Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2019, 00:06   #18
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Niziołek słuchał słów opata, kiwając monotonnie głową. Informacja o śmierci drugiego nie była dla niego zaskoczeniem, ani też nie wzruszyła nim zbytnio. Liczył bardziej na przysługujące teraz komuś godnemu jego sprytu ochy i achy. Przytłumione szepty w sumie też mogły być, ale zamiast nich wolał już jakieś syczące mięsiwo, czy polewkę. Nie zwracał zatem tak wielkiej uwagi na słowa zakonnika. Z wyjątkiem opisu powodu jego banicji. Uśmiechnął się na wspomnienie tamtego dnia. Co prawda szczegóły w pamięci zatarły się, ale był pewien, że trucizny żadnej nie miał przy sobie. Reszta stanowiła zwykłą wyświechtaną formułkę, którą słyszał już nie raz i mimowolnie powtarzał pod nosem słowa kapłana:
- ... odbycie pielgrzymki do twierdzy Vanhalden skąd na znak wypełnienia pokuty winien przynieść – na chwałę Pana Śmierci – pył ze spopielonego wampira.
"Zaraz, przynieść co?"
Spojrzał z nagłym przerażeniem w pozbawione wyrazu oblicze mężczyzny. Momentalnie zatęsknił za swoją jamą, a i ponowna ucieczka w lasy nie stanowiła teraz aż tak kiepskiej alternatywy.

***

Nikolas kończył obgryzanie kości z żałosnych resztek mięsa, tłuszczu i ścięgien. Wodził mętnym wzrokiem po otaczających go ludziach i elfach. Rozpoznał jednego z nich, a raczej herb który widniał na jego stroju. Von Risen, tak przynajmniej kołatało mu się w zakamarkach pamięci. Wiele więcej z ryngrafu nie wyczytał, poza jednoznaczną wiarą w Sigmara, co można było rozpoznać po delikatnej symbolice na labrach herbu. Dawno już nie ćwiczył umiejętności blasonistyki, poza rozpoznawaniem któremu szlachciurze już zaszedł za skórę, a któremu jeszcze nie zdążył zajść. Mógł na spokojnie rozważyć to co do tej pory wiedział.
Szli przeciwko jakiemuś wampirowi z twierdzy Vanhalden.
Miał być ich przepatrywaczem. Zwiadowcą, czy co tam sobie jeszcze zechcą. A tak naprawdę sługom, uginającym kark na każde zawołanie, bo za każde krzywe nawet spojrzenie grozić mu będzie powrót wprost na stryczek. Początkowo Niklas cały się spiął na tę myśl, ale gdy opadły emocje mógł to lepiej rozważyć. Kapłani oczekiwali od niego doprowadzenia drużyny DO TWIERDZY Vanhalden. Nikt nic nie mówił o uczestnictwie w bezpośredniej potyczce. Co prawda ma zdobyć pył ze spopielonego wampira, ale to zawsze można załatwić później i po znajomości. Przecież nikt nie będzie się czepiał, że sam nie wbił mu kołka w serce. A jak to dobrze rozegra, to może nawet uda się wyjść z całej tej kabały bez szwanku?
" Doprowadzę łowców do zwierzyny, a potem niech się dzieje wola bogów. Randal mi świadkiem, że nie po to uratowałem się spod pętli, żeby kłaść głowę pod wampirzy topór!"
- Wstawaj, "przepatrywaczu" - usłyszał złośliwy głos dobiegający z pod kaptura stojącego nad nim morryty. - Odprowadzę cię do twojego pomieszczenia na tę noc.
Niziołek wypluł ogołoconą kość i ruszył za nim, stukając gołymi stopami o płaskowyż. Kluczyli tak kilka minut, zostawiając daleko za sobą biesiadną gromadę.
- Powiedz, gdzie mnie prowadzisz? - zapytał grzebiąc bezceremonialnie paznokciem w zębach, gdy tylko zostali sami. Kapłan zdawał się go nie słyszeć albo ignorować. Zrzucił ręce za głowę.
- Aleście wy ponurzy. Umarło by się wam, gdybyście kiedyś się trochę rozerwali?
Sposób w jaki mężczyzna łypnął na niego tylko potwierdził krążące plotki, że śmiech faktycznie szkodził morrytą i mógł u nich wywołać przedwczesną śmierć.
Przez resztą podróży nie odzywali się do siebie ani słowem. W pewnym momencie zakonnik zatrzymał się przed niczym nie wyróżniającymi się drzwiami i wyciągnął pęk kluczy. Niklas spojrzał do wnętrzna małej, kamiennej i pozbawionej czegokolwiek na kształt wygód, celi. Skrzywił się.
- Czy naprawdę muszę zostawać tutaj? Przecież podobno obiecano mi odpust.
- Polecenie brata Marcusa - odparł tajemniczo mężczyzna.
- No wiem, ale... - Niklas podrapał się stopą w owłosioną łydkę i cmoknął z niezadowoleniem. - Podobno mieliśmy się przygotować. Jak mam to tutaj zrobić? Potrzebuje przecież pójść po własny ekwipunek. Przygotować się. Odprawić... rytuały. No ogólnie zabezpieczyć się. Przecież w takim stanie będę wyłącznie ciężarem.
Niziołek wykorzystywał cały urok osobisty, aby przekonać zakonnika do swoich racji.
- A co jeżeli zawiodę? Przecież to może narazić całą tę świętą wyprawę na szwank! Czy jest sens tak ryzykować? Brat Marcus z pewnością by to zrozumiał, gdyby znał całą sytuację. Czy chcesz być odpowiedzialny za fiasko wyprawy?
- Polecenie brata Marcusa - powtórzył mężczyzna z uporem. - Uprzedzał również, żeby nie dawać wiary niczemu co będziesz chciał powiedzieć. Z rana wszystkiego się dowiesz.
Niklas podrapał się za uchem.
- Uprzedzał, co? To może dałbym radę sam z nim...
- Właź! - zareagował ostrzej zakonnik i popchnął niziołka do środka. Zaraz potem dało się słyszeć szczęk klucza w zamku. Nie pozostało nic innego jak ułożenie obie siennika.
Mimo wszystko długo nie mógł zasnąć. Przypominał sobie gdzie poukrywał swoje rzeczy i czy przypadkiem nie zapomniał czegoś, co może przydać się mu w trakcie wyprawy. Przynajmniej w tej nowej celi było sucho. I widoki również były niczego sobie
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline