Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2019, 19:17   #65
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jedzący pod czujnym okiem Kharricka niziołek bez problemów pochłonął porcję zapasów, która wrażenie zrobiła nawet na Rufusie i Mikelu, porozumiewając się z bohaterami się co najwyżej krótkimi mruknięciami. Okazało się, że że hobgobliny, mimo ogromnej ilości zapasów w forcie Ristin, przywiezionej krótko przed atakiem (ich sprzedawca zginął w jego trakcie), nie zawsze pamiętały o regularnym karmieniu więźniów, nie mówiąc już o dbaniu o ich zdrowie. Feye zaś zupełnie zignorowały tak trywialne potrzeby i wolały oglądać sobie spektakl pod tytułem “Umierający z głodu i pragnienia niziołek na tle martwych przyjaciół”. Wiele dni głodówki nie tłumaczyło jednak, jak ktoś o tak małym ciałku wcisnął w siebie tyle jedzenia i jeszcze nie pękł…

Kolejne godziny nocy mijały spokojnie - nic nie wskazywało na to, by feye w ogóle pomyślały o ruszeniu z pogonią za bohaterami. Najwyraźniej zabieg psionika okazał się być skuteczny. Ciekawe tylko, na ile...
- No Linder, w końcu żeś wrócił!
- Gdzie masz nizioła? -
lekko przypalone korredy skorzystały z nieobecności strażnika i dobrały się do składowanych w piwnicy butelek. Obaj mieli już mocno w czubach.
- Nie mam - burknął Linder, myśląc, co dalej zrobić. Wciąż był obolały po mancie, jakie sprawili mu złodzieje nizioła, ale musiał coś wymyśleć, bo inaczej nie dadzą mu żyć…
- Jak to, nie masz?! Spierdolił ci jednonogi nizioł! Ahahaha! - obaj pijący prawie pospadali z beczki, na której się rozsiedli, zaśmiewając się do rozpuku. Śmiech uwiązł jednemu w gardle, gdy został trafiony celnie wymierzoną butelką prosto w czoło.
- Jakie spierdolił?! - wrzasnął Linder, sięgając po następną - Jakie spierdolił?! Spuściłem wpierdol jego kumplom, to mi się go nosić nie chciało, i teraz sobie będzie popełzywał po lesie, aż go jakiś borsuk nie zeżre! - pogroził śmieszkom pięściami -A jak usłyszę chociaż słowo na ten temat, to was obu ogolę, poupitalam nogi, i będziemy mieć dwóch kurdupli bez nóg w celi! WON MNIE STĄD!! - ryknąl, po czym z satysfakcją oglądał wycofujących się korredów.




XXVIII dzień miesiąca Rova (IX), Fangwood, 59 dni po ucieczce z Phaendar, 33 dni po dotarciu do jaskiń

Noc z wielką niechęcią ustępowała miejsca porankowi - wciąż było jednak jeszcze ciemno, a rozpalone wieczorem ognisko powoli dogasało. Mimo to większość bohaterów spała mocno, przyzwyczaili się do noclegów na łonie natury, a uszyte przez uciekinierki śpiwory i koce sprawiały, że prawie nie czuło się jesiennych chłodów. Jace budził właśnie Hannskjalda, by ten mógł przejąć wartę, gdy obaj mężczyźni usłyszeli głośny szelest, czy raczej rumor, jakby coś ciężkiego przedzierało się przez puszczę. Zaraz potem ich uszu dobiegły głosy, niskie i basowe, ledwo słyszalne z dużej odległości.
-... ten fort, Gorm?
- Jeszcze troche, nie pytaj znowu, matole
- A gdzie my idziemy? Bo zapomłem -
po tych słowach rozległ się odgłos uderzenia, a głosy zaczęły się kłócić niezrozumiale, powoli nabierając głośności. Wyglądało na to, że zbliżały się w stronę obozowiska.
 
Sindarin jest offline