Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2019, 20:58   #136
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Kiedy Bury się odezwał, Żelazny Sowieta z chrzęstem metalu ocierającego o metal odwrócił głowę. Twarz Józefa Stalina ze zmarszczonymi groźnie brwiami spoglądała na byłego żołnierza.

- Deser? Kapitalista...

Sowieta niemalże wypluł to słowo z obrzydzeniem. Nagle rzucił się w kierunku Witolda. Jego prędkość była oszałamiająca. Żaden człowiek nie zdążyłby nawet zareagować. Ale Witold nie był każdym. Natychmiast rzucił się w bok, by uniknąć rozłożonych szeroko rąk i... spóźnił się o ułamek sekundy.

Siła przeciwnika była jeszcze większa niż jego prędkość. Złapał Burego lewą ręką, przyciągnął jak szmacianą lalkę i zacisnął obie ręce nie przestając pędzić. Ryk wypełniał uszy żołnierza poderwanego z podłogi, ale nie zwracał na niego uwagi. Umysł pracował błyskawicznie, a czas wydawał się zwolnić. Witold doskonale znał to uczucie - zupełnie jakby rzeczywistość miejscowo naginała prawa fizyki, by jego mózg zdążył naprędce wybrać najkorzystniejszą opcję. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, iż to nie prawa fizyki wyrządziły mu tą uprzejmość. To gwałtowny wyrzut adrenaliny, kortyzolu i innych eliksirów produkowanych przez jego organizm.

To wszystko jednak było tkwiło gdzieś głęboko nawet nie będąc bliskim ujrzenia światła dziennego.

Okno się zbliżało. Nie wiedział które to jest piętro. Jeśli było wysoko, nie miało to znaczenia jak upadnie. W najlepszym wypadku skończy połamany. Jeśli było względnie nisko, nie mógł przyjąć na siebie impetu uderzenia.

W ułamku sekundy od oderwania go od podłogi przez Żelaznego Sowietę z całą mocą, precyzyjnie uderzył czołem w opancerzony nos. Głowa przeciwnika odskoczyła, choć sam czuł jakby uderzył głową w drzwi pancerne. Napastnik zmylił krok.
Witold niemal w ostatniej chwili wyciągnął rękę i złapał framugę chwilę przed wybiciem szyby własnymi plecami. Wydawało mu się, że ledwie chwycił okno, a już je puszczał czując ból w stawach. Świat zawirował w locie nie mającym końca.

Jednak było wysoko.

Z potężnym łupnięciem wylądowali. Całe ciało Witolda zaprotestowało kolejną falą bólu, lecz tym razem był on wszędzie. Świat wirował dalej nawet kiedy leżał na plecach. Coś w jego umyśle wrzeszczało, że ma się natychmiast podnieść, ale obecnie rzeczywistość rozciągnęła się. Zupełnie jakby chciała wyrównać premię, którą uzyskał na górze.

Z trudem dźwignął się na nogi. Znajdował się nieco ponad pięć metrów od Żelaznego Sowiety. Stał o własnych siłach i wydawało się, iż nawet niczego sobie nie złamał. Choć pewności mieć nie mógł. Doskonale wiedział jak działa adrenalina.

Błyskawicznie ocenił otoczenie, podczas gdy metalowy przeciwnik dopiero gramolił się na nogi.

Ziemia. Trawa. Pogniecione kwiaty. Nieogrodzony ogródek przyblokowy. Drzewa i chodnik nieco dalej.
Jedno wgniecenie w podłożu - to, z którego właśnie podnosił się Sowieta. Nad nim wybite okno na drugim piętrze. Jednak nie było tak wysoko.

Działanie najwyraźniej się udało. Z pewną dozą szczęścia. Resztę wykonała pamięć mięśniowa. Niemal widział jak metalowy przyjemniaczek uderza plecami o ziemię i częściowo, pomimo metalowego pancerza, amortyzuje zderzenie, ręce rozwierają się. Mgliście pamiętał odruchowy, dodatkowo amortyzujący wydech i najwyraźniej skuteczną próbę przekierowania energii potencjalnej w kinetyczną przez poprawnie wykonanie odturlanie się. Świadczyły o tym ręce - podrapane, w szczególności lewa poraniona szklanymi odłamkami. Wolno ściekała z niej krew. Ale obie były całe.

Tymczasem Sowieta stał już na nogach. Zaryczał wściekle i ponownie z niemal nadludzką prędkością rzucił się na Burego. Tym razem jednak nie miał przewagi zaskoczenia.




Angela, Lavelle, Adam Sosnowski, Patricia Phoenix

Wszystko działo się zbyt szybko. Stojąca od niedawna na szczycie schodów Angela ani drgnęła, nie wspominając o Adamie. Jedynie Patricia zdołała postawić kilka kroków nim było po wszystkim.

Nieznajomy zamknięty w śmiercionośnym uścisku wyleciał przez okno, a już krótką chwilę później słychać było uderzenie o ziemię.

Na niebie przybierającym barwę czerwieni przeleciał niewielki punkcik - staruszka z rękami przyległymi do ciała pędziła na książce jak odrzutowiec bez napędu. Mknęła na swym wehikule na północ zmniejszając się stopniowo i stając coraz mniej widoczna. W końcu zniknęła, ale wkrótce zaczęła się pojawiać ponownie. Ostatecznie wraz ze wzrostem odległości stała się jedynie niewielką kropką.

Na dole rozległ się ryk Żelaznego Sowiety.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem mojÄ… postaciÄ… i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline