Kayn nie narzekał na trudy przeprawy przez ciernie, gdyż miał wrażenie, że w życiu wojownika spotykały go o wiele gorsze przygody i przeprawy, niż to co spotkało ich teraz. Starał się iść ostrożnie, gdyż nie był aż tak gibki i zwinny jak filigranowa Kayalka. Nawet zaśmiał się w myślach kiedy zobaczył jej pełną dezaprobaty minę, na to, co stało się dosłownie parę chwil później - a przyznać trzeba, że takiego błazeństwa nie widział od wielu lat. Ostatni raz to chyba był królewski błazen, który w sali tronowej próbował być zabawny, ale szło mu to tak topornie, że następnego dnia nie miał już głowy i - co ciekawsze - więcej okrzyków i aplauzów wywołała publiczna egzekucja ze szafotem w roli głównej, niż jego próby bycia cyrkowcem.
Nawet kiedy oberwał gałęzią prosto w twarz, a jeden z cierni przerwał cienką linię skóry, pozostawiając na policzku krwawą, cienką ranę, Kayn jedynie syknął krótko. Nie mógł po prostu zmyć z twarzy tego uśmieszku. Taki rodzaj pecha był naprawdę nietypowy i zwykle bawił, póki spotykało to innych - w tym jednak przypadku, wojownik miał ochotę się śmiać na przeciwności losu. Wszystko było zabawne, ale do czasu. Nie bawiły go sytuacje, w których komuś groziło poważne niebezpieczeństwo, a w takim znalazła się Vathra. Spanikowany kozioł, którego uwolniła z więzów, wyrwał się na tyle gwałtownie, że trącił kobietę, a ta na chwilę zniknęła Kaynowi z oczu.
Mężczyzna bez wahania podbiegł w kierunku przepaści nie tracąc opanowania i z ulgą spostrzegł, że zręczna dziewczyna chyba w ostatniej chwili zdołała uchwycić się krawędzi.
- Trzymaj! - Kayn podał jej linę, gdyż ręką nie sięgnął do jej pozycji. Poza tym, może lepiej było nie ryzykować pochylania się, kiedy pugwampi wciąż emanowało swoją przeklętą aurą. Rozwścieczony i ośmieszony Gnoll i tak już ruszył po zemstę, więc wojownik nie musiał póki co się w to wtrącać. Po pierwsze, stwór był naprawdę miniaturowych rozmiarów, więc łapanie go w większej grupie jedynie prowokowałoby do większego pecha i wchodzenia sobie w paradę, a po drugie, życie Kayalki jakoś było dla Kayna ważniejsze, niż śmierć przeklętego gremlina.