- Na co się tak gapisz?! – warknęła do jednego z piratów, którzy się w nią wpatrywali. – Widzisz ten pistolet? – spytała, a dłonią przejechała po broni, która zawieszona była przy jej pasie. – Zaraz jedna z moich kul przestrzeli ci klejnoty, jeśli nie przestaniesz się we mnie wpatrywać tymi swoimi okropnymi, pirackimi oczyma.
Spojrzała na Francisco, a gdy ten potknął się i kurczowo trzymał się jufersy, ona prawie wybuchła głośnym, nieopanowanym śmiechem, lecz cudem udało jej się go powstrzymać.
Oparła się beztrosko o reling i wpatrując się w horyzont próbowała wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało te kilka, może kilkanaście dni na tym statku w otoczeniu śmierdzących szumowin.
*
Ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, przyglądała się małemu przedstawieniu, które rozegrało się na pokładzie.
‘Czyżby ta czarnowłosa próbowała nas nastraszyć, czy tylko popisać się swoimi umiejętnościami magicznymi?’, spytała się w myślach. Czuła, że zaczyna ją boleć głowa, co wprawiało ją w stan irytacji.
Pani bosman znikła wraz z rudowłosym, na co Rainee nie zwróciła większej uwagi. Nie żeby jej to nie przeraziło, czy też zachwyciło – po prostu nie była w tym momencie w humorze. W każdej chwili była gotowa strzelić jakiemuś piratowi prosto w sam środek czoła.
Westchnęła i znów oparła się o reling, spoglądając w horyzont.
Gdy czarnowłosa pojawiła się na pokładzie i zaczęła śpiewać, młoda tancerka dla uspokojenia i wyciszenia, zaśpiewała razem z nią – lecz o wiele ciszej, niemalże szeptem.
Gdzieś w połowie piosenki pogubiła słowa, więc zaczęła śpiewać zupełnie co innego. ‘Yo ho, yo ho, pirackie życie wieść...’
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |