Galeb nie tylko przekazał Gustavowi wieści o tym co się wydarzyło w czasie, kiedy on stał przy Brocku. Powiedział mu też pewną zdecydowanie niewesołą rzecz. Oczywiście w konfidencji i upewniając się, że nikt nie podsłuchuje.
- Słuchał, człeku. Mówiłem ci o tym miszczu Loftusa, co ponoć przyszedł i groził, że jak sami tego co siedzi w kruku nie ubijemy to sam się tym zajmie i wszystkich ubije?
- Loftus kupił drużynie czas, ale miał opieszały zamiar działać dopiero gdy będziemy zmierzać do Karaku. Nie czekałem na niego i ptaka ubiłem. Lecz w jego flakach nie było tego co ptak połknął. Nie było tego czegoś w czym straszydło siedziało. - Jeżeli będzie bardzo źle to to wlazło w Leo i w najgorszym wypadku będzie trzeba ją zabić. - rzekł ponuro - Dla dobra jej i wszystkich.
Po uświadomieniu cholernego sierżancika Galeb miał odrobinę czystsze sumienie. Sprawa demona na tą chwilę pozostała w rękach czaroklety i pozostałych. Wątpił by Loftus zdołał cokolwiek zrobić. Zasłaniał się często problemami z wirem czy tam klątwą, które prześladowały go od incydentu w chacie staruszki. Więc będzie działał z pewnością dopóki nie zostanie postawiony pod ścianą.
Trzeba było więc działać z tym co Galeb działać mógł.
Dlatego kiedy usłyszał kłótnię Brocka i jego zastępcy, powiedział Gustavowi by podeszli i sierżant się wywiedział o co się rozchodzi. Szlachciur miał ogładę i przebywał w obozie te dwa dni - może zdobył dość zaufania by się go poradzili w dalszym działaniu. |