Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2019, 08:32   #111
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, trawiasta równina Veldtu

Poprzyglądał się jeszcze końskim tropom przez chwilę, tak jakby jeszcze mógł cokolwiek innego wyczytać z rozdeptanej trawy i miękkiej ziemi i jedne było jeszcze dla niego niemal pewne: jakiś pół tuzina innych zmierzał do zapomnianej przez bogów wsi. Może przypadkiem, a może nie. Może po to by spotkać się tam z czarodziejką. Franz mógł tylko gdybać. Miał tylko nadzieję, że nie wplączą się na miejscu w jakąś kabałę. Czarodzieje mieli to do siebie, że zajmowali się rzeczami niepojętymi dla ludzi takich jak on sam. I wiedział także, żeby im nie ufać.

Pamiętał jak kilka roków temu, musiało to być latem 2515 pewien mag, niejaki Schroeder wynajął go do rzekomego ominięcia punktów celnych, bowiem nie chciał płacić pogłównego. Mauerowi śmierdziało to od razu. No i śmierdziało... I to jak! Na wozie czarodziej wiózł trupy wszelkiej maści. Cuchnęło truchłem niczym z goblińskiej chaty, a stary przewodnik dobrze wiedział, że mag łgał jak pies. Toż nawet on sam wiedział, że pogłównego nie płaciło się od trupa. Nie było zatem już żadnym sekretem dla Mauera, że osobnik ów pewno musiał sodomię czynić z martwymi, bo po co mu zwłoki było przemycać? Był pełen podejrzeń, ale przeprowadził wóz tak jak sobie tego życzył obiecujący nadzwyczaj hojną zapłatę czarownik, co też wzmożyło czujność przemytnika. Tak jak przewidział traper, czarownik miast zapłacić ustaloną zapłatę, chyba stwierdził, że lepiej świadków nie zostawiać, albo stary przewodnik wpadł mu w oko i zechciał jeszcze i z mauerowym trupem wyczyniać perwersje. Zaiste musiał Morr czuwać nad swym wiernym, bo Franz czmychnął w ostatniej chwili wiedziony dziwnym przeczuciem.

Straconą zapłatę powetował sobie innaczej. Bardzo rzadko ujawniał komukolwiek swoje źródła, ale jak mu kto nacisnął na odcisk, a w szczególności bluźniący Morrowi sodomią, to Franz nie przebierał w środkach. Jak tylko wrócił do Remer, poszedł do Kulawego Kurta, który przewodził bandzie awanturników, polujących na wyjętych spod prawa. Banda ponoć odnalazła Schroedera i oddałą go w łapy inkwizycji. Kurtowi ludzie musieli przyjąć niezgorszą sumkę za schwytanie maga, bo Kurt jakiś czas później odpalił kwotę jaką należny był mu Shroeder i to jeszcze z nawiązką.

Teraz Franz nie miał aż takich podejrzeń jak ze Schroederem, bo robota nagajona była przez samego Brunsteina, ale i tak traper wolał zachować odpowiedni dystans. W końcu podniósł się znad tropów i burknął, tak jakby cała rozmowa grupy go w ogóle nie interesowała:

- Trudno rzec, czy Herrendorfu idą, ale jesli tak, to tam będą szybciej niż my. Tak czy innaczej trza będzie uważać, bo nie wiemy z kim zacz...
 
8art jest offline  
Stary 18-10-2019, 17:25   #112
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, mokradła w pobliżu Herrendorfu

Step pozostał daleko w tyle, a pokonywana przez Remerczyków okolica ulegała coraz większej przemianie, przechodząc w rozległe mokradła pełne kęp karłowatych drzew i rozlewisk cuchnącej czarnej wody. Roślinność przybrała chorobliwe odcienie wypłowiałej zieleni, a żerujące na obrzeżach bagien ptactwo zniknęło w pewnej chwili całkowicie pozostawiając trzęsawiska we władaniu chmar latających owadów. Obeznany z tą częścią prowincji Franz Mauer wciąż wiódł towarzyszy pewnym krokiem na wschód, starannie dobierając wstęgi suchego terenu wcinające się pomiędzy grząskie błoto i wodę, w większości porośnięte zagajnikami zbitych ciasno drzew, które walczyły pomiędzy sobą o każdy skrawek lądu. Dostrzegalne cały czas ślady kopyt poprzedniej grupy tworzyły dla odmiany malowniczo chaotyczną plątaninę tropów, skręcających w różnych kierunkach, cofających się i szukających lepszych przejść.

- Nie mają przewodnika albo mają bardzo kiepskiego – oznajmił z cieniem satysfakcji w głosie Franz – Jadą prawie na oślep i aż dziw, że jeszcze ich błota nie pochłonęły.

- Koni byłoby szkoda – wtrąciła posmutniałym tonem Olivia, pomimo swej życzliwości wobec zwierząt bezlitośnie mordująca każdego próbującego ją kąsać komara. Franz pominął jej uwagę milczeniem, samemu cały czas opędzając się rękami przed chmarami owadów zdolnych doprowadzić do szaleństwa nawet człowieka tak powściągliwego w okazywaniu emocji jak traper.

- Istnieje w tej okolicy inne miejsce, do którego mogliby się kierować? – zapytała siedząca w siodle pani Lautermann. Mauer zerknął na nią z ukosa, po raz kolejny zadając sobie w myślach pytanie, dlaczego z wszystkich wędrujących przez mokradła ludzi jej krwiożercze insekty nawet nie próbowały atakować. Czarodziejka jechała na swym wierzchowcu niczym zatopiona w bańce czystego powietrza, wolnego od uciążliwego roju malutkich drapieżców.

Brodaty traper kiepsko się wyznawał na czarodziejach i ich sprawkach, ale nawet on wiedział, że Ametystowe Kolegium opierało się na magii śmierci i świadomość tego dawała mężczyźnie wiele do myślenia. Być może to dlatego owady instynktownie omijały kruczowłosą piękność, w przeciwieństwie do ludzi wyczuwając w jakiś sposób roztaczaną przez Katerinę aurę?

- Tutaj jest jeno Herrendorf, wasza miłość – odpowiedział przerywając ciężką ciszę – Chyba, że osiedlił się w okolicy kto inny w ostatnim czasie, wszelako trudno mi w to uwierzyć. Ale pewien jestem, że rychło poznamy odpowiedź na waszej miłości pytanie, albowiem już prawie jesteśmy u celu.

Przyśpieszając nieco kroku Mauer zagłębił się w pas porastających fragment trzęsawiska drzew, z trudem łapiących oparcie w grząskim podmokłym gruncie. Przepychając się w ślad za nim pomiędzy porowatymi pniami buków i brzóz wędrowcy wychynęli na przeciwną stronę zagajnika i stanęli w miejscu spoglądając jednocześnie w tym samym kierunku.

- Oto właśnie Herrendorf, wasza miłość – oznajmił Franz podnosząc jednocześnie rękę i rozgniatając pośrodku czoła wielkiego czarnego komara.


 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 18-10-2019 o 18:41.
Ketharian jest offline  
Stary 18-10-2019, 22:58   #113
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, trawiasta równina Veldtu

Franz wiedział, że jeźdzcy zmierzający do Herrendorfu, albo nigdy tam nie byli, albo byli tam lata temu. Kluczyli pośród bagien nieudolnie, nadkładając drogi i męcząc się. Mauer cmokając już nawet zaczynał myśleć iż mało brakło aby przy odrobinie szczęścia, czarodziejka ze świtą zawitałą do wsi jako pierwsza.

Widział też, że w smak musieli być owi jeźdzcy Lautermannowej, a już napewno nie spodziewała się, że w wiosce będą inni przybysze opróćz niej samej i grupy z Remer.

Rozmyślania trapera przerwał kolejny komar. Przewodnik był już gotów duszę cahosowi zaprzedać, byleby insekty zostawaiły go w spokoju i klął w myslach nad własną głupotą:

Wiedziałeś stary ramolu, że w bagna idziesz, a maści tej ze zjełczałego niedźwiedziego sadła nie wziałęś, co by cię te kurwie syny nie cieły... Stary a głupi - mikstura rzeczywiście działała, co Remerczyk niejednokrotnie sprawdził w praktyce. Komary i inne krwiopijce w istocie nie cięły, ale cuchnęło tak, że aż muchy i wrony latały wokół, jak do ścierwa. Była to jednak możliwa do zapłącenia cena w szczególności dla samotnego wędrowca, który nie musiał przejmować się towarzyszami. Pomiarkował się, że swoi by go trupem położyli odoru nie mogąc zdzierżyć.

Tymczasem czekał już na nich Herrendorf. Jedyna oaza cywilizacji w promieniu wielu mil, a w zasadzie nawet dla prowincjonalnego mieszczanina zapyziała nędzna nora. Mała, otoczona prymitywną palisadą i wałem wieś, w której nie było niczego ciekawego. Ot pare rodzin, pare wyrwanych bagnom ubogich poletek, parchate bydło. Hans nie mylił się wcale twierdząc, że brzuchy dorabiało tu sobie rodzeństwo, tudzież inne wariacje rodzinne.

No i zapewne we wsi czekali także przybysze. Franz nie wiedział czego oczekiwać, ale przezornie sprawdził czy będzie mógł łątwo wyszarpnąć topór zza pasa.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 18-10-2019 o 23:16.
8art jest offline  
Stary 19-10-2019, 16:25   #114
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Grunt za podmokłym zagajnikiem nieco się podnosił. Wioskę zbudowano właśnie tam, w pewnej odległości od rozlewisk cuchnącej zgnilizną czarnej wody. Po niedbale rozstawionym częstokole, który Franz Mauer miał okazję ujrzeć kilka lat wcześniej nie pozostał już żaden ślad, ale ktoś pośród spozierających na Herrendorf Remerczyków i tak westchnął cicho pod nosem na widok kamiennego ogrodzenia

Zagubiona wśród mokradeł wioska opasana była kamiennym murem o wysokości dwukrotnie przewyższającej wzrost dorosłego mężczyzny. Starannie ociosane bloki skały, z całą pewnością nie pochodzące z bagien, tylko dowiezione tam za słoną cenę w srebrze i złocie, osadzono obok siebie tak solidnie jakby stanowiły fundamenty imperialnego bastionu. Tylko kilka dachów wyzierało ponad szczyt muru jawnie dowodząc tego, że to zaskakujące fortyfikacje stanowiły najbardziej okazały element Herrendorfu. Siedzący w siodle własnego rumaka Karl Peter mruknął coś pod nosem na ów widok, oczami wyobraźni widząc już plebejskie chałupy o niskich krytych strzechą dachach, impregnowane trzciną i mułem, cuchnące zgniłą rybą i zionące ciągnącym od podmokłego gruntu chłodem.

Na zewnątrz muru i w bliskim jego sąsiedztwie ciągnęły się mizerne poletka - zagony kapusty, sałaty i ziemniaków - lecz przyglądając im się uważniej Niers doszedł do wniosku, że wyglądały na zniszczone, jakby ktoś je stratował. Wrażenie to pogłębiał widok stada kilkunastu chudych kóz oraz kilku krów wałęsających się po poletkach i skubiących wdeptane w ziemię resztki warzyw. Zwierzęta szybko spostrzegły intruzów, zaczęły słać w ich stronę podejrzliwe spojrzenia.

- Już nas spostrzegli - powiedział stojący obok wierzchowca Lautermann Franz, unosząc lekko rękę i wskazując nią na otwartą szeroko drewnianą bramę Herrendorfu, okutą pasami żelaza i osadzoną na potężnych zawiasach. W jej głębi poruszały się ostrożnie ludzkie sylwetki, wyzierające na zewnątrz ogrodzenia, ale nie przejawiające żadnej ochoty ku temu, by podejść bliżej do kawalkady jeźdźców i pieszych.

- Widzicie to co ja? - odezwała się ściszonym głosem Olivia, wpatrzona w zwieszające się z kamiennego wału ciemne pakunki, obracające się na wietrze wokół cienkich rzemyków, na których je zawieszono. Było ich mnóstwo, umieszczonych na całej widzianej przez przybyszów długości muru.

Martwe czarne ptaki, powiązane sznurkami i wywieszone na ogrodzeniu niczym makabryczne dekoracje.
 
Ketharian jest offline  
Stary 19-10-2019, 19:29   #115
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Uważne oko rzezimieszka szybko wyłowiło z tego obrazu nędzy i rozpaczy pewne szczegóły. Widział wiele takich wiosek i wiele miejsc zdradzających podobne symptomy. Bieda. Nędza. Zabobon. Głód. I strach.
Najpewniej we wiosce działy się rzeczy, o których mogły ze spokojem opowiadać jedynie stare baby, i to tylko do poduchy dzieciakom.
Wywieszone na płotach ścierwo i przestraszeni kmiotkowie to jednak było za mało, by zrobić wrażenie na reiklandczyku. Według Karla, cały ten pierdolnik mógłby nie istnieć. Kolejna kloaka na jego drodze, którą nie zamierzał zajmować sobie głowy dłużej niż tym, co zostawiał w nocniku.

- Chyba ich najechano niedawno bo całe sioło cuchnie. Cuchnie strachem - powiedział Karl wjeżdżając przez bramę na środek wioski, przed innymi. Chciał to mieć z głowy i miał pomysł, jak się do tego zabrać.

- Nuże, kmiotkowie. Gdzie starszy wioski? Sołtys? Gdzie wasz przywódca? Co tu się stało? - zakrzyknął okręcając konia, i zaglądając pod strzechy, prowokując wzrokiem, brzękając ogłowiem konia i błyskając stalą widoczną u pasa.

- Znajdzie się choć jeden umny, co gadać potrafi i na pytania odpowie? - Dodał na koniec patrząc na reakcję skulonych w cieniu wieśniaków i objeżdżając powoli koniem cały majdan.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 19-10-2019, 21:02   #116
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Widząc zbliżającego się chwacko jeźdźca wieśniacy czmychnęli czym prędzej na boki, pozwolili Niersowi wjechać pod łukiem bramy na ubity dziedziniec po jej przeciwnej stronie. Oczom mężczyzny ukazało się wszystko to, o czym wcześniej pomyślał: mizerne chałupy kryte nadgniłą trzciną, udeptane brudne uliczki, stojaki z obdartymi ze skóry wężami, rozpięte na palikach rybackie sieci, sterty porąbanego opału - a wszystko to zamknięte w szczelnym kręgu wysokiego kamiennego muru. Kiedy rozglądał się wokół siebie z grymasem pogardliwej niechęci, wzrokiem odpowiedziała mu grupa blisko pięćdziesięciu noszących szyte z sukna proste stroje wieśniaków. Tylko niektórzy wyróżniali się spośród tej tłuszczy wysłużonymi skórzniami, nasadzonymi na głowy baranimi czapami czy sznurowanymi kaftanami uchodzącymi na tym krańcu świata za ostatni krzyk imperialnej mody.

Była to w oczach Karla Petera malownicza zbieranina posępnych łachmytów, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Wszystkie bez wyjątku młodsze wiekiem niewiasty były w mniej lub bardziej posuniętej ciąży, co tylko utrwaliło przekonanie Niersa o bezkresnej zaściankowości Herrendorfu. Ludzie myśleli w takich miejscach jedynie o najbardziej podstawowych potrzebach: jedzeniu, załatwianiu się i kopulacji.

Jedno nie uszło uwadze Karla Petera: wszyscy miejscowi byli na jakiś sposób uzbrojeni, czy to w widły czy myśliwskie włócznie. Kilku miało stare wysłużone miecze, kilku innych topory drwali. Widząc ich zawzięte miny i ściskające plebejski oręż dłonie jeździec okręcił konia w miejscu, posłał wieśniakom groźne spojrzenie. Za jego plecami rozległ się donośny dźwięk kopyt i Niers nie musiał się nawet oglądać przez ramię, by wiedzieć, kto właśnie wjechał za bramę Herrendorfu.

Przez wieśniaków przebiegł ściszony szmer, dźwięk westchnień i pomruków, uzupełniony tu i ówdzie charakterystycznym odgłosem splunięć.

- Wielmożna pani! - spomiędzy tłuszczy wychynął zgarbiony starzec, z trudem stawiający kroki, ściskający w wykręconych artretyzmem rękach sękaty kostur. Miał na sobie ubiór sigmaryckiego kapłana, wielokrotnie łatany, mający dawno za sobą lata świetności - Zostaliśmy wysłuchani! Ametystowe Kolegium się za nami ujęło!

Katerina Lautermann zatrzymała wierzchowca u boku Niersa, powiodła po wieśniakach wzrokiem, w którym Karl Peter wydawał się dostrzegać tę samą niechęć i pogardę, którą on sam żywił wobec mieszkańców wioski.

- Prawdziwie zostaliście wysłuchani - odpowiedziała po krótkiej chwili milczenia - Czy to ty wysłałeś list?

- Tak, wielmożna pani - odpowiedział wiekowy kapłan - I wdzięczny jestem niemożebnie za to, że Kolegium zechciało odpowiedzieć. Wszelako.. nie przybyłaś tutaj pierwsza, moja pani.

Obserwujący czarodziejkę kątem oka Niers spostrzegł na jej pięknym dostojnym obliczu cień szczerego zdumienia, niemal natychmiast ukryty pod maską wystudiowanej obojętności.

- Doprawdy? - odparła twardym tonem - Któż mnie zatem wyprzedził?

- My - zza pleców oblegającego konie motłochu dobiegł czyjś dźwięczny zdecydowany głos i zmieszani wieśniacy rozstąpili się pośpiesznie czyniąc przejście dla tego, kto przemówił.

Był to mężczyzna w sile wieku, niezbyt wysoki, ale dobrze zbudowany, o krótko ściętych jasnych włosach i równie jasnej brodzie. Odziany w przylegającą do ciała czarną skórznię, poruszał się z wielką pewnością siebie, a w jego oczach nie było nawet cienia zalęknienia wobec majestatu Ametystowej Czarodziejki. Prawicę trzymał na głowni przytroczonego bo boku miecza, lewą zaś pięść przyciskał do piersi

I nie był sam. Towarzyszyło mu czterech innych zbrojnych, trzej mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy odziani byli w czerń, nosili skórznie i miecze i wszyscy przyciskali lewe pięści do piersi. Niersowi wystarczyło jedno spojrzenie, by pojąć, że patrzy na ludzi wielce obytych z orężem i bardzo niebezpiecznych.

- Kim jesteście? - zapytała z wysokości siodła czarodziejka, a wówczas pięcioro obcych w czerni zdjęło swe dłonie z piersi odsłaniając noszone na skórzniach medaliony i widniejące na nich podobizny czarnych kruków, uświęcone symbole Boga Śmierci.

- Widziałem cię w moich snach - powiedział jasnowłosy, spokojnym wyważonym tonem, w którym nie sposób było dopatrzeć się wrogości, a mimo to Katerina Lautermann zadrżała na oczach trwającego u jej boku Niersa, tym razem niezdolna już do ukrycia swoich emocji.

- Śniący? - powiedziała tonem, w którym dźwięczało niedowierzanie.

- Z woli boga - odparł mężczyzna w czerni.



KONIEC DRUGIEGO ROZDZIAŁU

 
Ketharian jest offline  
Stary 20-10-2019, 23:00   #117
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Stanowiąca czujny ogon grupy Olivia, ostatnia przekroczyła wyłom w topornie ułożonym kamiennym murze, podejrzliwie zerkając na ciężkie wrota, mogące uwięzić wędrowców we wnętrzu nędznego siedliszcza niczym w pułapce. Chłodna woń kamieni i gnojne wyziewy siedliszcza nie przyćmiły nawet na chwilę prześladującej ją woni mokrych piór. Patrząc w tępe, zmęczone twarze tubylców, przypuszczała winnych zbrodni na ptakach, jednak pojawienie się zbrojnej grupy zachwiało ową pewność.

Widząc nieliczne splunięcia wieśniaków, sama odplunęła, łapiąc przy tym spojrzenie ciężarnej kobiety, wolno przystąpiła do owej, chcąc dotknąć jej brzucha i szyi. Jeszcze na pierwsze tamta pozwoliła, ale już cofnęła się kiedy Olivia przystąpiła do szyi. Blada dziewczyna zdołała dopiąć swego, ale przy piersi miała igły wideł, dzierżonych przez krzywobrodego wieśniaka o nierównych burych kołtunach wystających z pod dużego kapelusza. Utkwiła w nim oko lewe i podniosła odpowiedni kącik ust, poważną zaś prawą stroną zwróciła się do wieśniaczki.

- Będzie chłopak. Może zostanie drwalem, a może wojownikiem, a może... - i przeniosła wzrok na witających się czarodziejkę i rycerzyka. Powiedziała to głosem beznamiętnym jak do krowy na wypasie. Ucisk na piersiach zelżał, widocznie zgodnie z przewidywaniami małej czarownicy rodzicom odpowiadała nieoczekiwana wróżba o męskim potomku.

Panna Hochbeg nie tracąc kontaktu z tubylcami wsłuchała się w słowa dwójki sługów Morra. Szybko pojęła dlaczego wiedźma zażyczyła sobie mało znacznej świty, po takiej nikt nie będzie płakał, a przynajmniej nikt ważny. Jednocześnie uświadomiła sobie, że tylko młoda para łuczników zgrzeszyła głównie popędliwością, inni z pewnością mieli dość na sumieniu, lub byli niewygodni. Zastanawiała się, w której ona jest grupie.

Zaraz jednak humor znacznie jej się poprawił, gdy usłyszała, że śniący, śni o dostojnej i chłodnej Katerinie Lautermann, parsknęła na te słowa, na szczęście nie ona była na świeczniku i nikt tego przejawu braku powagi nie zauważył. Eleganckie maniery i żarliwość blondyna znów wzbudziły w pannicy podejrzenia.

Zbyt jasno błyszczy ten kryształ,
Kusi, wszystkimi barwami światła,
Złamanymi na krawędziach,
Bym dojrzała co za tęczą skrył.


Wyobrażając sobie oniryczne wizje Morrianina o posągowej czarodziejce, wywróciła czarodziejsko oczami, myśląc jaki to mężczyzna wyznaje takie rzeczy kobiecie nim się przedstawi. Wolała zdecydowanie, żeby ten fircyk nie śnił o niej, już lepiej Hans Hans. Zaraz jednak pomyślała zawstydzona, po co ktokolwiek miałby śnić o niej, Saxa była bardziej kobieca, Katerina dostojna i władcza, -a ta zdzira - tak pomyślała o dostrzeżonej wojowniczce, na pewno świetnie wie jak zadowolić nawet wymagających mężczyzn.

Nim jednak w pełni rozwinęła w wyobraźni wizję musztry, którą tamta robi swym kochankom, powróciła uwagą do gminu. Kiedy tylko spoczął na ich brudnych, zmęczonych twarzach jej wzrok, znów dotarł do niej odór gnoju i mokrych piór.

Panowie i Chamy - przypomniała sobie niewybredny dramat Nataniana Ojka, równie chętnie wystawiany na dworach i w nędznych zajazdach. Jakże pasowała aranżacja i aktorzy. Powróciła do tego z widłami, uznała, że zawstydzony, chętniej odpowie.

- Wyście ptaki na postrach zwiesili?


 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 20-10-2019 o 23:19.
Nanatar jest offline  
Stary 21-10-2019, 19:09   #118
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Widok zapuszczonej wiochy otoczonej wysokim, kamiennym murem był chyba drugą zadziwiającą rzeczą podczas całej tej wyprawy, poza oczywiście naocznym przykładem magii Lautermannowej.

Osada na bagnach z takimi obwarowaniami? Murek z kamieni wygrzebanych z pól, Felix jeszcze byłby w stanie zrozumieć. Ale to? Ktoś musiał zainwestować dużo pracy i pieniędzy w to niepozorne miejsce. Albo użył magii.

Gdy weszli już w obręb murów, Mayer zbliżył się do jednej z grupek wieśniaków i przyciszonym głosem zapytał. - Aaależ mur macie! Od dawna to? bo sobie nie przypominam. Tośta musieli się nadźwigać jak jasna cholera. Bo to wy budowaliście? - Mówiąc starał się utrzymywać ściszony głos, tak aby nie przeszkadzać możnym.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 22-10-2019, 22:47   #119
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
21 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Można było rzec, że wieś zarówno zmieniła się, jak i nie od ostaniej wizyty Mauera ponad dekadę temu. Choć nie było już śladu lichej palisady, w miejsce której wyrósł solidny kamienny mur, to w środku Herrnedorf wciąż był tą samą zapyziałą dziurą, nawet jak na gust nie bywałego w wielkim świecie trapera. Ci sami zabiedzeni i wystrachani kmiotkowie, blade baby, wychudzone bydło, psy bardziej przypominające dziką zwierzynę. Nawet akcent mieli taki, że można się było z niego śmiać zapewne w każdym zakątku Imperium.

Kilka słów jakie zamieniała szlachcianka z przypominającym remerskiego żebraka sigmaryckim kapłanem i porozwieszane wszędzie wronie truchła dały do myślenia Mauerowi. Coś nielichego musiało się dziać w siole, skoro posłano po czarodziejkę. Ba! Magowie nie tylko zainteresowali się sprawą, ale i wysłali Lautermannową w długą wyprawę, do zapomnianego przez bogów Herrendorfu. Franz miał tylko nadzieję, że czarodziejka sama załatwi co miała do załatwienia i przemytnik będzie mógł spędzić czas na robieniu niczego. Coś mu jednak podpowiadało, że tak łatwo nie zarobi obiecanych przez Brunsteina koron.

Skalę kryzyzsu we wsi potwierdzili przybysze, których ślady widzieli na bagnach. Franz nie miał pojęcia co to był śniący, ale z trudem utrzymywane na wodzy emocje czarodziejki uzmysłowiło staremu przemytnikowi, że mężczyzna w towarzystwie wyglądających na zabijaków musi być nielichą personą, a skoro nie tylko czarodzieje, a inni zdecydowali się pomóc w Herrendorfie, to problem we wsi musiał być naprawdę poważny.

Franz uczynił odruchowo znak Morra widząc symbole swego boga i przysłuchiwał się z pozornie obojętną miną rozmowie.
 
8art jest offline  
Stary 23-10-2019, 02:27   #120
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Gdy nielichy, kamienny mur Herrendorfu, sprawiający wrażenie, że wjechali właśnie do jakiegoś fortu pojawil się w zasięgu ich wzroku, Hans milczał. Gdy dojrzeli dziesiątki, jeśli nie więcej martwych ptaków zwisających z owego muru, Hans dalej milczał, chociaż w głowie nasuwało mu się już kilka soczystych komentarzy na ten temat. Gdy nie wiedzieć czemu, reszta drużyny zaczęła rozmawiać z przerażonymi kmiotami, wypytywać ich o niewiadomo co, Hans dalej uparcie milczał. Jego groźna mina i brak gadania miały wzbudzać wystarczający autorytet. Kiedy jednak pojawiła się konkurencyjna banda zbrojnych, ubrani wszyscy na czarno, z czego jeden z nich kazał zwać się "Śpiący z woli Boga", oprych w końcu nie wytrzymał i mruknął ni to do siebie, ni to do wszystkich w pobliżu.
- A jednak, tak jak mówiłem. Wszyscy pierdolnięci.
W tym samym momencie Olivia właśnie przepowiadała przyszłość nienarodzonego jeszcze dziecka jakiejś wieśniaczki. Hans spojrzał na całą scenę z rezygnacją.
- Będziemy tu świetnie pasować...
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172