Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2019, 15:13   #12
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Grossheim przywitał wszystkich zgromadzonych skinięciem głową. Niby pasował do tego miejsca, ze swoim czarnym ubiorem i bladą skórą, ale czuł w środku, że odstaje od innych, że coś stoi murem pomiędzy nim, a zakonnikami. Na dłuższą chwilę zawiesił wzrok na twarzy kapłanki, Elsy Mars, jakby starał się przypomnieć coś sobie. Usiadł potem, nie zauważając zbytnio spojrzeń czy gestów innych osób. Sztywnymi ruchami, niby jakiś golem, uderzył się kilka razy w pierś naśladując pozostałych przy stole. Słowa opata docierały jakoś do niego, ale nie niosły ze sobą żadnego znaczenia, dopóki nie usłyszał tego nazwiska.

Harald O’Reid.

Jego imiennik w sali Zakonu Rycerzy Kruka drgnął mocno, jakby go przeszyła strzała. Kolory wokół stały się żywsze, a dźwięki mniej przytłumione. Z zaciśniętymi szczękami wysłuchał przełożonego Zakonu, po czym z trudnością, jakby nie był przyzwyczajony do mówienia, odezwał się przed innymi.

- Pójdę do Vanhalden z tymi, do których mnie przydzielicie.

W ślad za nim odzywali się kolejni wojownicy, a między nimi chudy Leon. Przede wszystkim uwagę zwracano na zgłaszających się kapłanów: Jakuba, Mansfrieda i cieszącego się największą estymą Marcusa. Swój udział zadeklarował także jeden z nowicjuszy. Gdy zebrano głosy rozpoczęła się debata nad przywództwem. Dowódcą wyprawy do Vanhalden został brat Marcus.

- Jak niektórzy z nas śniłem. Dotknął mnie ten zaszczyt pierwszy raz. Myślę, że dokonanie zemsty potwierdzi moje pretensje do zajęcia miejsca poprzedniego przeora.

Tym zakończeniem wywołał kilka pomruków wśród zgromadzonych. Rada została rozwiązana przez opata, a zakonnicy rozpoczęli rozmowy w kuluarach.

Brat Marcus gestem przywołał do siebie Haralda, Leona oraz młodego nowicjusza. Zaprosił ich na krótki spacer wokół pastady.

- Nie pójdę z wami teraz za mury, by dobrać resztę grupy. Z racji starszeństwa decyzje w tym zakresie zlecam bratu Haraldowi.

- Nie jestem bratem
- przerwał mu Grossheim, ale Marcus nie przejął się tym zbytnio.

- Potrzebujemy iście armatniej mocy, by dokonać pomsty. Wampirze leże to nie miejsce dla trwożliwych. Spotkamy się tu ponownie, gdy zakończycie poszukiwania - to mówiąc wskazał na celę o nowych, zamkniętych drzwiach. Pożegnał się zdawkowym ukłonem i oddalił z powrotem do głównej sali. Pozostała trójka odwzajemniła ukłon i ruszyła poza mury, na płaskowyż, gdzie oczekiwali inni ściągnięci tu wojownicy. Harald szedł sprężystym krokiem, nie odzywając się w ogóle. Towarzyszący mu młodzicy również milczeli, jak gdyby skrępowani jego obecnością.

Gdy dotarli do namiotu, z dzika pozostało już niewiele. Towarzystwo podzielone na mniejsze grupki prowadziło ciche rozmowy. Rycerz, morryta, choć ciągle nie zakonnik, założył ręce za plecy i stanął sztywno niczym uniwersytecki wykładowca, i tak jak niejeden bakałarz ma w zwyczaju, odchrząknął, by przyciągnąć uwagę słuchaczy.

- Ruszamy zapolować na wampira. - Grossheim nie był człowiekiem wielu słów. - To on jest źródłem i przyczyną ostatnich wydarzeń w rejonie Siegfriedhoff. Zakon wyśledził jego kryjówkę i szuka odważnych wojowników gotowych do poświęceń. Nie muszę mówić, z jakim ryzykiem wiąże się taka wyprawa.

Przedstawił potem ogólnie inne informacje zdobyte na spotkaniu, te o likwidacji czarnych zaklęć pozostawionych w okolicy przez O’Reida i potrzebie obrony miasta.

- Rycerza już nie ma z wami? No trudno, nie mamy już czasu na czekanie. Kto dołączy do zakonników razem ze mną?
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline