Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2019, 12:42   #41
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Isabela nie potrafiła zrozumieć, dlaczego właściwie wszyscy musieli udać się na nocny zwiad w poszukiwaniu jakichś wymyślonych stworzeń o śmiesznej nazwie. Nigdy w życiu nie słyszała o takich, a tym bardziej, by ich obecność przynosiła pecha wszystkim wokół.
- Nie jestem jakąś specjalistką, ale nie jest nas jakoś tak za dużo? - zadała pytanie skierowane do wszystkich, choć nie oczekiwała odpowiedzi.
O ile te całe pugwampi istniały naprawdę i były tak przebiegłe, jak sobie Isabela zaczęła to wyobrażać, to na pewno bez problemu zauważyłyby tak liczną grupę zmierzającą w ich kierunku - szczególnie, że większość z nich, w tym i Isabela, nie znała się na tropieniu i cichym poruszaniu. Co innego zakradać się po figi do ogrodu sąsiada, co innego szukać wymyślonych ludzików.

Kiedy Ozrar zanurzył się w ciernistych krzewach, a za nim - choć ze znacznie mniejszym zapałem - wszedł Dashki, Isabela nie wytrzymała i w końcu prychnęła głośno.
- Ej, ale to chyba są jakieś żarty, co nie? - spytała z niedowierzaniem w głosie. W świetle pochodni widać było niezbyt zadowolony grymas zdobiący jej buzię. Uniesiona brew i wykrzywione usta sprawiały, że bardziej przypominała obrażoną nastolatkę niż dystyngowaną dyplomatkę.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru tam wchodzić - oznajmiła, kręcąc głową i wzruszając ramionami. - Najwyżej zaczekam sobie tutaj sama na wasz powrót.

Jasar przeniósł wzrok z plątaniny kolców na Isabelę. Mimo nabzdyczonej miny była bardziej atrakcyjna i wyglądała na mniej kłującą, niż krzewy, w które pognali Ozrar i Dashki.
- Ja też się tam nie wybieram - powiedział - więc sama tu nie zostaniesz.

Kayn spojrzał przez ramię na dwójkę, która nagle się zatrzymała i kiwnął głową.
- To dobrze, że Bella nie zostanie sama. Jakby coś się złego działo z czym nie jesteście w stanie sobie poradzić, to krzyczcie. W innym przypadku zachowujcie milczenie, dobrze? Ślady tych małych stworów są wyraźne, nie chcemy ich spłoszyć rozmowami. I dziękuję ci, Jasarze - wojownik skinął głową mężczyźnie w podzięce. Potem odwrócił się i ruszył za innymi, nie mogąc sobie pozwolić na taką bezczynność, jaką zadeklarowała pozostała dwójka.

Isabela odprowadziła Kayna wzrokiem, a kiedy ten zniknął za Ozrarem i Dashkim, przeniosła spojrzenie na Jasara. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do niego, po czym znalazła sobie jakieś wygodne miejsce na ziemi i usiadła, uniosła głowę ku górze i zaczęła wpatrywać się w gwiazdy.

Jakiś dłuższy czas niezręcznej ciszy później, Isabela przygryzła lekko dolną wargę. Chciała porozmawiać z Jasarem na temat pierścienia, ale nie do końca wiedziała jak rozpocząć taką rozmowę i czy w ogóle chciała to robić, kiedy ona i Jasar nie byli sami.
Przeniosła wzrok na Kyrikosa, który był dla niej największą enigmą tego nowego towarzystwa, w jakim się znalazła. Jak sięgała pamięcią, to chyba jeszcze ani razu nie miała okazji z nim porozmawiać, odkąd przebudzili się na pustyni. Może tak samo jak strażnicy Garavela, tak i on nie przepadał za jej osobą?
Wróciła jednak myślami do pierścienia, który teraz strasznie ciążył jej na palcu. Przyjrzała się mu, zastanawiając się czy głos, który wcześniej słyszała w swojej głowie, rzeczywiście należał do Jasara i co właściwie to oznaczało?

Kyrikos stał twarzą w stronę zarośli. Nie widział za wiele, więc zdał się na słuch, by śledzić poczynania trójki, która zawędrowała w głąb gęstych zarośli. Odwrócił na chwilę głowę w stronę Jasara i Isabeli. Zdawało mu się, że ta właśnie odwróciła wzrok od niego. Obracany w dłoni pierścień Isabeli przykuł jego wzrok. Choć w nikłym świetle trudno było orzec na pewno, wyglądał identycznie jak ten Jasara.

- O czymże dumasz? - Zaklinacz spytał cicho, podchodząc do Isabeli.
W zasadzie z kierunku jej spojrzeń można było się tego domyślić, ale cóż szkodziło się upewnić?

Isabela wzdrygnęła się i uniosła zaskoczone spojrzenie na Jasara. Spodziewała się usłyszeć jego głos, ale liczyła, że znowu usłyszy go w swojej głowie, nie zaś gdzieś obok. Kiedy minęło chwilowe zaskoczenie, Isabela uśmiechnęła się, po czym przeniosła spojrzenie na swój pierścień.
- Wcześniej, jak jeszcze byliśmy w obozie, zauważyłam, że przyglądałeś się jakiemuś przedmiotowi. Zanim jednak cię zobaczyłam, usłyszałam w głowie twój głos - powiedziała półszeptem, wciąż przyglądając się pierścieniowi z rubinem. - Zupełnie jakbym czytała w twoich myślach. Dziwne to było. Mam wrażenie, że ma to związek z tymi pierścieniami. Ale to w sumie tylko moje domysły…

Na twarzy Kyrikosa wykwitł grymas, mówiący co myśli o rozmowach w tym momencie. Mężczyzna dobył broni, by być gotów do walki, gdyby sprawy przybrały niebezpieczny obrót. Z lekkim ociąganiem odwiódł wzrok od przedmiotu zainteresowania dwójki ludzi. Jego również ciekawiła tajemnica owych artefaktów, lecz teraz skupił się na potencjalnej walce. Nie ingerował i nie wtrącał się w toczoną za nim półszeptem rozmowę, z której zresztą niewiele dochodziło do jego uszu.

Jasar przez moment wpatrywał się w Isabelę. Jeśli to, co mówiła, było prawdą, to przedmioty były i wspaniałe, i niebezpieczne zarazem. Komunikacja na odległość - to by było wspaniałe, ale konieczność uważania na każdą myśl zdecydowanie nie.
Skupił się na pierścieniu, a potem spróbował wysłać myśli do Isabeli.
"Czy nie uważasz, że powinniśmy nieco się odsunąć od tych zarośli?"

Isabela w odpowiedzi otworzyła szeroko oczy i uniosła brwi. Tak, znowu usłyszała głos Jasara w swojej głowie.
Już otwierała usta, by powiedzieć, że go usłyszała i podzielić się swoją ekscytacją, kiedy zdała sobie sprawę, że wcale nie musi tego robić. Wystarczy, że przekaże to prosto do jego głowy.
Możesz mieć rację” odparła, skupiając swoją uwagę na pierścieniu, po czym uśmiechnęła się do Jasara, wstała z ziemi i przeszła kawałek dalej od ciernistych zarośli.
- Niesamowite! - przyznała już na głos, spoglądając to na Jasara, to na Kyrikosa. Dopiero kiedy zobaczyła karcące spojrzenie tego drugiego, zakryła usta dłonią, bo zdała sobie sprawę, że tym entuzjastycznym stwierdzeniem przerwała ciszę. - Ups, przepraszam - dodała już szeptem.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 21-10-2019, 22:14   #42
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Las Cierni, Katapesh
4709 AR, 11-ty Desnus,
Północ

Czwórka śmiałków zagłębiła się prosto w trzewia Lasu Cierni, ostrożnie poruszając się szlakiem wytyczonym przez dzikie zwierzęta. Prowadzący ich Ozrar dodatkowo torował im drogę swym masywnym cielskiem, niejeden raz przy tym cicho powarkując, ilekroć nadział się na wystające z olbrzymich kaktusów kolce. Gnoll nie miał zbyt łatwego zajęcia, bowiem ze wszystkich ochotników był największy, najcięższy i to on właśnie zgłosił się, aby iść przodem. Tymczasem skradający się krok za nim tropiciel co rusz potykał się o wystające korzenie, głośno przy tym przeklinając. W jego ruchach widoczna była pewna nerwowość i ilekroć spoglądał za siebie, na jego twarzy malowało się napięcie, które zdradzało jego niechęć do podróży przez te zarośla. Następny był Kayn, który upewniał się, że idący przed nim gnoll nie zgubi tropu gremlinopodobnego stworzenia, zaś pochód zamykała Vathra, która była najmniejsza i najzręczniejsza z nich wszystkich, a zatem bez większych kłopotów przemykała między wystającymi gałęziami. Wszyscy oni mieli dłonie położone na rękojeściach swoich broni, gotowi wyciągnąć je w każdej chwili, zaś ich postawa ciała zdradzała znacznie więcej niż słowa i zapewne niejeden drapieżnik namyśliłby się dwa razy przed zaatakowaniem kogoś z tej grupy.
Najemnicy nie zdołali jednak odejść na więcej niż kilkadziesiąt metrów od skraju lasu, kiedy ponownie odezwało się ryczenie przerażonej kozy, która najwyraźniej zaczęła panikować na widok zbliżających się w jej stronę świateł pochodni. Tym razem jednak źródło tych odgłosów znajdowało się znacznie bliżej ich pozycji i po wyrąbaniu sobie ścieżki przez ciernie, najemnicy ujrzeli przed sobą niewielką polanę, szeroką na cztery metry i długą na niecałe dwanaście. Na jej końcu znajdował się przywiązany do ramienia kaktusa kozioł, który na widok przybyszy zaczął jeszcze bardziej panikować, wierzgając na boki i wrzeszcząc w ślepym przerażeniu. Rombart był cały pokryty kolcami i wyglądał przy tym dość mizernie, ale wciąż miał w sobie dość energii, aby stawiać opór i ryczeć ile sił w płucach.


Jako pierwszy ruszył w stronę kozła Ozrar, który niefortunnym zbiegiem okoliczności potknął się o wystający korzeń, lądując plackiem na ziemi. Idący tuż za nim Dashki próbował go przeskoczyć, ale zahaczył pochodnią o gałąź podczas skoku i ta wypadła mu z ręki, lądując prosto na pysku gnolla, który zaczął szarpać się z bólu i wściekłości. Oślepiony eksplozją iskier Ozrar zamachnął się wtedy wielką łapą i ściął tropiciela z nóg, wprost na siebie. Kayn na widok tej absurdalnej sceny parsknął śmiechem, lecz wtedy wyminęła go Vathra i wystającą na bok rękojeścią katany zahaczyła o cierniową gałąź, która uderzyła go prosto w twarz, zaledwie parę centymetrów od oka. Na widok tarzającego się z bólu gnolla i walczącego z napadem paniki tropiciela, kobieta wywróciła jedynie oczami, po czym z gracją kota przeskoczyła ponad nimi i ruszyła w stronę kozła, bez większych trudności docierając na skraj polany.

Rombart przywiązany był do kaktusa, który wyrastał z głębokiego na kilkadziesiąt metrów wąwozu. Jedno z jego kolczastych ramion wystawało ponad krawędź przepaści i to do niego uwiązane było zwierzę na krótkim fragmencie liny, z której się zerwało. Vathra zbliżyła się ostrożnie do kozła, który na jej widok kompletnie skamieniał z przerażenia, nie ruszając przy tym nawet najdrobniejszym mięśniem.
- Spokojnie, maleńki. Zaraz cię stąd wydostaniemy, tylko bądź grzeczny - mruknęła, powoli rozwiązując krępujący go sznur, lecz w momencie gdy poluzowała więzy, spanikowany kozioł wyczuł okazję i wystrzelił do przodu jak strzała, tracąc ją swoimi rogami. Zaskoczona tym obrotem spraw kobieta straciła równowagę i runęła w przepaść, ale na kilka sekund przed śmiertelnym upadkiem zdołała złapać się wystającego z piaszczystej ściany korzenia.
Tymczasem Rombart w swym szaleństwie pędził dalej przez polanę, szukając drogi ucieczki. Kozioł zręcznie odbił się od pleców leżącego gnolla i dał susa wprost na ścieżkę, na której stał Kayn. Wojownik widząc biegnące w swoją stronę zwierzę chciał zagrodzić mu drogę, lecz pech chciał, że tuż za nim znajdował się wysoki korzeń, o którym najwyraźniej zapomniał. Robiąc krok w tył, mężczyzna potknął się o niego i wylądował plecami w buszu, a ułamek sekundy po tym wydarzeniu przeleciał nad nim przerażony kozioł.

Ozrar miał już tego wszystkiego głęboko po dziurki w nosie. Cisnął pochodnią gdzieś w las, a następnie zepchnął z siebie łowcę, który wylądował twarzą w zaroślach. Gnoll zatopił pazury w ziemi i chciał już wstać, kiedy usłyszał wysoki, ale nad wyraz hienowaty śmiech, który wydobywał się z niewielkich krzewów znajdujących się w połowie polany.
Trzeba było bardzo wyraźnie się wsłuchać, aby zrozumieć, że wydobywający się z pyska gnolla warkot, przy hektolitrach ciekącej piany, był w rzeczywistości przepełnionym nienawiścią słowem “Pugwampi!”. Ozrar doskonale teraz wiedział, że seria niefortunnych wypadków, która im się przytrafiła nie była całkowicie dziełem przypadku…


Pozostała trójka najemników znajdowała się w pobliżu Lasu Cierni, wybierając czekanie za pozostałymi i siedzenie na skałach piaskowca w pobliżu wysokiej na kilka metrów wydmy. Odpoczywali tam w całkowitym milczeniu, woląc zachować ciszę, niż zwrócić na siebie uwagę nocnych drapieżników, mogących grasować po okolicy, która o tej porze tętniła życiem. Mimo, że wciąż znajdowali się na pustyni, to po zapadnięciu zmroku dało się usłyszeć wiele dotąd nieznanych im odgłosów. Wśród wzgórz często odzywało się popiskiwanie drobniejszych stworzeń, ale też czasem dało się usłyszeć mrożący krew w żyłach ryk, który niósł się echem po całej okolicy. Ciężko było stwierdzić co było jego źródłem, ale z całą pewnością samotni najemnicy nie chcieli się o tym przekonać na własnej skórze.

Siedzieli tak dłuższą chwilą nasłuchując odgłosów nocy, kiedy nagle coś poruszyło się między zaroślami.
- Patrzcie! To chyba ta koza! - Krzyknęła z ekscytacją Isabela, kiedy najeżony kolcami Rombart wybiegł z Lasu Cierni, mknąc wprost na wydmę tuż obok nich. Nim jednak zdążył wspiąć się na jej szczyt, kozła dopadł Kyrikos, który złapał ciągnący się za nim sznur i dłuższą chwilę musiał szarpać się ze zwierzęciem, aby w końcu uspokoić je.
Korsarz nie wiedział jednak, że wydawane przez Rombarta odgłosy zwróciły uwagę czegoś jeszcze… czegoś co leżało zakopane pod piaskami wydmy, na której stali, od wielu długich tygodni. Mężczyzna poczuł wtedy jak ziemia pod nim osuwa się, a on sam zapada się w piach. Coś masywnego poruszyło się obok niego i usłyszał w tym samym momencie kolejny krzyk Isabeli, tym razem pełen przerażenia:
- Uważaj!
W świetle księżyca błysnęło coś ostrego i Kyrikos instynktownie odskoczył w bok, wypuszczając z rąk sznur i szukając schronienia za kopcem piachu. W miejscu, gdzie chwilę temu stał, przemknęła ze świstem chitynowa włócznia. Korsarz przeniósł wtedy wzrok w bok, by stanąć oko w oko z olbrzymich rozmiarów skorpionem, który wyłonił się z piasków pustyni.

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 23-10-2019 o 10:56.
Warlock jest offline  
Stary 22-10-2019, 10:44   #43
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Było coś malowniczego w oczekiwaniu i nasłuchiwaniu w tej niebezpiecznej krainie. Przeróżne dźwięki szargały ciszę pustynnej nocy, tworząc oddziałowujące na wyobraźnię słuchawisko. Trwało to nieubłagany dla połączonych w gotwości mięśni Kyrikosa czas.

- Niesamowite! - Gdy Isabela ponownie przerwała ciszę, na usta cisnęły się mu naprawdę plugawe słowa. Powstrzymał się jednak i tym razem.

Uniósł broń, gdy usłyszał ruch w zaroślach przed nim. Wydawało się, że to pojedyncza istota. Kiedy rozpoznali w niej Rombarta, Kyrikos upuścił kordelas i złapał za wijący się za zwierzęciem sznur. Kozioł zawył żałośnie, kiedy szarpnięcie za szyję powaliło go na piach. Zwierz szybko zerwał się na czworaka i w dzikich podskokach szarpał się z Korsarzem. Kyrikos nerwowo spojrzał w miejsce, z którego wybiegł kozioł Rombart.

Zagrożenie przybyło jednak z innej strony. Ziemia spod jego nóg zaczęła osuwać się, jakby wstąpił w ruchome piaski. Kątem oka zauważył ruch. Jedynie wyćwiczonej reakcji zawdzięczał, to że zdołał uchylić się przed osypującym się z piachu, lśniącym w księżycowym świetle żądłem. Jeszcze nie do końca świadom z czym walczy, runął za niewielką kępę, gdzie choć na chwile schował się przed zmysłami przeciwnika. Dobył w obie dłonie broń, która mu pozostała. W lewej dzierżył manoplę, w lewej zaś obronny sztylet.

Gotów, odbił się plecami od piasku i spojrzał w bok. Skorpion był większy od niego samego. Groźne żądło kołysało się mniej więcej na wysokości głowy Kyrikosa. Szczypce zaś były w stanie pomieścić jego uda. Chitynowy pancerz pokrywał każdy łatwiej dostępny skrawek ciała skorpiona, przez co skuteczny atak łączył się z dużym ryzykiem.

Kyrikos odskoczył na bok, trącając sztyletem nogogłaszczkę, kiedy napastnik spróbował złapać go w śmiertelnym uścisku. Powoli oddawał pola. Unikał sytuacji w której znalazłby się zaraz na wprost przeciwnika. Szybko stało się jasne, że mężczyzna nie zamierza go atakować, a raczej desperacko bronił się, by zyskać na czasie.

Kyrikos miał nadzieję, że Jasar posiadał ofensywne zaklęcia, bowiem w Isabeli nie pokładał nadziei.

 
Rewik jest offline  
Stary 22-10-2019, 14:24   #44
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Pojawienie się kozy było niespodziewanym wydarzeniem, ale Isabela przyjęła je z nieukrywaną ulgą. Przynajmniej już dłużej nie musiała powstrzymywać się od zagadywania. W tej niezręcznej ciszy, jaka nastała między ich trójką po tym, jak Kyrikos skarcił ją spojrzeniem, czas płynął Isabeli jak krew z nosa lub nawet gorzej. Gwiazdy na niebie zaczęły być nudne, przesypywanie piasku z dłoni do dłoni i między palcami straciło swój urok po kilku minutach, a rozmyślania nad pierścieniem wolała zostawić na później, bo zbyt się tym ekscytowała i obawiała się, że znowu coś krzyknie z entuzjazmem. A wszystko to przez Kyrikosa i jego niezbyt przyjazną aurę.

- Patrzcie! To chyba ta koza! - krzyknęła więc z ekscytacją Isabela, wskazując na zwierzę, które w popłochu wybiegło z ciernistych zarośli.
Koza wyglądała na przerażoną, zupełnie jakby uciekała przed czymś, walcząc tym samym o swoje życie. Isabeli strasznie zrobiło się wtedy żal zwierzęcia, szczególnie, kiedy w całej szamotaninie z Kyrikosem zauważyła, że całe było w małych igiełkach, jakby z kaktusa.

Isabela, która nie znała się na zwierzętach, ale nie brak jej było empatii, chciała podejść i spróbować uspokoić kozę, a także ostrożnie powyciągać z niej igły kaktusa, by jej ulżyć, ale wtedy stało się coś, czego chyba żadne z nich się nie spodziewało.
Dziewczyna cofnęła się o krok, kiedy piasek pod nogami Kyrikosa zaczął się dziwnie poruszać. Pierwsza myśl, jaka przeszła jej przez głowę, to oczywiście ruchome piaski. Było to jednak coś znacznie gorszego i niebezpiecznego.

- Uważaj! - krzyknęła łamiącym się głosem, kiedy spostrzegła wyrastającego spod piasku skorpiona, prawdopodobnie większego niż Ozrar.
Chitynowy pancerz, a zwłaszcza ostro zakończony ogon, złowieszczo lśniły w świetle księżyca. Na całe szczęście Kyrikos zdążył zareagować w porę i odskoczył, unikając tym samym ciosu potwora.

Isabela cofnęła się jeszcze o krok i nadepnęła na coś twardego. Spojrzała pod stopę i zauważyła upuszczoną wcześniej pochodnię. Podniosła ją, chwytając oburącz, jakby to właśnie miała być jej broń przeciwko przerażającej bestii. Nie chciała używać magii.

Szybko jednak znalazła zajęcie, przez które nie musiała angażować się w walkę ze skorpionem. Przynajmniej do momentu, w którym sytuacja nie stanie się na tyle krytyczna, że Jasar i Kyrikos nie będą dawali sobie rady. Spostrzegła bowiem, że Kyrikos, odskakując przed ciosem potwora, upuścił sznur, którym przewiązana była koza.
- Zajmijcie się tym skorpionem, ja postaram się złapać kozę, skoro już udało nam się ją znaleźć - powiedziała do dwójki mężczyzn i nadal w jednej ręce trzymając pochodnię, która miała jej posłużyć jako ewentualna broń, ruszyła w kierunku zwierzęcia.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 22-10-2019, 14:30   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kolejna z zagadek pierścienia została rozwiązana... i trzeba było tylko pamiętać o tym, by nie myśleć za głośno o rzeczach, które powinny pozostać w ukryciu.
Na szczęście wyglądało na to, że pierścień przekazuje myśli tylko wtedy, gdy nosząca go osoba się skupi i postanowi wysłać parę zdań. Można było więc wymieniać poglądy równocześnie zachowując ciszę... i nie denerwując niektórych. Do zrobienia pozostawało jeszcze ustalić zasięg, w jakim można było wymieniać myśli. Ale nie w tym momencie, bowiem wałęsanie się samopas po okolicy zdało się Jasarowi mało rozsądną czynnością.

Wnet okazało się, że rozsądek miał całkowitą rację. Co prawda pierwszym 'intruzem' był poszukiwany kozioł, ale drugi, stwór który wyczołgał się spod piasku, był do trójki poszukiwaczy nastawiony niezbyt przyjaźnie. A że ogromny skorpion opancerzony był lepiej, niż niejeden zbrojny mąż, to spotkanie oznaczało poważne kłopoty.
Oczywiście można było uciec, z nadzieją, że skorpion zadowoli się małą zdobyczą w postaci Kyrikosa, ale takie sposoby rozwiązywania spraw nie leżały w naturze Jasara.
Zaklinacz w pierwszej chwili chciał rzucić w skorpiona magicznym pociskiem, ale w porę przypomniał sobie o niedawno odkrytej właściwości pierścienia.
Jasar skupił się na tym przedmiocie i po czasie potrzebnym na dwa uderzenia serca niewielki, otoczony płomieniami kamyk pomknął w stronę potwora.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-10-2019, 20:02   #46
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Przeprawa przez cierniste zarośla była gorsza niż Ozrar się spodziewał. Niewiele gorsza, ale gorsza. Jednak nienaturalny wręcz pech jaki ich wszystkich zaczął prześladować był tym co naprawdę działało na nerwy. Potkniecie i wywrócenie się jak pijany idiota jakoś można było znieść, ale pochodnia upuszczona prosto na głowę, a tuż za nią lecący Dashki przestały być już śmieszne i ostrzegawczy warkot wydobył się z jego gardła.

Kiedy spanikowany kozioł przebiegł mu po plecach i Ozrar w końcu zaczął zbierać się z ziemi, dostrzegł przyczynę wszystkich problemów. Mała i pokraczna istota skryta w samotnej kępce cierni. Dodatkowo wyraźnie ubawiona ich "przygodami". Zupełnie przegięło to pałę goryczy.

- Krzak na środku! Tam jest. - Dał znać reszcie wpatrując się we wskazane miejsce.

Gnoll wywarczał jeszcze przekleństwo w swojej rodzimej mowie i wstając, cisnął oszczepem w słabo widziany kształt między zaroślami. Broń poszybowała ze świstem, jednak Ozrar nie czekał bezczynnie na efekty i chwytając pewnie topór, rzucił się w stronę celu. Przeklęty pugwampi może i był teraz trudniejszy do trafienia, ale dwuręczne ostrze bez problemu zetnie ten jego krzak razem z parszywym łbem w nim schowanym.

Koza i wszystko inne zeszło obecnie na dalszy plan.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 23-10-2019, 20:27   #47
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kayn nie narzekał na trudy przeprawy przez ciernie, gdyż miał wrażenie, że w życiu wojownika spotykały go o wiele gorsze przygody i przeprawy, niż to co spotkało ich teraz. Starał się iść ostrożnie, gdyż nie był aż tak gibki i zwinny jak filigranowa Kayalka. Nawet zaśmiał się w myślach kiedy zobaczył jej pełną dezaprobaty minę, na to, co stało się dosłownie parę chwil później - a przyznać trzeba, że takiego błazeństwa nie widział od wielu lat. Ostatni raz to chyba był królewski błazen, który w sali tronowej próbował być zabawny, ale szło mu to tak topornie, że następnego dnia nie miał już głowy i - co ciekawsze - więcej okrzyków i aplauzów wywołała publiczna egzekucja ze szafotem w roli głównej, niż jego próby bycia cyrkowcem.

Nawet kiedy oberwał gałęzią prosto w twarz, a jeden z cierni przerwał cienką linię skóry, pozostawiając na policzku krwawą, cienką ranę, Kayn jedynie syknął krótko. Nie mógł po prostu zmyć z twarzy tego uśmieszku. Taki rodzaj pecha był naprawdę nietypowy i zwykle bawił, póki spotykało to innych - w tym jednak przypadku, wojownik miał ochotę się śmiać na przeciwności losu. Wszystko było zabawne, ale do czasu. Nie bawiły go sytuacje, w których komuś groziło poważne niebezpieczeństwo, a w takim znalazła się Vathra. Spanikowany kozioł, którego uwolniła z więzów, wyrwał się na tyle gwałtownie, że trącił kobietę, a ta na chwilę zniknęła Kaynowi z oczu.

Mężczyzna bez wahania podbiegł w kierunku przepaści nie tracąc opanowania i z ulgą spostrzegł, że zręczna dziewczyna chyba w ostatniej chwili zdołała uchwycić się krawędzi.
- Trzymaj! - Kayn podał jej linę, gdyż ręką nie sięgnął do jej pozycji. Poza tym, może lepiej było nie ryzykować pochylania się, kiedy pugwampi wciąż emanowało swoją przeklętą aurą. Rozwścieczony i ośmieszony Gnoll i tak już ruszył po zemstę, więc wojownik nie musiał póki co się w to wtrącać. Po pierwsze, stwór był naprawdę miniaturowych rozmiarów, więc łapanie go w większej grupie jedynie prowokowałoby do większego pecha i wchodzenia sobie w paradę, a po drugie, życie Kayalki jakoś było dla Kayna ważniejsze, niż śmierć przeklętego gremlina.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 24-10-2019, 00:31   #48
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Las Cierni, Katapesh
4709 AR, 11-ty Desnus,
Północ

Pugwampi rechotał na całe gardło tak donośnie, że aż przewrócił się na plecy i zaczął wywijać nogami w powietrzu, nie potrafiąc opanować swojego rozbawienia. Mała kępa zarośli, w których się ukrywał, trzęsła się chaotycznie, zdradzając jego kryjówkę. Najwyraźniej to niewielkie stworzenie tak bardzo było przekonane o swoim bezpieczeństwie, że nie zauważyło w porę powstającego z ziemi Ozrara - na nieszczęście dla siebie, bowiem gnolle były częściowo odporne na przeklętą aurę, którą jego gatunek roztaczał wokół.
Pugwampi otarł w końcu łzy rozbawienia, pociągnął nosem kilka razy i spojrzał raz jeszcze na drugi koniec polany, wciąż cicho chichocząc. Tam gdzie chwilę wcześniej leżała grupka intruzów nie było już nikogo, a w jego stronę szarżował masywny gnoll, którego wściekły grymas nie wróżył nic dobrego. Pugwampi wciągnął ze świstem powietrze w płuca i niemalże natychmiast przestał się śmiać. W jego błyszczących w ciemnościach oczach pojawiły się pierwsze oznaki paniki, lecz nim zdołał ruszyć się z miejsca i uciec, jego ciałem targnął potężny wstrząs, jakby został porażony piorunem. Głowa stworzenia zastygła w bezruchu, po czym bezwładnie zwiesiła się na ramionach i chwilę później blask życia w jego ślepiach został zgaszony już na zawsze. Z ciała tego małego skrzata wystawał długi na półtora metra oszczep, który przyszpilił go do ziemi, wieńcząc jego żywot.

Podczas gdy zadowolony z siebie Ozrar zbliżał się do swojego łupu, Kayn pomagał Vathrze wydostać się z przepaści. Zrzucona lina uratowała jej życie i po wydostaniu się ponad krawędź, młoda kobieta uśmiechnęła się do wojownika z wdzięczności.
- Następną kolejkę w karczmie ja stawiam - powiedziała, nieśmiało puszczając do niego oko, a następnie otrzepała się z piachu, którego szczególnie dużo miała we włosach.
- Chodź, pójdziemy zobaczyć, co tam ten nasz gnoll upolował - dodała po chwili, wskazując kępę zarośli, z której wystawał oszczep i fragment ciała jakiegoś niewielkiego stworzenia.
Nim jednak gnoll, czy ktokolwiek inny zdołał zbliżyć się do martwego skrzata, nocną ciszę rozdarł znajomy im okrzyk bólu, dobiegający od strony pustyni.


Masywne szczypce skorpiona przecięły powietrze z prędkością, której Kyrikos nie spodziewał się po tak wielkim stworzeniu. Przed pierwszym ciosem zdołał się obronić, wykonując w porę błyskawiczny unik, jednakże zaraz po nim nastąpił kolejny, który zaskoczył doświadczonego korsarza swoją finezją. Gigantyczne szczypce zacisnęły się na jego udzie z siłą spadających głazów i posłały go wysoko w powietrze. Mężczyzna wrzasnął z bólu, a znajdujący się pod nim skorpion próbował w locie dosięgnąć go swoim jadowym kolcem. Przytomny jeszcze Kyrkios zdołał jednak w ostatniej chwili zbić nadlatujący cios długim sztyletem. Chitynowa włócznia otarła się o niego, kiedy leciał jeszcze w powietrzu, a gdy ułamek sekundy zaliczył niezbyt miękkie lądowanie plecami w piachu, skorpion rzucił się na niego z zamiarem rozerwania go na strzępy i pożarcia.
Szczypce raz jeszcze przecięły powietrze, próbując złapać ledwie przytomnego korsarza, ale ten goniony instynktem zdołał w porę przeturlać się w bok i potwór zamiast niego, skruszył niewielką skałę, która znajdowała się za jego plecami. W tym samym momencie ognisty pocisk, przypominający minaturowy meteoryt, wyleciał z pierścienia Jasara, trafiając bestię w odsłonięty bok i zostawiając w chitynowym pancerzu okopconą, parującą dziurę, ale mimo to skorpion z niepowstrzymanym uporem wciąż atakował korsarza.

Kyrikos turlał się dalej w dół wydmy i krok w krok za nim lądowały szczypce oraz chitynowy ogon potwora, zatapiając się w piasek w miejscu, gdzie chwilę wcześniej znajdował się mężczyzna. Korsarz zdawał sobie sprawę w jak wielkich tarapatach jest i modlił się w duchu, aby zaklęcia maga zaczęły wreszcie wywierać oczekiwany efekt na skorpionie. Na szczęście dla niego, turlając się z wydmy nabierał prędkości i zdołał w ten sposób oddalić się od swojego przeciwnika na kilka metrów. Kiedy w końcu wylądował u podstawy, miał kilka krótkich sekund życia, aby rozejrzeć się i podjąć właściwą decyzję.

Isabela ciągnęła przerażonego kozła z powrotem do lasu, zapewne aby go gdzieś przywiązać, zaś Jasar szykował kolejne zaklęcie. Kobieta nie miała jednak łatwego zadania, bowiem Rombart szarpał się i wrzeszczał ile sił w płucach. Natomiast ścieżka, którą podążyła reszta najemników, była pusta i nie zapowiadało się, aby posiłki miały nadejść wystarczająco szybko. Skorpion znajdował się aktualnie pomiędzy nim, a stojącym kilkanaście metrów dalej magiem, więc korsarz nie dałby rady do niego dobiec bez zostania nabitym na jadowite żądło, ale szczęśliwie dla Jasara, to nie czarownikiem zajęty był nocny łowca. Kyrikos stanął więc przed dwoma nie do końca oczywistymi wyborami. Mógł uciekać, ale wtedy pozostali jego towarzysze staliby się łatwym pokarmem dla przerośniętego stawonoga, a to osłabiłoby ich drużynę. Mógł też zostać, ale wtedy jego los spoczywałby już tylko w rękach bogów…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 24-10-2019, 13:04   #49
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kayn był usatysfakcjonowany przebiegiem misji. Mimo początkowych trudności i złej aury, która sprawiła, że pech nie odstępował ich na krok, poszło lepiej niż się spodziewał. Nie był tylko pewien czy trup pugwampi cokolwiek jest w stanie udowodnić, ponieważ nie przynosił już pecha.
Kayn uśmiechnął się lekko do Vathry na jej słowa, choć powątpiewał aby szybko znaleźli się w jakiejkolwiek karczmie. Pomijając już fakt, że wcale nie przepadał za alkoholem jakoś specjalnie.

Gdy odwrócili się, a ich oczom ukazał się triumfujący swą postawą Gnoll, który podchodził do nadzianej na dzidę zdobycz. Kayn uniósł brew i ledwo powstrzymał się od parsknięcia. Mała łajza rechocząca ze śmiechu jakby miała zaraz paść z powodu duszności, dość szybko zakończyła swój żywot. Takie wspólne wyprawy, które miały jakiś cel, zawsze go bawiły, szczególnie gdy nikt nie był zagrożony na tyle, aby stracić życie. Nie ma co się oszukiwać - misja w celu odnalezienia pugwampi nie należała do tych poważnych.

- Gratuluję, Łowco Pugwampich - powiedział Kayn całkiem szczerze, widząc w zadowolonym Gnollu dumę. Wojownik nie mógł powstrzymać skojarzeń z psem myśliwskim, który czeka aż ktoś go poklepie po łbie i powie "dobra robota, Azor".

Minimalny uśmiech wsparcia i dumy ze swego oddziału, zszedł z jego twarzy w tej samej chwili, w której do jego uszu dotarł rozdzierający krzyk Kyrikosa. Po samej intonacji dało się wywnioskować, że po drugiej stronie krzaków dzieje się coś złego, z czym pozostała trójka chyba niespecjalnie sobie radzi.

- Szlag by to! - zaklął Kayn i nie zważając na kolce, które poharatają jego skórę, wbiegł w ciernie, próbując przedostać się na drugą stronę. Kolce raniły jego twarz i ramiona z każdej strony, pozostawiając czerwone kreski z sączącą się niespiesznie krwią. W tej sytuacji jednak nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Nie w chwili, kiedy jego grupa była w niebezpieczeństwie, a nie dało się inaczej odebrać krzyku przepełnionego bólem. Cokolwiek zaatakowało pozostawioną trójkę, mogło już czuć się martwe.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 24-10-2019 o 14:36.
Nami jest offline  
Stary 24-10-2019, 14:51   #50
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Tumany piasku opadły szybciej niż Kyrikos wstał na nogi. Zmiażdżona kończyna ledwie stanowiła oparcie dla jego ciała. Przez oblepiony piaskiem cienki materiał wciąż przesiąkiwała świeża krew. Turlając się musiał upuścić sztylet, by uniknąć samokaleczenia. Drugiej broni nie mógł tak łatwo wypuścić i chyba tylko cudem nic sobie nie zrobił.
- Uciekaj! - wrzasnął do Jasara. Nie wiedział, że skorpion potrafił wyczuć uderzenia stóp o piasek.

Kyrikos zaczął wycofywać sie w stronę pnączy. Biegł, to kulał w stronę, gdzie kolczaste pnącza zostały przeżedzone przez drugą część eskapady. Dostrzegł tam Isabelę, która wciąż walczyła z kozłem.
- Jebał cię ten kozioł! Biegnij!

Jeszcze nim dotarł do miejsca, gdzie stała Isabela, Kyrikos obejrzał się za siebie...
 
Rewik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172