Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2019, 21:07   #5
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Strach.

Od kilku miesięcy to właśnie strach dominował w życiu Winter. Strach, gdy po latach ścisłej edukacji jak zostać przykładną żoną przedłużającą linię rodową, posłaniec rodziny nie przywózł wieści o wybranku lecz informacje mrożące krew w żyłach.

Strach, gdy porzucała wygodną posiadłość i pod przykryciem nocy uciekała by ratować życie, niepewna własnego losu i opłakująca losy Coraxów.
Paraliżujący, zwijający żołądek w kulkę strach, co sprawiał, że na przemian było jej gorąco i mroźnie.

To dlatego w jej kajucie, temperatura była ustawiona poniżej optymalnej. W chłodzie myślało się jej lepiej. W cieple rozklejała się, a na wierzch wypływały uczucia, jakich nie chciała, jakich nie mogła dopuścić do siebie. Nie teraz.

„Ród musi zawsze wygrywać.”

Słowa przeciwko, którym buntowała się tak często od dzieciństwa, obecnie stały się tarczą długowłosej brunetki.

„Ród musi zawsze wygrywać.”

Kształtne usta o słodkim wykroju lekko drgnęły, gdy Winter po raz kolejny przypomniała sobie los jej ojca, jej rodziny. Zamordowani, potruci, porżnięci jak zwykły motłoch! Odepchnęła pytania o to jak to się stało, jak do tego doszło.

Strach zamienił się w palący gniew i Winter wyprostowała się raptownie w fotelu głównodowodzącego z całą godnością na jaką było ją stać. Fotelu jej ojca.

Już jako mała dziewczynka nauczyła się sztuczki, która pozwalała powstrzymać się od płaczu. Zagryżć wewnętrzną stronę policzka i wpatrywać przed siebie w jeden punkt na wysokości głowy. W ten sposób nikt z zewnątrz nie dostrzegał walki jaką toczyła się wewnątrz, a już i tak wysokie kości policzkowe i lekko zapadnięte policzki nabierały wyrazu ostrości i zdecydowania. Wyrazu szlachetnej siły - zdaniem Madeline, jej bony.

Musiała pamiętać, że jest obserowana. Wszystko co powie i zrobi jest odnotowywane i rejestrowane.

Powstrzymała odruch otarcia o siebie dłoni bo czuła, że lekko się pocą. Cieszyła się z rękawiczek. Obserwowana przez wszystkich wokół. Komu z załogi mogła zaufać? Krewniakom?

Zerknęła dyskretnie na stojącego obok Seneszala. Krótkie przedstawienie się nie pozwoliło jej wyrobić sobie zdania o kruczowłosym Christo. Wydawał się być całkowicie zjednoczony z otoczeniem i pewien siebie na pokładzie statku choć wyczuwała w nim niejaką drapieżność. Drugi z krewniaków – Maurice - też nie dawał się łatwo rozszyfrowywać, choć z jakiegoś powodu zaczął ją od razu nazywać „Oiselet” i budził nieco większe zaufanie. Może dlatego, że przemawiał podobnie jak jej ojciec? A może dlatego, że zdawał się przepełniony spokojem? Obaj jednak byli w pełni profesjonalni a Winter i tak nie miała innego wyboru jak zdać się na tę dwójkę. Obecnie jednak najbardziej na świecie nie chciała pokazać nikomu z załogi, że kompletnie nie ma pojęcia co robi. Ani, że panikuje.

Była odpowiedzialna za Błysk Cieni. Za każdego człowieka z załogi. Za Ród. Strach i poczucie odpowiedzialności zżerały ją. A teraz jeszcze to... Pole Bitwy. Czy tak odtąd będzie wyglądać jej życie?

Stres znowu przejawił się przyspieszonym oddechem i uczuciem zamknięcia w klatce. To jednak tylko gorset ciasno opinający ciało lady Corax przypomniał o tym, że nie jest sama i nie może się mazać. Czarna aksamitna suknia z warstawmi koronek i ozdobnych elementów była ledwo echem wspaniałych szat jakie zostały daleko, daleko w przeszłości.
Najkosztowniejszym elementem jej stroju był misternie zdobiony monokl z platyny z podłużnym czarnym diamentem. Powolnym, pełnym dystyngcji choć całkowicie nieświadomym gestem przesunęła palcami po ozdobie gdy odpowiadała:
- Pani Kapitan – Winter odpowiedziała wyważonym tonem reagując natychmiast na próbę zmniejszenia dystansu – Zachowujmy resztki cywilizacji nawet w tej okolicy, panie Garlik. Liczymy na pana. – dodała książęcym tonem, który miał zachęcić Tytusa do odpowiednich działań, a następnie zwróciła się do Maurice niejako przekazując mu dowodzenie:
- Pierwszy...
 

Ostatnio edytowane przez corax : 23-10-2019 o 21:15.
corax jest offline