Gert spojrzał na Ghatrh'a. Sam o tym myślał, ale w sumie raz się żyje nie?
- Możemy się cofnąć. Zapoluję na przestoju nocnym i uzupełnimy zapasy. Staruszek żyje poza wiochą, więc straty minimalne. Pchać się bez tego nie ma sensu, prawda?
Powiedział, ni zapytał, jasno określając swoje stanowisko. Wszak kto by starym parchem od fałszywych bogów się przejmował? Oni i tak potrzebowali błogosławieństwa jak pies kość. Bez tego... oj, biada...
- Poprowadzę nas bokiem przez las. Wrócimy w środku dnia. Wten bestiję ubijem gdy śpi w grobowcu. Skoro go nawiedza to tam jest. Innej drogi nie ma.