Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2019, 18:52   #118
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wiódł ślepy kulawego...

Tak mniej więcej wyglądał powrót do Ristedt. Tak, czyli nad wyraz żałośnie. Cudem tylko żaden z wozów się nie wywrócił, cudem jakimś liczne wstrząsy, podskoki i kołysania nie dobiły rannych.
Podobnie jak i wniesienie na piętro. Z tym, że tutaj było paru chętnych do pomocy. Zapewne niejeden z pomagających pomyślał o tym, że i on mógł znaleźć się w podobnej sytuacji.
Całe szczęście, że Ragnis znał się na opatrywaniu ran, bo medyka trudno było w miasteczku doszukać. A kolejnym szczęściem było to, że karczmarz zawiadomił świątynię Shallyi, a jej kapłanka nawiedziła "Odyńca".
Z drugiej strony trudno było uznać jej słowa za optymistyczne. Manfred i Dieter balansowali na granicy życia i śmierci i trzeba było zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, by pozostali po tej stronie wąskiej linii.

Karl wstał, gdy kapłanka podeszła do ich stołu.
- Karl von Schatzberg - przedstawił się. - Ci dwaj ranni, Manfred i Dieter, to moi ludzie. Zrobię co się da, by wrócili do pełni zdrowia. Na szczęście nasz towarzysz, Ragnis - spojrzał na krasnoluda - umiejętnie opatrzył im rany, bo inaczej moglibyśmy ich nie dowieźć żywych. Do rana pozostaną tutaj, w gospodzie - dodał - a jutro, jeśli ich stan się poprawi, przywieziemy ich do świątyni Pani Miłosierdzia.

Kapłanka powiedziała co wiedziała i poszła, a Karl wrócił do przerwanego obiadu.
Z apetytem niewielkim, ale jeść trzeba było, by żywi i zdrowi mogli pomagać tym, co w potrzebie.

* * *


Po obiedzie nie zamierzał ruszać się z gospody. Miał na głowie dwóch rannych, a ktoś powinien do nich zaglądać. Wszak nie można było ich zostawić na głowie karczmarza czy służących z "Odyńca".
No ale i tak musiał znaleźć nieco czasu, by odwiedzić świątynię Shallyi. Kapłanka miała rację - modlitwa mogła zdziałać wiele dobrego, a bogowie lubili, gdy ludzie się do nich modlili.
No i wypadało złożyć ofiarę.
Faktem było, iż kapłanki nie żądały srebra ni złota, ale one też musiały z czegoś żyć i za co karmić chorych.
Z drugiej strony... wiele Karl dać nie mógł. Von Schatzbergowie od paru pokoleń nie należeli do najbogatszych. Co prawda bieda i głód w oczy im nie zaglądały, ale siać złotem na prawo i lewo nie mogli.

Pożegnawszy się z Tladinem i Ragnisem, którzy mieli swoje własne plany, wszedł na piętro, by sprawdzić, jak się czują jego ludzie.
 
Kerm jest offline