wyobraźni, ponieważ widział bez światła tak samo, jak i z jego pomocą.

Kiedy mieli się już poddawać i usłyszeli coś, co przypominało płacz dziecka, Kayn dostrzegł również ślady małych łapek. Oczywiście podzielił się tym spostrzeżeniem, chociażby dlatego, aby Dashki znowu poczuł determinację. Oczywiście głównym powodem było to, że działali grupowo, byli jak jeden Oddział i spostrzeżenie jednej osoby powinno być jak spostrzeżenie całej grupy.

Isabel, Jasar jak i Kyrikoss postanowili nie zagłębiać się w cierniowe krzewy. Kayn to rozumiał i podziękował Jasarowi, że Bella nie będzie musiała zostawać sama. Wiedząc jednak, jak bardzo kobietę zastanawia podobieństwo pierścieni jakie posiadali razem z Zaklinaczem, poprosił aby wstrzymali się od ewentualnych rozmów i milczeli podczas swojego postoju - głównie dla dobra tych, co postanowili wślizgnąć się do niebezpiecznej części pustynni. Mężczyźni stąpali ostrożnie, w szyku który niby został nakazany przez Gnolla, a i tak powstał samoistnie, bo sam Kayn po prostu wszedł między pnącza jako ostatni. Nie miał jednak zamiaru unosić się dumą i wykłócać o rozkazy, bo dla niego nie było to wcale istotne. Aktualnie mieli naprawdę poważniejszą sytuację, niż idiotyczne sprzeczki o dumę.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline