Gdy nielichy, kamienny mur Herrendorfu, sprawiający wrażenie, że wjechali właśnie do jakiegoś fortu pojawil się w zasięgu ich wzroku, Hans milczał. Gdy dojrzeli dziesiątki, jeśli nie więcej martwych ptaków zwisających z owego muru, Hans dalej milczał, chociaż w głowie nasuwało mu się już kilka soczystych komentarzy na ten temat. Gdy nie wiedzieć czemu, reszta drużyny zaczęła rozmawiać z przerażonymi kmiotami, wypytywać ich o niewiadomo co, Hans dalej uparcie milczał. Jego groźna mina i brak gadania miały wzbudzać wystarczający autorytet. Kiedy jednak pojawiła się konkurencyjna banda zbrojnych, ubrani wszyscy na czarno, z czego jeden z nich kazał zwać się "Śpiący z woli Boga", oprych w końcu nie wytrzymał i mruknął ni to do siebie, ni to do wszystkich w pobliżu.
- A jednak, tak jak mówiłem. Wszyscy pierdolnięci.
W tym samym momencie Olivia właśnie przepowiadała przyszłość nienarodzonego jeszcze dziecka jakiejś wieśniaczki. Hans spojrzał na całą scenę z rezygnacją.
- Będziemy tu świetnie pasować...