| Współtworzone z Col Frost Woods i Dickens pochowali się w ciemnych zakamarkach, skąd wypłynęli, gdy tylko pierwszy z nich zorientował się kto ich “odwiedza”.
- Pani kapitan - powiedział formalnym tonem. I wówczas jego wzrok padł na prowadzoną przez Anglików Niemkę. Groźny mars pojawił się na jego czole, ale tylko na chwilę.
- Immaterium… Ale silne… Dawno nie czułam takiego stężenia… Chyba nigdy… - jego uwagę zwrócił głos Alishy.
Jakby przez chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym zwrócił się do Noemie:
- Możemy porozmawiać w cztery oczy? - spytał. Po chwili dodał z niechęcią - Ma’am?
- Oczy wokół głowy i pilnujcie jej. - Noemie skinęła na towarzyszących jej marynarzy i wskazała pobliską kajutę. - Może być tutaj. - Otworzyła ostrożnie drzwi, trzymając dłoń na broni i zerkając do środka. Widząc, że pomieszczenie jest puste przepuściła George’a.
Woods z pewnymi oporami wszedł do środka jako pierwszy. Te opory szybko jednak zniknęły, gdy drzwi za nimi się zamknęły i zostali sami:
- Czy mogę się dowiedzieć po jaką cholerę ją tutaj sprowadziłaś? - pomimo zdenerwowania mówił szeptem, by nie usłyszano go na korytarzu. - Zamierzasz biegać po okręcie niańcząc Niemkę?
- Dysponuje sporą ilością informacji, których potrzebuję. - Mruknęła niechętnie Noemie, tylko spojrzeniem zdradzając, że nie podoba się jej sposób w jaki zwrócił się do niej jej podwładny. - Jest dla mnie zbyt cenna by ją posyłać jakąś bandą marynarzy i ryzykując, że zabiję ją to coś co tu grasuje. Bo nie ważne czy to jakaś bestia, fryc, czy zwykły pies. Agencja musi ją dostać.
- Oczywiście, że posiada ważne informacje, dlatego posłałem ją na mostek, gdzie miała czekać na przesłuchanie - ton Woodsa nie zmienił się nawet trochę. Jeśli zobaczył spojrzenie Noemie, nie zwrócił na nie większej uwagi. - Tym bardziej, że na razie nie jest skora do mówienia prawdy. Nie chciałem żeby mi się pałętała pod nogami, czy żeby dostała kulkę w strzelaninie, jaka może wybuchnąć gdy znajdziemy jej wspólnika, kimkolwiek lub czymkolwiek by nie był.
- To trzeba było ją odprowadzić. - Noemie zrezygnowana spojrzała na drzwi. - I to teraz zrobimy. Jeśli mówi prawdę, kajuty jej towarzysza były blisko mostka. Sprawdzimy jej prawdomówność i czy są tam urządzenia, o których mówi. Jeśli nie. Zostawimy ją z resztą Fryców i będziemy kontynuować poszukiwania… to rozkaz.
Woods nie odpowiedział od razu. Słowo “rozkaz” działało jak komenda, było w nim coś, co kazało przemyśleć dwa razy następną swoją wypowiedź zanim ta padnie. Wreszcie przemówił już spokojniejszym tonem:
- Znalazłem ślady, czy raczej trop, prowadzący od ciała do schodów we wnęce. To lub ten kto zabił tego marynarza uciekł tymi schodami. Nie wiem tylko czy w górę, czy w dół.
- Pokaż mi je. - Noemie wskazała ruchem głowy na drzwi. Miała już dość tej dyskusji.
Tym razem to Woods przepuścił swoją szefową, a następnie pokierował ją wprost na ciało denata i dalej, nie zważając na zgromadzonych w korytarzu marynarzy, młodą agentkę i ich jeńca. Światłem latarki wskazał wyraźne odciski łap jakiegoś zwierzęcia, które urywały się na linii schodów.
- Planowałem ruszyć w dół, zanim się zjawiliście. Uznałem, że tam Niemcy mają większą szansę pozostać niezauważeni, więc pewnie tą drogę wybrali. Jednak teraz możemy się rozdzielić i sprawdzić obie ewentualności. Dziewczynę proponowałbym jednak odesłać w celu późniejszego przesłuchania.
- Dam ci część moich ludzi. Sprawdź dół ja wezmę górę i udam się z nią w kierunku mostka, sprawdzając po drodze kajuty. - Noemie przyjrzała się śladom i ciału, starając się dojść co też mogło się tu wydarzyć.
- Dobrze, spotkajmy się na mostku, powiedzmy za godzinę - Woods spojrzał na zegarek, po czym dodał półszptem: - A co z Niemką?
- Zabieram ją z sobą. - Noemie odpowiedziąła równie cicho. - Sprawdzimy czy mówi prawdę.
- To błąd - Woods pokręcił głową. - Ta dziewczyna odpowiada za śmierć brytyjskiego marynarza i ranienie drugiego. Jak myślisz, co zrobi, gdy zaskoczą was jej kumple z pukawkami? - agent odszedł nie czekając na odpowiedź. |