Zaklinaczka stała w bezruchu w miejscu gdzie przed chwilą monstrum zniknęło. Potwór zniknął… udało im się… Jednak te zwycięstwo nie zburzyło muru niepokoju, który twardo stał w sercu Celaeny. Część z nich zapłaciła za nie wysoką cenę. Neff stracił dłoń, Mukale został wessany w portal razem z potworem, a Troa oddała w imię pokonania potwora najcenniejszą rzecz jaką mogła… własne życie. Dziewczyna wpatrywała się w przestrzeń myśląc o tym co się wydarzyło. Śmierć Troi, która pomogła znaleźć jej odpowiedzi na dręczące ją pytania zasmuciła pół-drowkę, martwiła się także o zdrowie wszystkich rannych towarzyszy, jednakże pomimo małej cząstki współczucia jakie czuła wobec mutapiańskiego wojownika, nie czuła żadnego smutku związanego z jego zniknięciem. Nie zasługiwał na to co go spotkało, jednak jej relacje z Mukale były na tyle słabe, że nie zamierzała przybierać po nim jakiejkolwiek żałoby czy ronić łzy. Uważała, że byłaby to hipokryzja, z resztą czuła, że gdyby zamienili się miejscami, jej zniknięcie także nie byłoby dla wojownika powodem do smutku.
Trudność całej tej walki i cena jaką okupili zwycięstwo nad potworem przerażało ją. To jak blisko byli porażki uświadomiło ją, że na nie jest jeszcze gotowa, na najtrudniejsze dla niej starcie jakim miała być konfrontacja z jej ojcem. Spojrzała przez ramię na swych towarzyszy. Nie mogła wciągnąć ich w kolejne piekło… dopiero co wygrzebują się z pierwszego. Postanowiła, że potowarzyszy im jeszcze przez jakiś czas. Jednak , gdy tylko poczuje obecność ojca, opuści ich. Musi rozwiązać ten problem sama. Zwyciężyć lub zginąć bez ciągnięcia któregokolwiek z nich za sobą do grobu.
Westchnęła ciężko, po czym skierowała kroki w stronę wycieńczonych równie jak ona, albo i bardziej towarzyszy.