Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2019, 20:34   #163
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
To była dziwna walka. Szkielety zupełnie bezmyślnie szturmowały gospodarstwo, a obrońcy tylko czekali przy drzwiach i oknach. Kiedy w otworach pojawiały się spróchniałe kości, natychmiast atakowali, krusząc je. Grawitacyjny, jednorazowy – jak Dietmar określił swój atak garnkowy, okazał się nad wyraz skuteczny. Ciężkie naczynie zagrzmiało niczym dzwon, gdy wbiło w ziemię szkieleta, na którego spadło. Inni, towarzyszący mu ożywieńcy zupełnie zignorowali fakt, że zagłada idzie z góry. Spowodowało to, że po chwili dwóch kolejnych leżało wgniecionych w glebę, gdy uderzyła w nich… wypchnięta przez okno komoda.

Niestety, nie wszystko szło gładko. Ożywieńcy mieli przewagę liczebną, a obrońcy nie byli w stanie zabezpieczyć wszystkich okien i drzwi. Walka wolno przenosiła się do wnętrza domu. A szeregi obrońców topniały. Gwen musiała wycofać się na schody, gdy atakując jednego szkieleta nie zauważyła zachodzącego ją od tyłu drugiego. Ledwo chodziła, z poszarpaną, krwawiącą raną od włóczni w udzie. Rache, zaopatrzony w świeżo krochmalone koszule, których używał jako bandaży, dwoił się i troił by powstrzymać krwawienie.
Dominique i Matilde zostały zepchnięte do defensywy i cofały się w róg kuchni. Na pomoc skoczył im Hugon, ale jako niewprawny w boju, przeszacował swoje siły. I to jemu z kolei z pomocą musiał spieszyć Grimm, sam okrwawiony i nieco zamroczony po ciosie w głowę.

Walczył nawet Kłak, który samodzielnie powalił jednego kościotrupa i systematycznie rozczłonkował. Teraz brytan wycofał się w kąt pokoju, w zębach ściskając piszczel pokonanego szkieleta. Najwyraźniej na razie nie miał ochoty na dalszą walkę, woląc zająć się zdobyczą.

Ukradkiem rzucane przez Caspara magiczne pociski, dokładały małe cegiełki do muru oporu przeciw ożywieńcom. W końcu chyba wszystkie znalazły się we wnętrzu, co paradoksalnie zwiększyło szanse obrońców. Część z szkieletów ruszyła na górę, tam gdzie ukrywali się dziadkowie i dziatwa. Na schodach spotkała ich przykra niespodzianka. Zachęcone wcześniejszym sukcesem dzieciaki wywlekły z pokoju łóżko i zepchnęły je po stopniach na dół. Gwen pomogła podobijać, porozrzucane po parterze wierzgające odłamki kościotrupów.

Tragiczne sceny rozgrywały się w kuchni, nad leżącym na podłodze, rannym Hugonem. Brata bronił, stojąc nad nim Emmere, wyposażony w łopatę do chleba. Ciężkie drewniane narzędzie siało spustoszenie w szeregach trupów, ale w końcu jeden z nich zdołał przedrzeć się w pobliże dzielnego Vernoise’a. Cios zardzewiałym mieczem zakończył obronę i teraz obaj ranni bracia leżeli obok siebie. Szkielety szykowały się do zakończenia ich życia. Na ratunek, niczym lwica skoczyła Hanna i nie bacząc na konsekwencje zaczęła okładać truposza wielką patelnią. O dziwo, odniosła sukces! Szkielet, nieco otumaniony od dźwięczących mu w pustej czaszce ciosów stał się łatwym celem dla Grimma.

W końcu, przy wydatnej pomocy, w innych okolicznościach niezbyt nadających się do walki, Dietmara i Caspara, udało się wyłączyć z walki wszystkich ożywieńców. Czas było ocenić straty, czym zajął się z wprawą Rache.

Gwen, Emmere i Hugon byli poważnie ranni. Grimm słaniał się na nogach, ale jego życiu nie groziło niebezpieczeństwo. Lekko poturbowane były Dominique i Claudine i tylko Hanna, nie licząc seniorów i dzieci, wyszła z potyczki bez szwanku.

- No patrzcie państwo, jakie dziwy – stwierdził dziadek Vernois schodząc ze schodów. – Wnukom będę opowiadał…
- Dziadku!
– zakrzyknęły karcąco wnuki i Gulliere postanowił nie kontynuować swojej tyrady.
- Mieliśmy gdzieś jechać? – zapytała za to babcia Matilde.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 22-11-2019 o 07:36.
xeper jest offline