Było po wszystkim. Przeżyli. Puszczony przez modliszkę Canth otrzepał się z soli i rozejrzał po pobojowisku. Straty nie były wielkie - dzięki mniejszym kopułom stworzonym przez Eupatryda wozy i zwierzęta nie ucierpiały.
- Doceniam intencje - powiedział cicho do kreena - Ale jakim cudem nie wiedziałeś o tym gigancie?! Miałeś znać tą pustynię-
Dowódca ruszył w stronę obozowiska, myśląc o dalszych posunięciach. Latający pałac Kadira był świetnym miejscem na spędzanie nocy, ale musieli jeszcze znaleźć sposób na zabezpieczanie na ten czas dobytku i inwentarza...
- Przed odpoczynkiem sprawdźcie dokładnie wszystkie zakamarki, czy nie zostali tu jacyś maruderzy! - krzyknął do swoich ludzi, po czym zwrócił się do maga - Kadirze, twoi słudzy potrafią latać, więc będą od teraz z góry pilnowali perymetru naszych obozów, żebyśmy uniknęli podobnych niespodzianek - tym razem było to zdecydowanie bardziej stwierdzenie niż prośba do maga.