Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2019, 17:40   #211
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Hana wraz z Ryo zajęli się przeglądem olinowania łajby, i samych przyszłych żagli. Pilotka została z kolei w pewnym momencie poproszona przez naukowca o… wspięcie się na samą niemal górę głównego masztu.
- Dasz radę? To wysoko, trochę niebezpiecznie - Martwił się Ryo, zadzierając głowę w górę, ku celowi na wysokości jakiś 15 metrów.
Pilotka spojrzała w górę I oceniła liny. - Nie ma problemu. Ale tylko się wspiąć czy coś sprawdzić? - zapytała upewniając się że może zaczynać.
- Sprawdź proszę olinowanie już w trakcie wspinaczki, a później już na górze, na tej poprzecznej belce masztu też… tylko naprawdę kochanie, proszę, uważaj na siebie - Powiedział Ryotaro, i nie zważając na ewentualnych gapiów, objął Hanę w pasie jedną ręką, przytulił do siebie, po czym lekko pocałował w usta.
- Mhmm - Mruknęła z zadowoleniem Azjatka zanim musiała wyplątać się z objęć kochanka. - Takim rozpraszaniem nie przyspieszysz napraw. - Uśmiechnęła się zalotnie i zaczęła zdobywać kolejne poziomy wysokości. Wejście po takielunku do spacerku w parku nie należało, Hana się jednak nigdzie nie spieszyła, powoli więc i spokojnie wdrapywała się coraz wyżej i wyżej. Ręka za ręką, noga za nogą, metr po metrze w górę…
- Dobrze ci idzie skarbie, spokojnie, dajesz radę - Komentował z dołu naukowiec, przejęty sprawą, i chyba całkiem już zapomniał, że inni mogą słyszeć jego słowa, taki był tym wszystkim przejęty. Pilotka z kolei dotarła w końcu na górną reję(tą poprzeczną belkę na której "zwisał" żagiel) i zaczęły się schody. Tam Hana musiałaby się poruszać stojąc na linie podwieszonej pod ową belkę, a rękami opierać się o samą belkę, i tak się wzdłuż niej poruszać. A wszystko tu było cholernie stare i zbutwiałe.

Pierwszy krok, i wszystko ok, drugi krok i… lina pękła pod jej stopami. Krzyk Azjatki zmroził krew w żyłach nie tylko Ryotaro. Hana jednak nie spadła na pokład, nie zabiła się. Jeszcze. Wisiała na reji, jakimś cudem jej się chwytając. Wisiała więc 15 metrów ponad pokładem, bez podpory dla nóg, utrzymując się przed upadkiem jedynie na własnych dłoniach…
Hana poczuła jak przerażenie ogarnia ją całą. Serce łomotało krew szumiała w żyłach. Potrzebowała chwili by upewnić się, że nie spada. Po paru oddechach zaczęła się podciągać w górę. Mimo wkładania w to całych sił, nie umiała się jednak podciągnąć. Wisiała tak wysoko, powoli tracąc nadzieję na pomyślne zakończenie tej całej durnej sytuacji. No ale żeby tak skończyć, po prostu spadając?

Kolejne próby podciągnięcia się Hany nic nie dały, Azjatka nie była w stanie sobie poradzić sama, wisiała więc wysoko, z powoli opuszczającymi ją siłami… Peter Curran zaczął szybko się wspinać po takielunku. Pierwsze kilka metrów pokonał idealnie, następne również, ale w końcu coś mu się poplątało i drastycznie zwolnił tempo, będąc już blisko Hany. Ta jednak wytrzymała jeszcze te parę sekund. Po chwili najemnik był przy niej, i pomógł jej się wciągnąć na reję. Udało się, nie spadła…
- Dziękuję panie sierżancie. - Odpowiedziała kurczowo chwytając się belki jeszcze nie widząc dla siebie szans by od razu zacząć schodzić ...a może nie powinna schodzić może powinna sprawdzać dalej.
- Wracamy? - zasugerował Peter. - Może chwilowo nie warto nadwyrężać szczęścia?
- Hano schodź na dół! Proszę, proszę zejdź! - Gorączkował się Ryotaro na pokładzie… na którym zjawił się i Major, i po kilku chwilach wyjaśniania sytuacji, zaproponował, by Peter dokończył, co pilotka zaczęła.
Peter aż takim entuzjazmem nie pałał, ale doszedł do wniosku że lepiej by było, gdyby Hana już więcej nie ryzykowała.
Hana pośpieszna przez resztę powoli i ostrożnie zaczęła przemieszczać się z belki na takielunek, a następnie po nim na dół, w stronę pokładu. I po pierwszym metrze na takielunku… okolicę rozdarł krzyk kobiety, która runęła w dół. Ześliznęła jej się stopa, kobieta wpadła nogami w liny po których schodziła, wygięło ją w tył, a następnie "zjechała" po takielunku głową w dół, na plecach, ukośnie tak jak był ułożony owy takielunek, w końcu się od niego odbiła, po czym sporym łukiem pofrunęła poza burtę statku, lądując brutalnie w otaczającej żaglowiec, ledwie metrowej wodzie. A jakby tego wszystkiego było mało, poza bólem ciała, być może połamanymi kościami, może ci kręgosłupem, zaczęła się topić w owej płyciźnie, nie umiejąc wstać…
- Nieeeeeeee!!! - Ryknął Miyazaki, po czym skoczył za Haną, za burtę, pięć metrów w dół. Tuż za nim zaś Major, choć ten użył do szybkiego opuszczenia łajby liny.
Tkwiący na rei Peter znieruchomiał na moment, po czym ostrożnie przesunął się w stronę masztu. Miał zamiar znaleźć jakiś solidny kawał liny i przywiązać się, a dopiero potem zabrać się za kontynuowanie pracy Hany. Ratowanie Azjatki musiał pozostawić innym.

***

Hana wpadła w wodę, nie mogła się ruszyć, znaczy ruszała się cały czas, jej ruszające się spazmatycznie ręce próbowały jak najszybciej wydobyć ją na powierzchnię. Niestety była cały czas pod woda. Płuca domagały się powietrza, w panice pilotka wzięła wdech i ciepła słona woda wlała jej się do płuc. Zapiekło. Zaczęła się krztusić. Krztusić pod wodą. Nie wiedziała co robią inni po prostu była zanurzona w wodzie która dostawała się się ust.Do bólu całego ciała od upadku, doszedł rozrywający ból zalewanych wodą płuc. Ciało Azjatki raz po raz przeszywał wstrząs, gdy drgała, tonąc w metrowej wodzie. Oczy z kolei zakrywał mrok, a mózg po prostu się wyłączał. Tonęła, umierała.

Pierwszym, który pochwycił jej już bezwładne, nieprzytomne ciało za szelki osprzętu na torsie, był naukowiec. Ryo zeskoczył kilka metrów w dół, przewrócił się po upadku, ale szybko podniósł, i pokuśtykał do kobiety, którą kochał, nie zważając na protesty własnego ciała. Po chwili przy pilotce był i Major, który złapał ją podobnie, wyciągając ponad powierzchnię wody.
- Na brzeg z nią! - Powiedział.
- Ale jej plecy, szyja… - Zaprotestował Azjata, obawiając się o uszkodzony kręgosłup, lub kręgi szyjne po upadku.
- Teraz nie ma na to czasu! - Stwierdził najemnik, chociaż w sumie jedną ręką starał się jakoś podtrzymywać bezwładną głowę pilotki w jednym miejscu. Ruszyli więc czym prędzej do brzegu, wlokąc Hanę przez płyciznę, ku Dorothy.
- Nie oddycha!... Nałykała się wody!... - Wołał Major, gdy podchodzili z ofiarą wypadku.
 
Obca jest offline