| Kiedy w końcu się zatrzymali i rozbili obóz złodziej poczekał aż Laura obudzi ich “informatora”. Pierwsze słowa nie napawały zbytnim optymizmem. Podzielił się z nim wodą, ale nie pozwolił mu wypić jej za dużo. Nie od razu. Tak samo z jedzeniem. Niziołka trzeba wręcz było odrywać od bukłaka, a podany kawałek chleba pochłonął w mgnieniu oka.
- Desna się do ciebie uśmiechnęła. Zaraz dowiemy się czy do nas również, należysz do łowców z Chernasardo? Kharrick rozpoczął rozmowę - Ba! - więzień przełknął przeżuwany kęs i popił jeszcze odrobiną wody. Mówił już znacznie wyraźniej, ale głos nadal miał słaby - Można nawet powiedzieć, że jestem oficerem dowodzącym w Forcie Ristin, biorąc pod uwagę to, że jako jedyny jeszcze żyję. Nazywam się Cirieo Thessadin.
- Kharrick Lepperov - przedstawił się złodziej z pewną ulgą w głosie. Następnie przedstawił pozostałych. - Ocaleńcy z Phaendar… większość. Szukamy Fortu Trevalay. Liczyliśmy, że hobosy do was jeszcze nie dotarły. Co się tam do cholery stało? - zapytał wskazując gdzieś w kierunku z którego w jego mniemaniu przyszli. - Nie mam pewności, ale brzmi jak dobra balanga, więc zgaduję, że hobgobliny ruszyły gdzieś dalej. W każdym razie, jakieś dwa tygodnie temu zostaliśmy zaatakowani przez hordę hobgoblinów, którym towarzyszyła zgraja trolli i zwierząt. Nie mam pojęcia, skąd się wzięli - zwiadowcy nigdy nie wspominali o aż tak dużym oddziale. Pewnie byśmy ich odparli, gdyby z nieba nie zwalił się rzygający kwasem smok, który rozwalił północną wieżę. Udało mi się zgrabnie trafić mu w szczękę, za co konkretnie mi się odgryzł - gestem wskazał na kikut lewej nogi. - Kto był w forcie w chwili ataku? - druid włączył się do rozmowy i rozsiadł się na liściach, przepakowując się do dalszej podróży. - Jakieś dwa tuziny nas były - Cirieo sposępniał na wspomnienie - Rannych wrzucili do celi, widzieliście zresztą. Chyba miałem szczęście z tym smokiem, lepiej mnie zabandażowali, a i pewnie od tego kwasu tak się nie paprało jak reszcie. Chociaż bolało jak diabli.
- Smok powiadasz.. a duży był?-Rufus wyraźnie ożywil się na wzmiankę o wielkim gadzie.
- Desno miej nas w opiece… jakiego koloru był ten smok? - złodziej z kolei zbladł na wzmiankę o gadzie. - Ogromny jakoś nie był, inaczej nie wykpiłbym się tylko jedną nogą… Trochę od konia większy, no i czarny jak noc. Ale to mu nie przeszkodziło w załatwieniu fortu i nas przy okazji. - Czarne, zakrzywione rogi wokół pyska, szczupła wężowa sylwetka, błoniaste szpony? - upewnił się Jace przyglądając kikutowi nogi niziołka, który przytaknął. - Zdecydowanie czarny smok, prawdopodobnie dorosły, one nie są tak duże jak pozostałe ale nadal dość niebezpieczne. - Gdyby znalazł naszą jaskinię...też byłoby po nas - krasnolud także nie był zachwycony tą informacją, bo spoważniał jak rzadko - W forcie było was dwudziestu, a gdzie reszta? Przyda się każda para rąk.
- Trzeba by też ostrzec tych z Trevalay. Znasz drogę do niego? - dorzucił się złodziej. - Znam, pozostali pewnie będą tam, albo w forcie Nunder. Nie licząc tych rozproszonych po Fangwood. Mogę was zaprowadzić, jeśli tylko podzielicie się kolacją. Albo ośmioma.
- No, nie dziwię się, pewnie po tym co przeżyłeś zjadłbyś konia z kopytami, w małym ciele mężny duch, co? - Rufus klepnął Thessadina w ramię, po czym zaczął wyciągać zapasy jedzenia z pakunków.
- Tylko powoli bo się porzygasz - mruknął złodziej patrząc na niziołka. - Dobra dobra, powoli - Cirieo patrzył chciwie na wyciągany prowiant - Co to znaczy, że jesteście ocaleńcami z Phaendar? - Powoli, bo zaraz to wszystko oddasz - Hannskjald mówił z własnego, przykrego doświadczenia. - Mamy jeszcze jakieś jagódki od Sulima? Po nich się nie rzyga z przejedzenia - wyjaśnił i wreszcie odpowiedział na pytanie - Niektórzy są z Phaendar. - Ale czemu "ocaleńcy"? Coś tam się wydarzyło?
- Phaendar zostało zajętę przez armię hobgodlinów. Żelazne Kły. Prowadzą inwazję na te tereny. Zniszczyliśmy jeden z ich obozów w puszczy. Widać za późno… - złodziej prześwidrował spojrzeniem niziołka. - O kurwa… - jęknął Cirieo - Ale to by miało sens. Wiem, że to oni zajęli fort, ale to nie jest operacja Molthune, prawda? Zwykle po uderzeniach takich najemników wchodziły oddziały ludzi. - Molthune, o czym ty gadasz? Te hobgobliny raczej nie były żadnymi cholernymi najemnikami, w ludziach widzą tylko niewolników.- Rufus spoważniał, marszcząc gniewnie brwi.
- To jest armia hobosów przychodząca… skądś. Mają własną generał, propagandę przeciw ludziom i ich uciskowi, oraz plany na inwazję. A przynajmniej tak to wygląda. Się cholery teleportują za pomocą jakiejś czarnej wieży. Phaendar przerobili na swoją fortecę. Części mieszkańców udało się uciec, ale pozostali zostali zniewoleni albo… - złodziej zająknął się i spojrzał na Jace'a. - … albo zniewoleni. Liczyliśmy, że wy będziecie w stanie nam pomóc. - Gristledawn też zostało zniszczone, a pewnie o wielu innych atakach jeszcze nie wiemy - co kilka zdań druid w bardzo prostych słowach tłumaczył rozmowę na język fey stojącej w środku obozowiska brzózce, a ta kiwała gałęziami. - Żelazne Kły były jedną z band najemników pracujących dla Molthune - wyjaśnił niziołek - Ale z tego, co mówicie, teraz pewnie działają dla siebie… Ta teleportacja by tłumaczyła, czemu ich nie zauważyliśmy wcześniej… - Cirieo zamilkł, chyba znowu wspominając atak na fort. - To by było spójne - zasępił się Jace. - Rozbice łowców było konieczne, żeby rozchwiać równowagę w puszczy i zminimalizować próby powstrzymania inwazji. Ciekawe jak udało im się przekonać czarnego smoka do współpracy? Musimy jak najszybciej dostać się do pozostałych łowców i ich ostrzec!
Kharrick kiwnął potwierdzająco głową.
- Wezmę środkową wartę. Wy się wyśpijcie. - Leszy ci pomoże, on i tak nie śpi - druid wskazał na drzewko, upewniając się że wszyscy rozpoznają małego liściastego towarzysza i nikt nie spróbuje go wrzucić do ogniska - Travelay czy Nunder, gdzie dotrzemy szybciej? - - Nunder jest troszkę bliżej, mamy tam też ukryty arsenał z bronią, którą chętnie się podzielimy. Dawno temu Łowcy przepędzili z okolicy parkę zielonych gadzin, może będzie tam coś na smoki. - Bliżej, czyli ile dni i w którym kierunku? - - Trzy do czterech dni sprawnego marszu na zachód stąd odpowiedź niziołka najwyraźniej zadowoliła druida, bo mruknął pogodnie i wrócił do przepakowywania. - No to jak dla mnie nie ma sensu się wracać, jedynie co to będziemy musieli wrócić do jagódek - zażartował krasnolud. Jeszcze w jaskiniach nasłuchał się historii o jagódkach Sulima i irytacji brakiem różnorodnego jedzenia. -No, oczywiście, że ruszamy dalej, Nunder brzmi nieźle. Nie będziemy wracać prawie z niczym, jak te hobosy wszędzie się panoszą. Ja mogę wziąć którąkolwiek z wart... - Poł-ork skwitował dobitnie, rozglądając się czy przypadkiem jacyś fey nie ruszyli jednak z pościgiem.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 26-10-2019 o 21:54.
|