Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2019, 15:50   #2
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mijał czwarty rok odkąd Ramirez służył na Błysku Cieni. Zaciągnął się z nadzieją na dalekie podróże i wykorzystanie wszystkich tajemnic jakie krył na swym pokładzie okręt. A te posiadał nawet przed swoją własną załogą.

Tak czy inaczej Ramirez stworzył pewną więź z Błyskiem. Chodź wiedział, że nie jest to jego prawdziwe imię. Błysk był znacznie starszy niż mogli przypuszczać. I choć w rodzinie Coraxów był od pokoleń, to Ramirez miał powody przypuszczać, że sam okręt latał już na długo przed zapisaniem pierwszej wzmianki o rodzinie Coraxów.

Tym bardziej cieszył się, że Błysk pozwolił sobie towarzyszyć.

Eksplorator rzadko pojawiał się na mostku. Rzadko też rozmawiał z ludźmi.

Miał niemal dwa metry wzrostu, siwe włosy i wystające z ciała kawałki metalu. Nosił szeroką szatę w kolorze czerwieni. Gdy schodził z pokładu statku to zakładał pod nią zbroję i hełm. Na statku robił to jedynie wtedy gdy spodziewał się problemów. Już sam widok kapłana w pancerzu wywoływał poruszenie wśród załogi.

Zarówno zbroja, jak i szata posiadały stosowne rozcięcia na lędźwiowym odcinku kręgosłupa. To tam zestaw jego wszczepów ujawniał się w formie szerokiego stalowego wzmocnienia. W tym miejscu były zakotwiczone jego dodatkowe kończyny. Mechadendryty. Połyskujące srebrem stalowe macki, które w czasie pracy wiły się niczym żyjące węże. Dla niektórych członków załogi kojarzyły się one z nieuchronnym przeznaczeniem, dlatego też Ramirez nigdy nie zaskarbił sobie sympatii tłumu.

Gdy tylko dolecieli na miejsce zaczął szeptem odmawiać modlitwę dziękczynną.

- Błysku Cieni, o najwspanialszy, dzięki ci, że w twej łasce bezpiecznie nas sprowadziłeś do celu podróży. Niech twe święte koła zębate nigdy się nie zatrzymają, niechaj olej w twych trzewiach płynie po wsze czasy, byś mógł nieść wieści o Panie Maszyn do granic wszechświata.

Przełknął ślinę. Nie był tu, by celebrować lot. Został na mostek wezwany. A to oznaczało, że nowa dowódczyni szykowała się bardzo poważnie do swojej pierwszej misji. Dobrze. Błysk zasługiwał na szacunek.

Bez zbędnych ceregieli zajął miejsce przy kontroli czujników. Mechadendryt zdawało się bez udziału jego woli wystrzelił w stronę jednego z paneli i zaczynał przy nim manipulować.

- Panie mój, pomóż mi by za pośrednictwem twych świętych wtyków mógł ujrzeć twymi oczami to, co skryte jest przed wzrokiem słabego mięsa.

Na mostku uniósł się zapach jakichś ziół, które Ramirez rozpylił z niewielkiego kadzidła. W oparach dymu ułożył przed sobą zestaw dodatkowych narzędzi. Z nadgarstka prawej dłoni wyciągnął natomiast kabel zakończony dziwną wtyczka, którą wpiął w panel kontrolny. W zasadzie ciężko było określić, czy odczytuje wskazania przyrządów, czy prowadzi swoistą liturgię.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline