Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2019, 02:55   #123
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 - 1940.IV.12; pt; przedpołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; przedpołudnie; godz. 10:50
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, “Alster”
Warunki: chłodno, jasno, sucho, korytarz i klatka schodowa, bujanie fal


George (por. M.Finney)



No i George czyli por. Finney według używanych dokumentów, zostali sami gdy McDowell z rewolwerem w dłoni odszedł prowadząc przed sobą młodą Niemkę w cywilnym ubraniu. Przez chwilę widzieli te dwie odchodzące postacie, obie w spodniach, tylko jedna w prawie czarnym mundurze Royal Navy i druga w watowatych, cywilnych ciuchach chroniących przed arktyczną słotą.

We dwóch zrobiło się jakby puściej. Szli z wyciągniętymi Webleyami świadomi, że z każdym krokiem zbliżają się do nieznanego niebezpieczeństwa które dorwało brytyjskiego marynarza. W pustym korytarzu wydawało się, że jest podejrzanie cicho a każdy krok odbija się metalicznym echem od stalowych ścian, stalowego sufitu i stalowej podłogi. Echo niosło jakieś odległe dźwięki. Jakby naprężenia metalu a może zniekształcone odgłosy pracy jakichś mechanizmów. Obaj zatrzymali się przed kolejnymi zamkniętymi drzwiami. Marynarz Dickens spojrzał pytająco na oficera.





Nie było się co dziwić. Aby otworzyć drzwi musiał użyć obu rąk aby użyć sporego koła na środku drzwi aby je odkręcić. A to oznaczało, że musiał schować rewolwer za pasek co wobec spodziewanego niebezpieczeństwa na pewno nie było łatwe. Ale widząc wzrok oficera marynarz oblizał spierzchnięte wargi i zaczął kręcić kołem. Te drgnęło, słychać było działające mechanizmy ale wreszcie drzwi szczęknęły otworem gdy pojawiła się szczelina. Dickens znów oblizał wargi i powoli otworzył ciężkie drzwi na oścież. A za nimi…

Korytarz. Pusty korytarz. Taki sam ten przez jaki właśnie przeszli. Paliły się światła a nic nie wyglądało na zbyt podejrzanie. Marynarz wydobył zza paska swój rewolwer i razem z oficerem ruszyli przez ten pusty korytarz. Znów kroki odbijały się głuchym stalowym echem. Znów podeszli do kolejnych drzwi z kolejnym kołem. Marynarz z niepewną miną przełknął ślinę jakby miał się zabrać za rozbrajanie bomby. I po minie było widać, że czuje się nieswojo i wolałbym pewnie być całkiem gdzie indziej. Ale znów zabrał się za odkręcanie koła. Znów słychać było cichy szum uruchomionych mechanizmów. I znów trzask drzwi. Znów dłonie marynarza pociągnęły drzwi zmuszając je do powolnego otwarcia. Pojawiła się szczelina przez jaką widać było światło a następnie korytarz. Pusty korytarz. Oświetlony tak samo jak ten w jakim teraz stali. Dickens westchnął cicho nie wiadomo czy z ulgi czy niedoli. Otarł rękawem usta i wyjął rewolwer ponownie aby razem z oficerem przejść przez próg.

Znów kolejny korytarz. Kolejna prosta zakończona kolejnymi zamkniętymi drzwiami. Znów każdy krok wydawał się prowokować coś strasznego do jakiegoś podstępnego ataku. Aż oficer i marynarz znaleźli się tuż przed zamkniętymi drzwiami. Dickson podrapał się po nosie nerwowym ruchem zanim wsadził swojego Webleya za pasek. Westchnął cicho, otarł rękawem pot z czoła i złożył ręce na kole do otwierania drzwi. Koło cicho zaszumiało tak samo jak poprzednie. Drzwi znów otwarły się najpierw do wąskiej szczeliny. Ale tym razem po drugiej stronie panował półmrok. Marynarz z wahaniem zatrzymał proces otwierania drzwi jakby czekał na rozkaz ich ponownego zamknięcia. Ale widząc spojrzenia oficera cichu wydymał powietrze ustami i szarpnął ciężkie drzwi zmuszając je do otwarcia na oścież.

I znów ukazał się metalowy korytarz. Chociaż nieco inny niż te przez które szli do tej pory. Po pierwsze albo nie było tutaj światła tuż przy wejściu bo nie działało albo go zwyczajnie nie było. Grunt, że lampa paliła się dalej, gdzieś na środku korytarza więc przy drzwiach było dość ciemno. A światło też trochę raziło w oczy więc i nie sięgało na przeciwległy kraniec korytarza no i samo w sobie przeszkadzało widzieć. Widząc ten słabo oświetlony korytarz marynarz popatrzył na oficera jakby niemo go prosił aby tam nie wchodzić. Chociaż nie było widać nic poza pustym korytarzem. Po prostu świeciła się tylko jedna lampa więc było ciemniej niż w poprzednich.

Obaj Brytyjczycy przeszli jednak przez próg z wycelowanymi przed siebie rewolwerami. Korytarz wydawał się zbyt pusty aby znaleźć w nim jakieś kryjówki. Ale mrok na drugim krańcu korytarza wydawał się kłębić złowrogo. Jeden krok. Dwa. Trzy. Pięć. I jeszcze trochę. Już prawie połowa drogi do lampy. I znów kolejne kroki. I znaleźli się pod lampą. Minęli ją zostawiając ją za swoimi plecami. I znów kilka kroków.

- Panie poruczniku! Karabin! - zestresowany marynarz krzyknął z tego napięcia wskazujac ręką coś leżącego na podłodze. George też to coś właśnie dostrzegł i to chyba rzeczywiście mógł być karabin. Jeszcze krok i drugi i już można było być pewnym, że to charakterystyczny kształt brytyjskiego SMLE.





Jeszcze krok, jeszcze kolejny, już doszli prawie do tego leżącej broni gdy puste zdawałoby się pomieszczenie zaczęło zdradzać swoją mroczną tajemnicę.

- O mój Boże… - szepnął marynarz gdy znów prawie jednocześnie z Georgem dostrzegli zacieki czegoś ciemnego. Na podłodze. Jak rozlany kompot. Tylko gęsty. Ale nie tak gęsty jak dżem. Jeszcze krok, jeszcze dwa. Rozchlapane zacieki pojawiły się na ścianach. Ale już nie było widać barwy bo kraniec korytarza robił się coraz ciemniejszy. Zbliżali się chyba do końca i coś tam ciemniło się na końcu jednej ze ścian. Jakby wnęka albo jakiś zakręt ale bez światła nie było już widać. Ale przy samych drzwiach widać było coś jeszcze. Nieruchomy kształt. Niepokojąco podobny do ludzkiej sylwetki. Ale w cieniach, prawie czarny mundur zlewał się mocno z otoczeniem. Marynarz Dickson wydawał się wyraźnie przestraszony. Popatrzył z obawą na oficera. Kształt układający się w ludzką sylwetkę był niepokojąco cichy i nieruchomy. No i wszędzie widać było te zacieki im głębiej w korytarz tym wydawały sie czarniejsze.




Czas: 1940.IV.12; pt; przedpołudnie; godz. 10:50
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, “Alster”
Warunki: chłodno, jasno, wilgotno, mostek, bujanie fal



Noémie Faucher (kpt. D.Perry) i Alisha (bm H.Casey) i Birgit


- Dobrze pani kapitan. Ale właściwie czego mamy wypatrywać? - bosman Robinson skinął głową ale zanim odszedł prosił o więcej wskazówek. Po czym sprawnie rozdzielił swoich ludzi biorąc dwóch ze sobą trzech ludzi a pozostałą trójkę oddając do dyspozycji oficer. kpt.Perry udało się bez kłopotu wrócić do korytarza w jakim słyszała ten dziwny dźwięk zostawiając za sobą bosmana który zajął się przeszukiwaniem okolicznych korytarzy i pomieszczeń.

Przeszli pod przewodnictwem marynarza Casey’a ruszyli dalej korytarzem jaki wybrała pani oficer. Doszli do drzwi i po otworzeniu ich ukazał im się kolejny, tak samo ciekawy jak ten jaki właśnie przeszli. Ruszyli dalej a jeden z marines zamknął drzwi z nieprzyjemnym, metalicznym hukiem jakby zamykał wieko jakiejś pułapki. Kawałek marszu i znaleźli się przy kolejnych drzwiach. A te niespodziewanie zaczęły zgrzytać jakby właśnie ktoś je zaczął otwierać z drugiej strony. Marynarze popatrzyli trochę zdziwieni ale zaczekali aby drzwi otwarły się i wtedy po drugiej stronie ukazała się… kobieta! I to w cywilu!

- A woman?! - zaskoczony Casey krzyknął zaskoczony kompletnie nie spodziewają się kogoś takiego. Zresztą wszyscy marynarze zareagowali przede wszystkim zdziwieniem. Bo przez drzwi przeszła młoda ubrana zimowo ale po cywilnemu kobieta. A ani cywila, ani tym bardziej kobiety nikt się chyba na eks niemieckim frachtowcu nie spodziewał.

- Don't shoot! Don't shoot! - krzyknął męski głos należacy do marynarza jaki wszedł tuż za nią. Tym razem na pewno mieli do czynienia z mężczyzną i to w jakże znajomym mundurze marynarza Royal Navy. Też przeszedł przez drzwi i stanął obok tej obcej kobiety. Wydawało się, że ją eksortuje bo trzymał rewolwer w dłoni.

---


Birgit gdy szła pustym korytarzem z brytyjskim marynarzem idącym o dwa kroki za nią sama już nie była pewna kto z nich czuje się bardziej nieswojo i się bardziej obawia. Marynarz mógł być w jej wieku i chyba. Gdy się rozstawali z tym oficerem który poszedł sprawdzić słowa Niemki z jednym marynarzem wydawało jej się, że obaj marynarze którym przypadły tak odmienne zadania nie są z nich zachwyceni. Ledwo zamknęły się drzwi na klatkę schodową, weszli po metalowych schodach które tym razem wydawały się Birgit nawet całkiem znajome i znów zatrzymali się przy drzwiach jakie prowadziły na korytarz. Czyli Brytyjczyk też całkiem nieźle już orientował się w układzie statku bo jak mieli iść na mostek to dobrą wybrał drogę.





- Don't try to run 'cause I'll shoot you*. - ostrzegł ją takim głosem, że nie była pewna czy chce ją zastraszyć tym wycelowanym w nią rewolwerem czy dodać sobie odwagi. A może naprawdę bał się konsekwencji tego co by się stało jakby mu zwiała tak jak go ostrzegł tamten oficer.

- Open the door. - polecił jej wskazując lufą na drzwi przed jakimi się zatrzymali. Drzwi miały duże koło do jakiego trzeba było użyć obu rąk aby je ruszyć. A wtedy marynarz musiałby coś zrobić z rewolwerem no i odwrócić się do jeńca plecami. Więc pewnie nie chciał ryzykować. Na szczęście dla jeńca te drzwi chociaż wydawało jej się, że koło stawia opór to nie taki aby nie dało się jej go pokonać. Po chwili znaleźli się więc w bardziej cywilizowanej części korytarza bo świeciło się światło to nawet od patrzenia wydawało się, że jakoś jest tu cieplej.

Marynarz zachowywał się tak jakby podejrzewał ją o wszystko co najgorsze. A po pierwsze to, że spróbuje gdzieś uciec albo wywinąć jakiś numer. Przeszli przez cały korytarz i przy kolejnych drzwiach schemat się powtórzył. Znów musiała wziąć się za koło i otworzyć drzwi gdy młody marynarz stał ze dwa kroki za nią. Drzwi cicho jęknęły gdy pchnęła je przed siebie i niespodziewanie ujrzała sylwetki w ciemnych mundurach. I reakcja sprzed paru chwil i korytarzy powtórzyła się prawie identycznie.

- A woman?! - krzyknął z zaskoczenia któryś z marynarzy. Ten bez hełmu i wyglądał podobnie jak ten co ją eskortował. Ale pozostali byli w hełmach, płaszczach i mieli w dłoniach karabiny no i w ogóle wyglądali bardzo bojowo jakby wyszli z jakiejś ulewy i zaraz mieli iść do boju. Ale najbardziej zaskakujący był widok postaci między nimi. Bo ta należała do kobiety. I sądząc po dystynkcjach do oficera.

- Don't shoot! Don't shoot! - marynarz który ją eskortował pewnie zorientował się, że nie są już sami bo szybko podbiegł do niej i zaczął krzyczeć do kolegów by wstrzymali ogień. Chociaż ci chyba przede wszystkim byli zaskoczeni więc o strzelaniu chyba nikt nie pomyślał.

A chwila zamieszania pozwoliła Birgit zorientować się, że ta druga musi być jakimś oficerem bo zdradzały ją dystynkcje no i oficerska czapka. Nie wiedziała, że w Royal Navy służą kobiety. Przynajmniej na misjach bojowych. A ta kobieta w oficerskim mundurze była młoda, wyglądało na to, że są w podobnym wieku. W Kriegsmarine i całym Wehrmachcie** było nie do pomyślenia by niemiecka kobieta służyła w armii czy fabryce tak jak mężczyzna. To było wbrew narodowemu socjalizmowi by kobieta walczyła czy pracowała jak mężczyzna. To godziło w tradycyjną rolę niemieckiej kobiety jaką propagował Hitler i jego partia.

- To Arthur, on jest z nami. Ale nie wiem kim ona jest. - Casey zwrócił się do oficer jakby też chciał ze swojej strony wyjaśnić jakoś sytuację. Wskazał na drugiego z marynarzy pryzowej załogi jakby ręczył za niego, że jest swój. Ale sądząc po minie tą kobietę w cywilu widział po raz pierwszy.

- Tak eee… pani kapitan… pan porucznik kazał mi ją zabrać na mostek. - marynarz który dotąd eskortował kobietę w cywilu po pierwszej uldze ze spotkania swoich teraz znów wydawał się skonsternowany widokiem kobiety - oficera tak samo jak reszta marynarzy jego jeńcem. Wyraźnie zająknął się gdy zwrócił się do oficer patrząc na jej dystynkcję które dla kobiety wydawały się prawie nie osiągalne. Wskazał dłonią na korytarz z jakiego właśnie we dwójkę przyszli jakby gdzieś tam dalej był ów pan porucznik który wydał mu takie polecenie.



---



*Don't try to run 'cause I'll shoot you. - (ang.) Nie próbuj uciekać albo cię zastrzelę.

**Wehrmacht - (niem) Siły zbrojne III Rzeszy. Jest to nazwa ogólna jak u nas Wojsko Polskie i składa się z trzech podstawowych rodzajów sił, Heer - wojska lądowe, Luftwaffe - siły powietrzne i Kriegsmarine - marynarkę wojenną. Popularne rozumienie, że Wehrmacht to siły lądowe nie jest więc poprawne bo to jakby u nas Siłami Zbrojnymi RP nazwać Wojska Lądowe.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline