Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2019, 18:15   #121
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
dialog współtworzony z Vadeanaine

Woods pędził ile sił w nogach, ale Dickens i McDowell, którzy mieli młodsze nogi, szybko go wyprzedzili i zaczęli zyskiwać przewagę. Dobrze że musieli tracić czas na otwieranie kolejnych drzwi. Dzięki temu George dawał jakoś radę za nimi nadążyć. Irytowało go to niewyobrażalnie, ale dostrzegał też pewne plusy sytuacji. Na przykład nie musiał się martwić, że pomyli drogę, której zresztą nie znał.

Marynarze dopadli do kolejnych drzwi i zabrali się za ich otwieranie. Tym razem Woods miał nawet chwilę czasu by się zatrzymać i złapać oddech, bo obaj męczyli się z wielkim kołem służącym na okręcie za klamkę, które z pewnością ma swoją osobliwą nazwę, o jakiej Anglik nigdy nie słyszał. Wreszcie drzwi ustąpiły i kiedy agent szykował się mentalnie do kolejnego biegu usłyszał głos któregoś z marynarzy:

- A woman?!

Spojrzał na otwarte właśnie przejście i ku swojemu zdumieniu rzeczywiście zobaczył w nim drobną sylwetkę, niewątpliwie o aparycji kobiety. Zareagował jednak szybciej niż towarzyszący mu członkowie załogi pryzowej, którzy na razie ograniczyli się do odskoczenia do tyłu, jak gdyby zobaczyli wyjątkowo wstrętnego szczura. Woods uniósł rękę, w której trzymał rewolwer i wymierzył w pierś nieznajomej.

- Hände hoch - powiedział spokojnym, ale stanowczym tonem. Nie krzyczał. Jakoś nie potrafił się przemóc, by krzyczeć na kobietę. Nawet na Niemkę. A przynajmniej podejrzewał, że to Niemka, bo kimże innym mogła być?

Odskoczywszy od gwałtownie szarpniętych drzwi, na widok ludzkich postaci, Birgit nerwowo przeniosła wzrok pomiędzy trzema Anglikami, lecz chwilę później, chwilę, której potrzebowała na złapanie oddechu po wyczerpującym biegu, skupiła uwagę na wycelowanej broni. Podniosła ręce, walcząc z przemożnym odruchem obejrzenia się za siebie, czy żarówki w korytarzu nie zdradzą pościgu znów szybciej niż mdłości. Jednak dopiero kiedy zmusiła się spojrzeć na twarz mężczyzny mierzącego do niej z rewolweru, dotarło do niej, że odezwał się po niemiecku. Myśląc całkowicie racjonalnie, wcale nie poczytałaby tego za dobry znak. W bieżącej sytuacji więcej jednak było w niej prymitywnego instynktu niż zdolności do analizy. Na poznaczonych śladami zaschniętej krwi i sinych z zimna ustach kobiety zarysował się nikły grymas nadziei. Ulgi,że zrozumieją, tak jakby znajomość języka miała cokolwiek wspólnego ze zrozumieniem pilnych jak cholera faktów, które Niemka chciała im przekazać jak najszybciej.

- Das Testobjekt geriet während der Beschlagnahme des Shiffes außer Kontrolle.* To nie jest zwierzę - w połowie zdań przeszła na angielski. Mundury nie zostawiały przecież wątpliwości. – Nie-pies. Hybryda.

Podniesione nad kark ręce zadrżały jej lekko.

- Pozwólcie wyjść na pokład – poprosiła, zanim coś wewnątrz niej, wytresowane rygorem, skręciło się w ciasny węzeł i zacisnęło zęby, powstrzymując resztę oznak słabości przed wyrwaniem się z gardła.

- McDowell, przeszukaj ją - Woods zwrócił się do mata. - To pani strzelała, czy to do pani strzelano? - głos agenta pozostawał spokojny.

- Strzelał wasz człowiek - mogło zdawać się dziwne, że Niemka nie spojrzała na wyznaczonego do obmacywania jej McDowella, tylko obejrzała się na sufit korytarza, lub może na lampy. - Dwie pary drzwi stąd. Strzelał do mnie albo do hybrydy, nie widziałam dokładnie. Obiekt wpływa na pole elektromagnetyczne. Gasną światła - wyjaśniła najdokładniej jak potrafiła.

- Gdzie jest ten człowiek? - Anglik nie wydawał się zainteresowany informacjami o stworze. Przynajmniej na razie.

- Był! - poprawiła gwałtownie - Nie wiem, czy trafił i nie wiem, czy to miałoby znaczenie, ale był. Przeklęta kreatura go zagryzła. Miejsce… Szłam stąd w lewo, bo drzwi były zamknięte, ciemnym korytarzem. Marynarz był w następnym, ale nie zdążyłam go ostrzec - kobieta zaczerpnęła głęboki oddech próbując się uspokoić. - Co zrobiliście z niemiecką załogą? Znaleźliście ciało inżyniera zastrzelonego w ładowni?

- To ja tu zadaję pytania! - warknął Woods. - ...proszę pani - dodał po chwili spokojniejszym tonem. W jego głowie pojawiła się myśl, która szybko rozkwitła. Tak, to by miało sens, to by wszystko wyjaśniało. - McDowell?

- Nie ma broni, sir - zameldował marynarz, który skończył przeszukiwać kobietę.

- Zaprowadzisz ją na mostek - powiedział Woods. - Tylko jej nie lekceważ, pamiętaj że przez ostatnie dwa dni robiła z was durniów. Najlepiej nie chowaj broni. Nie chciałbym być w twojej skórze, jeśli spaprasz to zadanie - uśmiechnął się lekko. - Ja z Dickensem pójdę sprawdzić co z tamtym.

Podszedł bliżej do kobiety, po czym gestem kazał jej się usunąć z drogi. W jej oczach dostrzegł coś, jakby rozczarowanie, może jakaś dawka współczucia? Co by to nie było, zmusiło Woodsa by powiedział:

- Na pani miejscu jeszcze nie opuszczałbym rąk. Dzięki pani działaniom chłopcy są trochę nerwowi i palec mata McDowella może niezależnie od niego drgnąć, jeśli rozumie pani, co mam na myśli. Moje uszanowanie - uchylił przed nią czapki, po czym przeszedł przez drzwi i ruszył w kierunku wskazanym przez Niemkę jako miejsce strzelaniny, a w zasadzie pojedynczego strzału.

Tak, to wszystko wyjaśnia. Dziewczyna chciała nastraszyć angielskich marynarzy. Być może sobie ubzdurała, że w ten sposób zmusi ich do opuszczenia okrętu, uwolni niemiecką załogę i popłynie dalej lub wróci do domu, w każdym razie na orderze by się nie skończyło. Ciekawe jak zdołała wystraszyć Bradshawa?

"Nie-pies" mówiła, starała się to specjalnie zaznaczyć. A jeśli tak, to może być właśnie dokładnie odwrotnie. Pewnie napuściła na marynarza tego psa, a potem spreparowała ślady, że niby tamten przyszedł od strony McDowella. Ale z tym łażeniem po suficie przesadziła. Za dużo opowiadań Lovecrafta i jemu podobnych, oderwanych od rzeczywistości pisarczyków.

Mimo wszystko Woods nie chował rewolweru. Dziewczyna mogła mieć wspólnika. No i był jeszcze ten pies, który mógł się tu teraz pałętać samopas. Swoją drogą bardzo ciekawe co taka osoba jak ona robi na okręcie desantowym? I jeszcze to pytanie o jakiegoś zastrzelonego inżyniera. Czyżby posunęła się do tego by zabić kamrata?

Jedno jest pewne, Woods zaserwuje jej jedno niezłe przesłuchanie, gdy wróci na górę...


* - Obiekt testowy podczas abordażu wyrwał się spod kontroli.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline